Roger Waters śpiewał, że nie potrzebujemy edukacji. Akurat jemu odrobina szkolnej wiedzy by się przydała
Od kilku dni trwa afera wokół Rogera Watersa, wieloletniego lidera Pink Floyd. Wybitny muzyk w ostatnim czasie komentuje sprawy związane z rosyjską agresją na Ukrainę. Cóż tu dużo mówić: gada bzdury, a teraz napisał jeszcze list do Putina. Czegoś tak naiwnego jeszcze nie widzieliście.
Wrzawa zaczęła się od tego, że Roger Waters na początku września napisał list do Ołeny Zełeńskiej, żony prezydenta Ukrainy. List opublikował w swoich mediach społecznościowych. Mówi w nim, że jego serce krwawi przez to, co dzieje się w Ukrainie. Podkreślił, że pomoc, jaką zachodnie kraje udzielają napadniętemu państwu jest niewystarczająca. Jego zdaniem dostarczanie broni tylko przedłuża wojnę, ale jej nie kończy.
Do tego dorzucił jeszcze kilka bardzo sugestywnych zdań pochodzących prosto z rosyjskiej propagandy, jak na przykład to, że to w gruncie rzeczy nacjonalistyczne siły rządzą Ukrainą.
Roger Waters listy pisze, a przy okazji się ośmiesza.
Problem z wypowiedziami Rogera Watersa jest trochę głębszy, niż może się na pierwszy rzut oka wydawać. Ktoś powie pewnie, że muzyk nie za bardzo rozumie sytuację, w końcu Europa Wschodnia nie jest pępkiem świata, zwłaszcza, co wskazuje sama nazwa, zachodniego. Zapominając na chwilę o tym, że w takiej sytuacji najlepiej byłoby nic nie mówić, warto wspomnieć, że były lider Pink Floyd zasugerował również, że Joe Biden jest zbrodniarzem wojennym, a jeszcze kilka lat temu jego największym wrogiem był poprzedni prezydent USA, Donald Trump.
O co więc chodzi? Wygląda to tak, jakby niechęć do amerykańskiego imperializmu przysłaniała Watersowi nie tylko niuanse, ale nawet istotę rzeczy. On nie tylko nie wie, o czym mówi, ale swoją niewiedzę ubiera pouczający ton mędrca. Ma również wyjątkowe mniemanie o sobie. Zaledwie wczoraj opublikował kolejny list, tym razem skierował go do Władimira Putina. Pojawiają się tam ostre słowa, apel do zakończenia działań wojennych i zupełnie uroczy fragment, w którym proponuje dyktatorowi zawarcie pokoju i zachęca go, żeby obiecał, że nigdy nie napadnie już żadnego kraju. Brakowało tylko grożenia palcem.
Panie Waters, szkoła czasem się przydaje.
Już bez złośliwości powiem, że zdaję sobie sprawę, że Another Brick in the Wall był skierowany przeciwko szkole opresyjnej, a nie jako takiej. Nie zmienia to jednak faktu, że Waters charakteryzuje się dziecięcą naiwnością, a wypowiada się gracją ucznia, który niby coś tam wie i tymi strzępami informacji próbuje przykryć to, że nie przygotował się do lekcji. Tyle tylko, że to nieprzygotowanie nie skończy się jedynie niską notą.
Tym właśnie różnią się listy pisane do Putina, od komunikatów skierowanych do demokratycznych społeczeństw, że ten pierwszy zignoruje je i w najlepszym razie uśmiechnie się z satysfakcją. W drugim przypadku autorytet, nawet jeśli jego największe osiągnięcia związane są z muzyką, ma wpływ na opinię publiczną, a ona, w przeciwieństwie do tej rosyjskiej, ma realny wpływ na decyzje na najwyższym szczeblu.
W odpowiedzi na te bzdury Tauron Arena i Live Nation Polska organizatorzy koncertu w Krakowie odwołali zbliżające się wydarzenie, a miejscy radni chcieli zwołać zebranie, aby ogłosić muzyka „Persona non grata”. I jestem bardzo tym zbudowany.