Nie tylko „Lśnienie". Wybieramy najlepsze ekranizacje twórczości Stephena Kinga
Już jutro do kin trafi „Doktor Sen" powieść Stephena Kinga, która jest kontynuacją kultowego „Lśnienia". Dlatego właśnie postanowiliśmy zebrać najlepsze filmowe adaptacje dzieł tego autora.
Stephen King - najlepsze filmowe adaptacje
Joanna Tracewicz – Skazani na Shawshank, bo to najlepszy film!
„Skazani na Shawshank” to film, do którego potrafię wracać za każdym razem, kiedy tylko jest emisja w telewizji. Nigdy nie nudzi mi się ta fascynująca, pełna wzruszeń i humoru historia o dwóch współwięźniach, którzy zostali sportretowani przez Tima Robbinsa i Morgana Freemana. To magiczna historia, która daje nadzieję na lepsze jutro i wiarę w przyjaźń pomimo różnic, a także to że dobro, mimo trudów, może zwyciężyć ze złem. W tym roku mija 25 lat od premiery „Skazanych na Shawshank”. Od wielu lat produkcja jest na pierwszym miejscu rankingów Filmwebu i IMDb. Jeśli jakimś cudem jeszcze jej nie znacie, koniecznie obejrzyjcie – to jeden z najlepszych filmów, jaki powstał, bo daje wszystko to, czego oczekujemy od kina.
Film „Skazani na Shawshank” obejrzycie w serwisie Chili:
Piotr Grabiec - Zielona mila, bo to coś więcej niż kolejna adaptacja Kinga
Spójrzmy prawdzie w oczy - większość aktorskich adaptacji prozy Stephena Kinga to... straszne paździerze. Są wśród nich jednak prawdziwe perełki. Jedną z nich jest „Zielona mila” z 1999 r. w reżyserii Franka Darabonta. To kolejna - po „Skazanych na Shawshank” - opowieść o życiu więzieniu. Tym razem jest ona doprawiona wątkiem paranormalnym, ale nie wysuwa się on na pierwszy plan. W centrum są tutaj relacje pomiędzy ludźmi, którzy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Co ciekawe, powieść pierwotnie publikowana była w odcinkach, ale powstał na jej bazie nie serial, a właśnie film. W rolach głównych wystąpili Tom Hanks i Michael Clarke Duncan, a obraz zebrał aż cztery nominacje do Oscara.
Gdzie obejrzeć? YouTube i iTunes Movies.
Konrad Chwast - Christine, bo pomysł na ten film jest absolutnie cudaczny
Spójrzcie już na sam pomysł. Młody chłopak dostaje samochód, kocha go... a wóz najwyraźniej odwzajemnia to uczucie. Ten pomysł jest tak kuriozalny, że nie zdziwiłbym się, gdyby filmowa wersja nie udźwignęła go. A jednak! Za kamerą stanął John Carpenter, który zaledwie rok wcześniej dał światu między innymi doskonały obraz „Coś". Jestem absolutnie zafascynowany tym, jak sprawnie opowiedziana i doskonale zrealizowana jest ta historia.
„Christine" obejrzycie na Netfliksie.
Michał Kaczoń - TO, bo to intrygująca opowieść o dorastaniu do zmierzenia się ze swoimi demonami
Stephen King wydał powieść “To” w 1986 roku. Od tego czasu dostaliśmy już dwie adaptacje. Trzy, jeśli brać pod uwagę, że Andy Muschietti rozbił swój film na dwa niezależne dzieła. Wersja telewizyjna z Timem Currym przeplatała perspektywę dorosłych z wydarzeniami z przeszłości. Nowa adaptacja, będąca zresztą najlepiej zarabiającym horrorem w historii, poświęciła całym film na opowieść o nastolatkach, dopiero w drugim filmie prezentując dorosłych. “To” Anno Domini 2017 urzeka swoim klimatem oraz inteligentną mieszanką gatunkową, która pozwala śmiać się na przemian ze wstrzymywaniem oddechu. To także opowieść o problemach wchodzenia w dorosłość, podrasowana wstawkami rodem z horroru. Świetna zabawa.
Film był dostępny zarówno na Netfliksie, jak i HBO GO, ale obecnie możemy zobaczyć go jedynie na płatnym YouTubie i iTunes Store.
Tomasz Gardziński - Lśnienie, bo jest zupełnie innym, a jednocześnie równie doskonałym dziełem, co powieść
Wybór jednej, najbardziej wyjątkowej ekranizacji mistrza horrorów nie jest zadaniem łatwym. King był przenoszony na duży ekran wielokrotnie i z różnym powodzeniem. A nawet te najlepsze adaptacje nie były dziełami bez żadnych skaz. Nawet „Skazani na Shawshank”, „1408” czy „To” mają swoje mniejsze czy większe problemy. Osobiście muszę więc postawić na „Lśnienie”.
Z tym wyborem na pewno nie zgodziłby się sam Stephen King, ale na jego nieszczęście ekranizacje mogą sobie pozwolić nawet na bardzo poważne odstępstwa od treści oryginału. „Lśnienie” jest właśnie takim przykładem, bo rezygnuje nie tylko z licznych wątków fabularnych, ale też całkowicie zmienia wymowę całego dzieła. Ale dzięki temu dzieło Kubricka wspina się na wizualny szczyt kina grozy. Powieściowy oryginał wbrew pozorom nie jest stricte horrorem, bo to głównie alegoria problemów alkoholowych i przemocy w rodzinie. Słynny reżyser zdołał jednak wybrać najstraszniejsze momenty książki i po wielokroć je zintensyfikować. A rękach Jacka Nicholsona postać Jacka Torrance’a nabrała zupełnie nowych barw, które pozwolił jej na stałe wpisać się do historii kina. To naprawdę rzadki przypadek, gdy oryginał i ekranizacja są tak od siebie różne, a przy zachowują naprawdę wysoki poziom. Warto to docenić.
„Lśnienie” można obejrzeć na platformie Netflix.
Anna Nicz - Misery, bo to doskonałe połączenie thrillera i horroru
Film w reżyserii Roba Reinera świetnie odtwarza klimat i napięcie znane z książkowego pierwowzoru. Atmosfera w obrazie „Misery” jest tak gęsta, że można ją kroić nożem. Zimowe kadry, przywodzące na myśl te z filmu „Fargo”, kontrastują z ciepłym domowym zaciszem stworzonym przez Annie Wilkes, które zwodzi widza. Podobnie jak sama główna bohaterka, grana przez Kathy Bates. Aktorka dostała za rolę upiornej i psychopatycznej fanki Oscara. Zupełnie zasłużenie.