Tak przynajmniej twierdzi Tessa Thompson, która gra postać Valkyrie w... filmie o superbohaterach.
Oczywiście, w jakimś stopniu Tessa Thompson może sobie pozwolić na takie uwagi, nawet pomimo faktu, że gra we flagowym widowisku Marvela, czyli w nadchodzącym filmie "Thor: Ragnarok". Thompson wciela się w Valkyrię, twardą i uwielbiającą wszelkiej maści trunki wojowniczkę rodem z Asgardu. Oglądając trailery widowiska i wiedząc, że za kamerą stanął Taika Waititi, można z łatwością dojść do wniosku, że czeka nas seans starający się wprowadzić trochę luzu i dystansu do gatunku kina superbohaterskiego jak i do samego MCU.
"Thor: Ragnarok" będzie też pierwszym filmem Marvela, w którym głównym czarnym charakterem będzie postać kobieca – Hela grana przez Cate Blanchett.
Pomimo tego, że jak na standardy kina superbohaterskiego, trzecia część Thora ma całkiem rozwiniętą kobiecą obsadę, Tessa Thompson, w rozmowie z L.A Times, nie szczędzi ostrych słów pod adresem scenarzystów tego typu widowisk. Przede wszystkim zarzuca im lenistwo i głupotę.
Trudno nie zgodzić się z tym, co mówi Thompson. Z drugiej strony filmy akcji oraz adaptacje komiksów kierowane są głównie do młodego, męskiego widza, tak więc mają one spełniać domniemane przez wielkie wytwórnie oczekiwania względem tego, co też ci młodzi mężczyźni chcą oglądać.
Nie jest niczym szokującym, że młodzi chłopcy (starsi w sumie też) chcą oglądać atrakcyjne kobiety na dużym ekranie.
Zresztą, panie też zapewne nie protestują na widok wyrzeźbionych klat bohaterów kina akcji. Filmowy Christian Grey, Wolverine czy nawet sam Thor nie wyglądają na specjalnie zapuszczonych.
Gdyby standardem była sytuacja, w której bohaterami filmów akcji są postaci o wyglądzie powiedzmy Steve’a Buscemi, a u ich boku dzielnie walczą piękne kobiety o ciałach modelek, to oczywiście byłoby to ewidentnie seksistowskie. W obecnej sytuacji takie do końca nie jest.
Kino akcji oraz komiksy zawsze opierały się na uproszczeniach i przerysowaniach. W mainstreamowych komiksach próżno szukać zwykłych dziewcząt na pierwszym planie – każda superbohaterka czy kobiecy czarny charakter ma perfekcyjną figurę, długie nogi, piękne włosy i bujny biust.
Przyglądając się temu, jak postać Valkyrie prezentowana była w komiksach o Thorze, a jak ostatecznie wygląda w filmie, od razu widać, że twórcy Ragnarok starali się jak najbardziej odejść od seksualizacji tej postaci (przy okazji oddając się w ręce poprawności politycznej i po raz kolejny z nordyckiej białogłowy zrobili czarnoskórą, co do mitologii rodem ze Skandynawii pasuje jak pięść do nosa).
Czy scenarzyści filmów akcji są leniwi? Pewnie do jakiegoś stopnia, w przypadku postaci kobiecych, tak.
Kobiety nie są ani grupą docelową tego gatunku, ani nie odgrywają w nim zwykle istotnych ról. Trudno więc oczekiwać, że jakiś scenarzysta pochyli się bardziej nad niuansami kobiecej natury, tym bardziej, że w kinie akcji postaci męskie również są uproszczone i sprowadzone do jednego mianownika. I jak wspomniałem wcześniej, również są poddane seksualizacji.
Podczas niedawnej wymiany zdań pomiędzy Jamesem Cameronem a Patty Jenkins, w której to reżyser Avatara skrytykował "Wonder Woman" jako film cofający w rozwoju feminizm w kinie, absolutnie stałem po stronie reżyserki "Wonder Woman".
Cameron chciał dobrze, stając po stronie prosto pojmowanego feminizmu stwierdził, że:
Jenkins na argumenty Camerona odpowiedziała całkiem sensownie:
Paradoksalnie James Cameron, choć miał dobre intencje, prezentuje niestety tę bardziej bezmyślną formę poprawności politycznej i feminizmu, zakładającego, że kobieta nie może być piękna, czy nawet seksowna i jednocześnie twarda i radząca sobie w życiu.
Sarah Connor to ikona kobiecej heroiny w kinie, ale z drugiej strony jest ona totalnie niekobieca i aseksualna. Oczywiście może taką być, tylko nie wiem, czy to jedyny słuszny wzór.