Nawet widzowie nie rozumieją sukcesu tego horroru. „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” podbija Amazona
Na platformie Amazon Prime Video pojawił się niedawno całkiem interesujący tytuł. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” to horror w reżyserii Ari’ego Costy oraz Erena Celeboglu’a. Swojej oficjalnej polskiej premiery doczekał się dokładnie 10 listopada 2023 roku. Wtedy też trafił do kin. Aktualnie można go już oglądać online, w zaciszu własnego domu. Czy to właśnie zmiana otoczenia sprawiła, że ta produkcja w końcu zyskała popularność? Sprawdźmy to.
Bardzo ciekawa jest w tym przypadku swego rodzaju dekonstrukcja filmu. Rozłóżmy tytuł „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” na części pierwsze. Jeden w reżyserów, Ari Costa, był producentem m.in. aż trzech produkcji ze stajni Marvela: „Avengers: Wojna bez granic”, „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” oraz „Avengers: Koniec gry”. Z kolei producentami „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” są słynni bracia Russo, którzy stworzyli wszystkie wyżej wymienione tytuły z MCU, a także dodatkowo „Kapitana Amerykę: Zimowego Żołnierza”. Mamy więc tutaj do czynienia z zamianą miejsc. Robi się ciekawie? To nie koniec. W horrorze, o którym mowa, występują gwiazdy znane głównie z produkcji Netfliksa. Mowa w tym miejscu o Natalii Dyer, którą publika kojarzy przede wszystkim z roli Nancy Wheeler w serialu „Stranger Things” oraz o Asie Butterfieldzie, którego ostatnimi czasy można oglądać głównie w genialnym „Sex Education”. Ostatecznie jednak tytuł „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” trafił do kin, a następnie na platformę Amazon Prime Video. Zrobiło się tutaj niezłe zamieszanie, ale nie od dziś wiadomo, że w każdym szaleństwie jest jakaś metoda. Czy w tym przypadku również?
Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry! bawi się z nami w ciuciubabkę
Horror przedstawia nam stosunkowo krótką historię z życia pewnej rodziny. Najmłodszy z rodzeństwa, Jonah (Benjamin Evan Ainsworth) pewnego dnia wchodzi do opuszczonego budynku. Znajduje tam tajemniczy nóż pokryty sadzą. Dziecięca ciekawość pcha go do tego, aby oczywiście zabrać przedmiot do domu. Chłopaka przed tym działaniem chce powstrzymać starszy brat, Marcus (Asa Butterfield). Nie chce, żeby ktokolwiek miał przez to później jakiekolwiek kłopoty. Jonah nie posłuchał dobrej rady i nóż ostatecznie znajduje się w posiadaniu chłopca. Szybko okazuje się, że każdy, kto znajduje się w jego pobliżu, zaczyna słyszeć dziwne głosy. Jo pomimo przerażania czuje, że do narzędzia przyciąga go jakaś moc. Musi go dotknąć i dowiedzieć się, co się właściwie dzieje. Postanawia wyczyścić nóż. Gdy bród zostaje z niego zdjęty, okazuje się, że widnieje na nim pewien napis. Chłopiec czyta wszystko na głos, co sprawia, że przywołany zostaje mściwy demon. Od tej pory rodzeństwo będzie musiało brać udział w śmiertelnie niebezpiecznych dziecięcych zabawach. Jeżeli tego nie zrobią, to z pewnością zginą.
Pomysł dobry, ale wykonanie już gorsze
Sama koncepcja twórców na film „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” jest całkiem niezła. Z pozoru przyjemne gry dla dzieci stają się makabryczne i bardzo krwawe. Jest to połączenie niewinności z wizją nieuchronnej śmierci. Nie pierwszy raz spotykamy się z czymś takim w horrorach, jednak to nie oznacza, ze tego typu produkcje są z góry skazane na porażkę. Każdy ma przecież swój własny pomysł na poruszenie motywów, które pojawiały się w kinie już wcześniej. Wszystko zależy od tego, jak się to zrobi oraz czy ostateczny efekt przypadnie do gustu dość wybrednej widowni. Tytuł „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” podjął się tego trudnego zadania i cóż, nie wyszło. Nie ma w sobie kompletnie nic wyjątkowego. Jak szybko się go obejrzy, tak szybko zapomni. Jest to film wręcz na siłę przepełniony nawiązaniami do klasyków kina gatunku. Nie ma tutaj oryginalności lub jakiejkolwiek cechy charakterystycznej, która wyróżniałaby produkcję z tłumu.
Co więcej, zaprezentowane nam postacie są okropnie płaskie. Jeżeli na ekranie pojawia się dziewczyna w wieku nastoletnim, to oczywiście jej jedynym celem w życiu będzie pójście na imprezę z chłopakiem, w którym jest ślepo zakochana. Mamy też, klasycznie, bezrobotnego członka rodziny. Wujek ten koczuje w garażu, przesadza z używkami i wyjada jedzenie z lodówki. Stereotypów jest tutaj więcej niż samych dialogów. „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” to tytuł po prostu ubogi. Czasami można nawet odnieść wrażenie, że na planie zabrakło statystów. Billie (Natalia Dyer) bardzo chce być na imprezie. Opisuje ją jako ogromne wydarzenie, na którym wręcz trzeba się pojawić. Pewnie większość osób pomyślałaby, że jest to coś ogromnego. Miejsce wręcz przepełnione ludźmi. Nic bardziej mylnego – to posiadówka kilku znajomych przy ognisku, tuż obok stodoły. Zwyczajnie nie da się tego brać na poważnie.
„Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” chociaż wcale nie chcesz
„Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” to horror, który powstał chyba tylko po to, żeby powstać. Ani za specjalnie nie straszy, ani nie potrafi zdobyć zainteresowania widzów wciągającą fabułą. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy stracili zainteresowanie tą produkcją jeszcze podczas samych zdjęć. Film trwa lekko ponad godzinę, nie miał więc nawet wystarczająco dużo czasu na to, aby dać z ciebie cokolwiek więcej. Można byłoby pomyśleć, że w takim razie narracja jest poprowadzona za szybko, ale nie, jej nie ma w ogóle. Na twarzach aktorów widać jedynie podstawowe emocje, nie mówią oni też zbyt dużo. Pojawiają się, trochę pokrzyczą, wystraszą się i fabularnie umierają. Dosłownie do nikogo nie można się przywiązać oraz za nikim nie jest się w stanie zatęsknić. Już dawno żadna produkcja nie była dla mnie aż tak skrajnie beznamiętna. Nie mam pojęcia, czy tak właśnie wygląda brak pasji, ale mogłabym śmiało obstawiać.
Jak wspomniałam już wcześniej, sama koncepcja, nawet mimo powtarzalności, miała dość spory potencjał. Dziecko wymachujące nożem z przerażającym spojrzeniem to zawsze dobra podstawa po tego, aby stworzyć przyzwoity horror. Jednak nie wtedy, gdy to jedyny aspekt, jaki film ma do zaoferowania. Dosłownie każdą reakcję, zachowanie czy zdarzenie można tutaj przewidzieć. Dziecięce zabawy też są z pewnością wszystkim znane (gra w chowanego czy w wisielca), więc wiadomo, jak to wszystko się skończy, skoro mamy do czynienia z nienasyconym demonem. Żeby było jeszcze „straszniej” twórcy postanowili umieścić swoich bohaterów nie gdzie indziej, tylko oczywiście w miasteczku Salem. Jaki ma to związek z fabułą? Praktycznie żaden. Pojawia się postać wiedźmy, to tyle. Brakuje tej produkcji swoistej esencji, a bez tego aktualnie, gdy pojawia się bardzo dużo tytułów w podobnym klimacie, nie da rady się przebić.
Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu filmowi „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” udało się zdobyć dość dużą popularność. Teraz podbija on platformę Amazon Prime Video. W sieci krąży wiele komentarzy dotyczących takiego stanu rzeczy. Ludzie są w szoku, że ten tytuł potrafił w ogóle zarobić na siebie, a co dopiero zdobyć zainteresowanie publiki. A jednak każdy to ogląda, włącznie ze mną. Najwidoczniej widzowie nie zniechęcili się kiepskimi opiniami i chcą przekonać się na własnej skórze, czy faktycznie jest aż tak źle. Trzeba przyznać, że w ogólnym rozrachunku nie jest to produkcja tragiczna. Da się ją obejrzeć bez większego problemu, ale zapewniam, że pamięć o niej ulotni się szybko. Jeżeli ktoś ma ochotę na krwawą zabawę, która może wręcz uzależnić, to zachęcam do seansu filmu „Zabawa w pochowanego”. Będzie to rozrywka równie prosta, ale o wiele bardziej satysfakcjonująca.
Film „Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry!” można obejrzeć m.in. na platformie Amazon Prime Video.
Więcej o horrorach czytaj na łamach Spider's Web: