Roger Waters nazywa polski rząd "oprawcami". Szkoda, że nie miał odwagi nazwać tak Putina
Roger Waters, były członek Pink Floydów, w ostatnim czasie zawzięcie redukuje liczbę swoich fanów. Jego niesmaczne, prorosyjskie wypowiedzi na temat wojny w Ukrainie (o liście do Putina nie wspominając) przyprawiają o migrenę. Z drugiej strony muzyk nie miał oporów, by nazwać "oprawcami"... członków polskiego rządu.
Naiwność Rogera Watersa początkowo wydawała się nawet rozczulająca - niestety, szybko stała się niezręczna i nieprzyzwoita. Dawny lider legendarnej formacji Pink Floyd najpierw wysłał przesiąknięty rosyjską propagandą list do Oceny Zełenskiej, a później zaproponował Putinowi zawarcie pokoju (w formie, która u każdego czytającego wywołałaby atak niekontrolowanego śmiechu, gdyby nie chodziło o tak daleką od śmieszności sytuację). O kolejnych listach, zaadresowanych m.in. do Joe Bidena czy radnego Krakowa, Łukasza Wantucha, nie ma sensu wspominać. Dość rzec, że w reakcji (adekwatnej!) Live Nation Polska i Tauron Arena, czyli organizatorzy koncertu Watersa w Krakowie, odwołali imprezę. Miał to być przystanek na trasie "This Is Not A Drill", celebrującej złotą erę Floydów.
Na reakcję artysty na odwołanie koncertu nie musieliśmy czekać długo. W tym tygodniu Waters opublikował list otwarty na oficjalnym facebookowym profilu, w którym zaznacza, że właśnie pominięto głos tych, którzy chcieli usłyszeć jego repertuar na żywo - niezależnie od odmiennego światopoglądu. Dodał, że wciąż chciałby odwiedzić Polskę z "z pokojowym przesłaniem" oraz podkreślił, że jego koncerty wciąż cieszą się wielką popularnością - mimo licznych kontrowersji (okazało się, że również niemieckie władze apelowały o odwołanie imprez Watersa). Padło też kilka innych interesujących sformułowań.
Roger Waters o polskim rządzie: "oprawcy"
Mając na uwadze zbrodniczy atak Rosji na Ukrainę, a także wychodzące na jaw kolejne zbrodnie wojenne popełniane przez rosyjskich żołnierzy, radni Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa wyrażają oburzenie tezami i sformułowaniami wygłaszanymi przez pana Rogera Watersa, a związanymi z rosyjską inwazją na Ukrainie
- wyjaśnili krakowscy radni.
Po stanowczej reakcji radnych na krytykę wsparcia Ukrainy przez Zachód, której Waters się dopuścił, muzyk ponownie się skompromitował. Najnowsza wypowiedź nakreśla dziwaczny kształt paralelnego uniwersum, z którego umysł muzyka musi czerpać dane - nie sposób bowiem odnieść ich do tego, co dzieje się tutaj, u nas, jakkolwiek byśmy się nie nagimnastykowali.
Artysta oświadczył bowiem, że zakazano mu występów w Polsce, ponieważ w swoich listach próbował przekonać przywódców zachodnich, rosyjskich oraz ukraińskich do poszukiwania dyplomatycznego zakończenia działań wojennych. Wisienką na tym finezyjnym torcie odklejki były słowa:
Nie to, żebym burzył się na niewybredne słowa wycelowane w polski rząd, ale określanie ich mianem "oprawców" przy jednoczesnym głaskaniu Putina po główce jest czymś więcej, niż wynikającą z niewiedzy i naiwności wpadką. Myślę, że dobrze wiecie, czym.
Nie wspominając o tym, że za wspomnianą decyzję jest odpowiedzialny samorząd - stojący do polskiego rządu w opozycji.
Zdjęcie główne: A.PAES / Shutterstock