REKLAMA

"Lewandowski - Nieznany" wpada na Prime Video. Sprawdziliśmy, czy warto poświęcić mu półtorej godziny

Już 31 marca do oferty serwisu Amazon Prime Video trafi dokument poświęcony sportowej drodze współczesnej legendy piłki nożnej - Roberta Lewandowskiego. Przedpremierowemu pokazowi filmu - na którym, swoją drogą, nie zabrakło głównego bohatera i jego rodziny - towarzyszyło szerokie spektrum emocji wszystkich zgromadzonych. Były łzy, były śmiechy, były oklaski - i nic dziwnego, bo ta naprawdę zgrabnie zrealizowana laurka z pewnością trafia we wrażliwość kibiców.

robert lewandowski nieznany film recenzja opinie amazon prime video
REKLAMA

"Lewandowski - Nieznany" w reżyserii Macieja Kowalczuka wbrew tytułowi nie mówi nic, czego fani napastnika by nie wiedzieli. Jasne, obraz chętnie pokazuje fragmenty archiwalnych nagrań z dzieciństwa Roberta; nie stroni też od bardziej intymnych opowieści głównego bohatera, jego rodziny i bliskich. Ale choć próbuje sprawiać wrażenie pozbawionej fasady opowieści o życiu legendy, w gruncie rzeczy jest po prostu laurką, listem miłosnym do uwielbianego na całym świecie Polaka.

To przekrój jego kariery, od narodzin pasji do piłki, poprzez klubowe początki, kontuzje, pierwsze sukcesy i porażki, aż do transferu do FC Barcelony. Kolaż, który stara się pokazać Lewandowskiego jako "normalnego człowieka", ułatwić sympatyzowanie z nim, wywołać trochę emocji, a przy tym wszystkim powtórzyć mit "od zera do bohatera". Twórcy - podobnie zresztą jak sam Robert - przekonują, że upór, pasja i wola walki mogą pozwolić zwykłemu człowiekowi z małej miejscowości zdobyć świat. To, rzecz jasna, naiwna, ale i piękna bajka. Myślę, że właśnie tego typu konkluzji oczekuje się od podobnych filmów.

REKLAMA
Lewandowski - Nieznany
REKLAMA

Lewandowski - Nieznany jest dokładnie taki, jaki powinien być

Bo przecież nie ma najmniejszego sensu oczekiwać od obrazu, który powstawał przy współpracy z samym piłkarzem i jego bliskimi, że skupi się na zdradzaniu mrocznych faktów z jego życia - czego ewidentnie niektórzy oczekiwali, teraz mierząc się z głębokim, choć irracjonalnym zawodem.

"Fakty można przeczytać w Wikipedii, mnie bardziej interesowały emocje" - mówił swego czasu Kowalczuk. "Bardziej chciałem ilustrować emocje wydarzeniami piłkarskimi niż wydarzenia piłkarskie emocjami. Robiąc ten dokument, myślałem o dziewczynach, które nie interesują się piłką nożną".

I udało mu się. To biografia legendy piłki nożnej, która nigdy nie aspirowała do przedstawiania szokujących faktów, nie miała bawić się w brudne wykopaliska. Festiwal wycinków z życia, które wywołują proste, ale uczciwe emocje. Półtorej godziny z życia fenomenu, zdolne - tak uważam - rozgrzać parę serc. Nie wyczułem w nim grama fałszu, a to przecież rzadkość, jeśli chodzi o podobne filmowe peany. Wszystko na swoim miejscu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA