Spotify Wrapped to już w zasadzie coroczna tradycja. Lider rynku usług muzycznych chwali się swoimi algorytmami do personalizacji muzyki, tworząc atrakcyjne podsumowania dla każdego ze swoich użytkowników. Jak wyszło tym razem?
Wiemy już, którzy wykonawcy byli najchętniej słuchani w usłudze Spotify. Które piosenki wybrzmiewały w twoich słuchawkach najczęściej przez minione miesiące? Prawdopodobnie sam lub sama też już tego nie pamiętasz.
Jak co roku, na początku grudnia, Spotify zaprzęga do pracy swoje algorytmy do personalizacji muzyki. Efektem jest podsumowanie naszego muzycznego roku, w sposób niebanalny merytorycznie i wizualnie. By móc taki raport dla siebie wygenerować, należy odwiedzić oficjalną witrynę Spotify Wrapped 2018 i pozwolić jej na interakcję z naszym kontem.
Tak wygląda moje muzyczne podsumowanie. Spotify Wrapped 2018.
Odkrycia 2018.
Pierwszy slajd i już wtopa. Prawdopodobnie włączyłem wspomniany kawałek 30 Seconds to Mars w pierwszych dniach stycznia – lubię go, to możliwe – ale na pewno nie odkryłem Theory of a Deadman. Musiało kiedyś polecieć losowo, nawet nazwa tego zespołu nic mi nie mówi.
Łączy czas spędzony na słuchaniu muzyki w 2018 r.
Ta liczba niestety mówi mi niewiele. Wiem, że dużo słucham muzyki. Ale czy grubo ponad 21 tys. minut muzyki na słuchawkach świadczy o mnie cokolwiek? Że jestem nałogowcem? A może wręcz przeciwnie – słucham mało muzyki? Trudno stwierdzić. Pomożecie ocenić?
Artysta roku 2018.
U mnie bez niespodzianek. Album Hardwired… To Self-Destruct udowadnia, że Metallica – choć już rozważa artystyczną emeryturę – ma jednak nadal wiele do powiedzenia w gitarowym graniu. Niemal każdy kawałek z tej płyty jest wart wielokrotnego przesłuchania i częstych do niego powrotów. A przecież nagrali tak wiele innych doskonałych płyt…
Lista osobistych przebojów 2018 r.
Nie dziwi mnie dominacja Stone Sour w tym zestawieniu. Stanowią świetny kompromis pomiędzy agresywnym graniem a melodyjnymi przebojami. A to oznacza, że wpisują się w znacznie więcej chwil, niż wyłącznie mega-agresywny Slipknot czy też stawiające bardziej na zadziorność niż agresję Foo Fighters czy Audioslave. Pojawiły się też dwa single z Polski – w tym jeden wydany całkiem niedawno. To akurat zaskoczenie dla mnie samego. I bardzo miłe.
Zdaniem Spotify, ta lista zawiera moje ulubione piosenki mijającego roku.
Cudowne pomieszanie z poplątaniem, choć głównie z kategorii mocniejszego rocka. Nie zabrakło też kilku tak zwanych guilty pleasures. Więc tak, między innymi lubię czasem puścić sobie Nickelbacka. Ale nie, nie płaczę podczas refrenów.
Propozycja z zupełnie innej beczki.
Że niby Kelly Vallean to coś, od czego powinienem zacząć poszerzanie swoich horyzontów. Fajne to w ogóle? Bo okładka sugeruje, że nagrali to death-metalowcy z Norwegii. Wybaczcie fani gatunku, ale ten muzyczny nurt co najwyżej mnie bawi. W sensie śmieszy. Mam nadzieję, że Spotify o tym wie…
Ostatni slajd to możliwość dzielenia się wynikami w mediach społecznościowych.
Ja was za to zachęcę do dzielenia się nimi tu, w komentarzach. Jestem bardzo ciekaw muzycznych gustów czytelników Spider’s Web. Może uda się wam mnie lub innego komentatora czymś zarazić? Dobrej muzyki nigdy w nadmiarze!