REKLAMA

Brak pomysłów na ciąg dalszy? Więc opowiedzmy Resident Evil zupełnie od nowa

Jedna z najbardziej dochodowych serii filmowych związanych z grami wideo doczeka się ciągu dalszego, mimo iż w kinach był już „ostatni rozdział”. Resident Evil wróci na ekrany kin… ignorując wszystkie filmy wydane do tej pory.

Brak pomysłów na ciąg dalszy? Więc opowiedzmy Resident Evil od nowa
REKLAMA
REKLAMA

Istnieje takie określenie jak „guilty pleasure”. Opisuje ono uwielbienie do dzieła, które – patrząc obiektywnie – na uwielbienie nie zasługuje. Czy to słuchanie Nickelbacka przez miłośników ciężkiego grania, czy też tańcowanie do Taylor Swift, czy… oglądanie Residenta Evila. To bardzo dziwna seria filmowa.

Beznadziejne scenariusze, papierowe postacie, wcale nie takie świetne sceny akcji, a mimo tego jest coś w tych filmach, co przyciąga widzów… no dobra, przynajmniej mnie do ekranu. Widziałem wszystkie filmy, mam też je w domowej bibliotece. Gardzę nimi a zarazem bardzo je lubię. Nie potrafię tego wytłumaczyć.

Resident Evil miał jednak zniknąć z kin. Tak nam sugerowano w kampanii marketingowej promującej film o wymownym tytule Resident Evil: Ostatni rozdział. I nawet nas nie okłamano, bo faktycznie to będzie ostatni rozdział. Teraz przemysł filmowy chce nam opowiedzieć od nowa.

Wytwórnia Constantin Film chce kręcić filmy Resident Evil od nowa.

Seria Resident Evil zarobiła swoimi filmowymi adaptacjami na całym świecie ponad 1,2 mld dolarów, więc nic dziwnego, że właściciele praw autorskich chcą jeszcze powyciskać nieco forsy z fanów. I tak jak reżyser W.S. Anderson i aktorka Milla Jovovich już żegnają się tymi filmami, tak zdecydowanie nie robi tego Constantin Films, o czym jako pierwszy doniósł magazyn Variety.

REKLAMA

Co ciekawe, trzy lata temu ogłoszono, że Constantin Films stworzy na motywach filmu serial telewizyjny. Nie jest jasne, czy film lub filmy zastąpią ów serial, czy też to osobne projekty. Wiem jedno: zupełnie mi to nie przeszkadza.

Trudno bowiem nazwać Resident Evil serią z niesamowitą głębią fabularną czy taką, której świętości nie wolno tykać. To filmowy fast-food, w czym nie ma nic złego i co również jest nam potrzebne. Czekam więc ze sporym zainteresowaniem. Kto wie, może zamiast widowiskowego filmu akcji tym razem dostaniemy porządny horror?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA