„Za murem” to nowy film od platformy Netflix. Ten pokręcony thriller myli tropy i część widzów może zastanawiać się, o co konkretnie chodziło w zakończeniu. Wyjaśniamy finał.

„Za murem” to niemiecki film, który zaledwie wczoraj pojawił się w serwisie Netflix. Produkcja opowiada historię mieszkańców Hamburga, którzy zostają uwięzieni w swojej kamienicy. Rzecz w tym jednak, że zamknięci zostają przez nieznaną siłę, która wypełnia okna i drzwi czarną, trudną do sforsowania substancją. Bohaterowie będą próbowali opuścić blok.
Za murem – o co chodziło w zakończeniu?
Kiedy wychodzą na powierzchnię widzą coś bardzo niepokojącego. Każdy budynek dookoła nich jest pokryty tym samym czarnym materiałem, który blokował im drogę wyjścia. Ulice są całkowicie puste, ale nie widać na nich śladu walki czy wirusa. Kiedy jadą przez zniszczony Hamburg z radia słychać komunikat:
Stan wyjątkowy w Hamburgu. Potwierdzono, że pożar w Epsilon Nanodefense spowodował poważną awarię, która aktywowała tajny system obronny. Nie wiadomo, czy pożar był naturalny, czy był aktem sabotażu - mówi komunikat
Oznacza to mniej więcej tyle, że jedynym prawdziwym tropem, który pojawił się filmie był ten związany z pożarem w dzielnicy portowej. Sugestie, że tak mogło się stać, pojawiały się od początku. Spina się to zresztą z wątkiem Antona, sąsiada zamordowanego w swoim mieszkaniu. Facet doskonale wiedział, co się dzieje. Domyślił się, że aktywowanie tarcz musiało nastąpić przez przypadek. Z uwagi na to, że sam pracował w Epsilon Nanodefense, bardzo szybko złamał kod tego konkretnego zabezpieczenia.
Czytaj także:
O co chodziło z ukrytymi kamerami?
W zasadzie to o nic. To był mylny trop, który sprowadził na manowce bohaterów i skołował widzów. Wygląda na to, że zainstalował je Friedman, właściciel kamienicy, który najwyraźniej bardzo lubił podglądać swoich sąsiadów. Dlaczego to robił? Prawdopodobnie z powodów seksualnych, sugeruje to bardzo frywolny obraz w jego tajnym pokoju. Najważniejsze jest jednak, że kamery nie mają nic wspólnego z faktem, że bohaterowie zostali zamknięci w swoich mieszkaniach.
Dlaczego pan Friedman nie miał rąk?
Nie wiemy tego na 100 procent, ale możemy się domyślać. Gdy bohaterowie znajdują właściciela bloku, ten leży martwy. Ręce ma obcięte, a obok leży telefon, na którym widać zdjęcia zrobione tajemniczym czarnym „drzwiom”. To może oznaczać, że mężczyzna wyciągnął podobne wnioski, co Anton, być może nawet sam podejrzał jego pracę przez kamery, a następnie próbował otworzyć drzwi i nawet je otworzył, ale te niestety zamknęły się, gdy próbował przejść. Tak samo przecież stało się z sąsiadką głównych bohaterów, gdy ci popełnili błąd wpisując „hasło”.
Czym był mur?
Przygotowywana na zlecenie rządu technologia została opracowana przez prywatną firmę Epsilon Nanodefense. Przedsiębiorstwo przygotowało swoją barierę korzystając z nanotechnologii, czyli takiej dziedziny wiedzy, która operuje na urządzeniach naprawdę małych. Skala nanometryczna operuje od 1 do 100 nanometrów (jeden nanometr to jedna miliardowa metra).
Wychodzi jednak na to, że niemiecki rząd tajemniczą technologię obronną testował w tajemnicy przed obywatelami i dał dostęp do ich domostw prywatnej firmie. Ten wątek nie jest niestety tak chętnie poruszany w filmie.
Czytaj więcej:
- Stephen King poleca horror, który w Polsce jakoś przegapiliśmy
- Na całego - recenzja. Lepszej komedii na Netfliksie w tym roku nie będzie
- Widzowie wściekli na nową strategię Netfliksa
- Widzowie zarwali nockę dla nowego serialu Prime Video. Chcą 2. sezonu
- Netflix dał nam nowy film o zombie. I popełnił grzech niewybaczalny