REKLAMA

Publi - O chandleryzmach słów kilka

Pewnego dnia mojej szarej egzystencji natknąłem się w jakimś magazynie na małą wzmiankę o Raymondzie Chandlerze. Autor tej notatki w paru zdaniach opisał styl, w którym zwykł pisać ów Amerykanin. Rozochocony i poganiany chęcią zapoznania się z jego twórczością zapytałem pewną moją koleżankę (dodajmy, że należy ona do powoli ginącego gatunku moli książkowych), czy nie ma przypadkiem jakiejś książki wyżej wymienionego dżentelmena. Spojrzała na mnie z taką miną, jakby zobaczyła moją parszywą gębę po raz pierwszy w życiu i zapytała ze zdziwieniem w głosie: "Przepraszam, kogo?"

Rozrywka Blog
REKLAMA

Byłem wielce zaskoczony, a nawet w pewnym stopniu przerażony tym, że osoba posiadająca tak niewyobrażalnie ogromne wiadomości na temat literatury, nie wie, kim był Chandler. Wszyscy ci, uważający się za ludzi - jak to się ładnie w dzisiejszych czasach mówi - oczytanych, którzy na dźwięk nazwiska tego pisarza udają, że podziwiają piękno sufitu, powinni teraz spuścić z zawstydzeniem głowę. Zasłużył na to, by być stawianym tuż obok słynnej Agaty Christie, jako jeden z najlepszych twórców kryminałów. Nie tylko dlatego, że pisze po prostu bardzo dobre książki, ale ponieważ przyczynił się w dość dużym stopniu do rozwoju tego gatunku. Jeśli ktoś zalicza się do grupy gnuśnych czytelników i chce jak najszybciej dowiedzieć się, dlaczego wysławiam Chandlera pod niebiosa, proszony jest o przejście do przedostatniego akapitu tego artykułu. Dziękuję i żegnam ozięble. Natomiast całą resztę (mam cichą nadzieję, że jest to znaczna większość) zapraszam na krótką podróż po życiu Raymonda C.

REKLAMA

- Czy pan pije, panie Marlowe?

- No, skoro już pani o tym wspomniała...

- Nie sądzę, żebym mogła zatrudnić detektywa używającego alkoholu pod jakąkolwiek postacią. Nie pochwalam nawet palenia papierosów.

- A mogę sobie obrać pomarańczkę?

Raymond Thornton Chandler urodzony 23 lipca 1888 roku, pochodził z niezbyt majętnej rodziny. Nic nie zapowiadało, że syn przeciętnych osobników zostanie nowatorem w dziedzinie pisarstwa powieści sensacyjnych. Jego ojciec skończył inżynierię lądową i pracował przy budowie dróg. Po rozwodzie rodzicieli malutki wówczas (miał wtedy 7 lat) Raymond przenosi się z matką - Florence Dart Thornton - do Anglii. Już wtedy zainteresowany był tworzeniem utworów prozatorskich, bo ukończył studia pisarskie w Dulwich College. Edukację kontynuował we Francji i Niemczech, gdzie uczył się prawa międzynarodowego. Wszystko finansował jego bogaty wuj - Ernest Thornton. Pożyczył on również Chandlerowi pieniądze na powrót do Ameryki, które młody Raymond zwrócił z procentem. Zazwyczaj w kręgach rodzinnych takie dofinansowanie idzie szybko w niepamięć, ale nasz początkujący pisarz wpadł w konflikt z wujem, który miał ambicje zrobić z Raymonda urzędnika państwowego. Wolę nawet nie myśleć, jaki miałby to wpływ na literaturę kryminalną, ale na szczęście Chandler postawił na swoje i wrócił do Stanów, gdzie pracował jako księgowy, w sklepie sportowym i robotnik w sadzie owocowym. Był niesamowicie zdolnym człowiekiem, bo udało mu się skończyć trzyletni kurs księgowości w sześć tygodni! Po wybuchu pierwszej wojny światowej, tak jak na młodego, energicznego mężczyznę (miał wtedy 30 lat) przystało, zaciągnął się do Kanadyjskiej Jednostki Strzelców Górskich (Canadian Gordon Highlanders). Odbył służbę we Francji w pierwszej dywizji Kanadyjskich Wojsk Ekspedycyjnych (Canadian Expeditionary Force). W 1918 roku wstąpił do Królewskich Sił Lotniczych (Royal Flying Corps). Zdemobilizowany w Anglii w 1919 roku. W tym samym roku wrócił z matką do Kalifornii. W 1924 jego ukochana rodzicielka umarła. Przybity Raymond zawarł związek małżeński z 18 lat od niego starszą (mógłby więc być jej synem) Pearl Cecily Bowen, z domu Hulburt. Zazwyczaj mężczyźni wybierają kobiety znacznie młodsze od siebie, lecz Cissy (bo tak ją nazywano) zawładnęła duszą bohatera tej notki biograficznej, więc nie potrafiłby bez niej żyć. Była ona dwa razy zamężna. Wychodząc za Chandlera miała 53 lata, ale ponoć wyglądała dziesięć lat młodziej. Po wojnie okazało się, że pośpiesznie zdany kurs księgowości nie poszedł na marne. Został nawet członkiem zarządu sześciu niezależnych spółek naftowych. Przez dziesięć lat (1922-1933) pracował jako księgowy w Dabney Oil Syndicate. Podczas kryzysu gospodarczego stracił pracę, głównie przez pijaństwo, absencję i złe prowadzenie (miał kochanki). Jego ukochana żona namówiła go, by utrzymywał się z pisarstwa. I w tym momencie zaczyna wykorzystywać swoje doświadczenie zdobyte w szkole w Dulwich.

- Czy nie będzie pan notował?

Mruknąłem, że nie.

- Myślałam, że detektywi zawsze zapisują wszystko w małych notesikach.

- Ja tu jestem od dowcipów - powiedziałem.

W 1933 zaczął współpracę z Black Mask Magazine publikując tam swoje pierwsze opowiadanie "Blackmailers Don't Shoot". Jego utwory ukazywały się również w Dime Detective i Detective Fiction Weekly. W przeciwieństwie do innych autorów pulp fiction przestały go satysfakcjonować krótkie utwory, więc napisał pierwszą powieść - "The Big Sleep" ("Wielki sen"), która jest rozwinięciem jego czwartego z kolei opowiadania "Killer in the Rain". To było dzieło wyjątkowo nie tylko z tego powodu, że był to po prostu bardzo dobry kryminał, ale również dlatego, iż po raz pierwszy pojawił się ulubiony bohater Chandlera - Phillip Marlowe. W roku 1940 ukazała się druga powieść "Farewell My Lovely" ("Żegnaj, laleczko").

Nie myślcie sobie, że Raymond pisywał tylko wyjątkowe, genialne utwory. Zdarzały mu się małe wpadki, jak na przykład "The High Window" ("Wysokie okno"), którą to sam pisarz uznał za kiepską. Kolejna jego książka - "The Lady in the Lake" ("Tajemnica jeziora") została wydana w 1943 roku. Jego kryminały okazały się na tyle interesujące, że postanowiono przenieść kilka na ekrany kin. Sfilmowano między innymi "Żegnaj laleczko" (film nosił tytuł "The Falcon Takes Over"), "Wielki sen", "Wysokie okno" (pod tytułem "Brasher Doubloon"), "Tajemnica jeziora" (tytuł "Pani jeziora"). Lata 1944-1947 upłynęły Chandlerowi pod znakiem pisania scenariuszy filmowych. Spod jego pióra wyszły scenopisy do "The Unseen", "The Blue Dahlia", "And Now Tomorrow". W miesięczniku The Atlantic Monthly zamieszczono esej "The Simple Art of Murder" ("Skromna sztuka pisania powieści kryminalnych"). W 1949 roku ukazała się "The Little Sister" ("Siostrzyczka"). To jedna z najbardziej znanych jego powieści, początkowo jednak zebrała niezbyt pochlebne recenzje. W następnym roku pisarz wydał zbiór opowiadań pod tytułem "Kłopoty to moja specjalność". Najbardziej uznana zarówno przez czytelników, jak i krytyków książka "The Long Goodbye" ("Długie pożegnanie") ukazała się w 1953. Niestety, jest to już koniec wybitnej formy pisarza, a to dlatego, że pod koniec 1954 roku umarła na zwłóknienie płuc jego żona - Cissy. Chandler popadł w ogromnie silną depresję, nadużywał alkoholu (do którego skłonności miał już wcześniej). Rok później próbował nawet popełnić samobójstwo, które mu się niezbyt udało. Był kompletnie pijany i próbował skończyć ze sobą w iście drastyczny sposób - strzelając sobie w głowę. Oddał dwa strzały, obydwa niecelne. Wszystko skończyło się szczęśliwie, ale dla Raymonda. Natomiast jego łazienka miała powody do narzekań, bo wszystkie pociski przyjęła na siebie. Chandler strzela, prysznic kule nosi. W poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi odbył podróże do Europy i Afryki. Dwukrotnie trafił do szpitala z powodu alkoholizmu i wyczerpania. Ostatnia jego powieść - "Playback" ukazała się w roku 1957. Zbliżamy się powoli do końca naszej podróży przez życie i twórczość jednego z najoryginalniejszych pisarzy wszech czasów. W 1959 zaczął pisać "The Poodle Springs Story" ("Tajemnice Poodle Springs"), ale nie dane mu było ją ukończyć. 26 marca 1959 rok - tą datę pamiętają wszyscy fani twórczości Chandlera. To dzień, w którym odszedł ich ulubiony pisarz. Zmarł na zapalenie płuc w Scripps Clinic w La Jolla.

- W Bay City - rzekł Maglashan - moglibyśmy cię za to zamordować.

- W Bay City moglibyście mnie zamordować za kolor krawata - powiedziałem.

Teraz czas zająć się rzeczami bardziej wesołymi, a mianowicie stylem, w jakim Raymond pisał swoje utwory. Tak jak wcześniej wspomniałem, dialogi, opisy napisane w pewien specyficzny sposób, zostały nazwane od jego nazwiska - chandleryzmami. To wszystko opiera się na łączeniu ironii z nieoczekiwanymi porównaniami, bądź też paradoksami. Jak już pewnie zauważyliście, w tym artykule zawarłem pewne przykłady chandleryzmów, zaczerpniętych z książek Chandlera. Mimo tego, iż może się Wam wydawać niemożliwe, by w poważnym kryminale pojawiały się tego typu zdania nie rujnując klimatu, mogę zapewnić - gęsta atmosfera powieści detektywistycznej zostaje zachowana. Powiem więcej - chandleryzmy doskonale wzbogacają treść książki, powodując, że czytelnik jeszcze bardziej zagłębia się w całą intrygę. Świetnym naśladowcą Raymonda okazał się Alistair MacLean (recenzję jego książki można znaleźć w obecnym numerze), którego z miejsca polecam dosłownie każdemu. Chandler pisał w nieco trudniejszym stylu niż jego naśladowca, więc początkujący czytelnicy mogą się odbić z hukiem od twórczości tego jegomościa. MacLean zaś znajdzie aprobatę u każdego. Dobrym przykładem jego chandleryzmów może być: "Niemal podświadomie napiąłem mięśnie prawego uda, czekając na uderzenie. Był to rzeczywiście bardzo dobry środek obronny. Prawie tak skuteczny jak zasłonięcie się gazetą". ("48 godzin").

- Przyjacielu! Bez żartów. Łatwo się denerwuję.

- Doskonale. Popatrzmy, jak się pan denerwuje. Co pan wtedy robi? Gryzie wąsy?

- Przecież widzisz, że nie mam wąsów, frajerze!

REKLAMA

- Mógłby pan sobie zapuścić. Ja poczekam.

Podsumowując, Raymond Chandler niewątpliwie przysłużył się całej literaturze, tworząc swoje nowatorskie utwory. Szkoda jedynie tego, że szybko postanowił pożegnać się ze światem. Możliwe, iż gdyby nie topił swoich smutków w alkoholu, mógłby jeszcze żyć i dokończyć swoją powieść. Mimo wszystko, za to, co pozostawił po sobie, wszyscy powinni być mu wdzięczni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA