REKLAMA

Cóż to był za finał! "The Walking Dead" trzymało w napięciu jak dobry thriller

To był najlepszy finał "The Walking Dead" od wielu, wielu sezonów.

Finał The Walking Dead trzymał w napięciu jak dobry thriller
REKLAMA
REKLAMA

Fani dostali to, na co liczyli od dłuższego czasu. Na ekranie pojawił się Negan, kradnąc drużynie Ricka całe widowisko. Chociaż debiut mężczyzny z charakterystycznym kijem bejsbolowym był jak wisienka na torcie, nie to najbardziej spodobało mi się w finale sezonu.

"The Walking Dead" było jak dobry thriller, trzymający w napięciu do samego końca.

Ujęcia z furgonetką próbującą dowieść Maggie do Wzgórza były niesamowite. Kolejne drogi zastawione przez ludzi Negana były czymś zupełnie niespodziewanym i tak odmiennym od dotychczasowych wydarzeń. Jeszcze nigdy nie widzieliśmy w tym serialu grupy ludzi tak dobrze zorganizowanych, tak dobrze skomunikowanych i tak bardzo przerażających.

the walking dead sezon 6 finałScena, w której bohaterowie odkrywają, że łańcuch zombie posiada strzały Daryla i włosy Michonne, budziła ciarki na plecach. To samo ujęcie z wielkimi palami drewna, które zatarasowały bohaterom przejazd. Gdy te stanęły w płomieniach, Rick jak mało kiedy wiedział, że nie ma do czynienia ze zwykłymi bandytami. Zbawcy to coś zupełnie nowego. Poziom wyżej w tym post-apokaliptycznym, zdziczałym świecie.

Wydarzenia na drodze zostały świetnie nakręcone. Jako widzowi, od razu udzieliła mi się narastająca beznadzieja, którą zaczęła odczuwać ekipa Ricka. Każda droga zastawiona. Każdy objazd zablokowany. Bohaterowie niczym zwierzęta, z coraz szerszymi źrenicami rozglądali się w poszukiwaniu drogi wyjścia. No i trafili - prosto do lasu. Prosto w szpony wilka.

Ujęcia w środku lasu nie były tak  dla mnie szokujące, jak można by się tego spodziewać. Głównie dlatego, że przecieki na temat finału już kilka tygodni temu znalazły się w sieci. Wtedy też wiedzieliśmy, że scena śmiertelnej „wyliczanki” zostanie nakręcona z perspektywy ofiary Negana.

the walking dead sezon 6 finał 3Mimo tego - i tak było mocno! Może nawet zbyt mocno. Producenci zaserwowali fanom gigantycznego cliffhangera. Jednego z największych, jeżeli chodzi o najnowszą historię telewizji. Normalnie napisałbym, że czegoś takiego się nie robi. Nie wypada. Druga połowa najnowszego sezonu "The Walking Dead" była jednak tak dobra, że jestem w stanie to twórcom wybaczyć.

Świetny efekt psuje tylko jeden element - wątek Carol!

Cóż się stało z tą postacią? Kobieta już kilka sezonów temu przeszła gigantyczną metamorfozę, stając się jedną z ulubionych bohaterek serialu. Teraz Carol przeżywa regres, znowu wracając do tej płaczącej, bezradnej łupiny, z której wydostała się wiele, wiele epizodów wcześniej.

REKLAMA

Na tle doświadczonych, coraz bardziej bezwzględnych bohaterów, płacząca Carol wypada po prostu słabo. Nieciekawie. Frustrująco. Drażniąco. Bardzo mnie cieszy, że twórcy serialu mają czas i chęci na ukazanie stanu psychiki osoby żyjącej brutalnym, bezwzględnym świecie. Jednak w tym konkretnym przypadku wykonanie po prostu nie wypaliło.  Nie taką Carol znamy i lubimy.

the walking dead sezon 6 finał 4Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki przeciętnemu, wprowadzonemu niejako na siłę wątkowi, Carol spotkała przedstawicieli zupełnie nowej osady. To oznacza, że kolejny sezon "The Walking Dead" będzie jeszcze ciekawszy i jeszcze bardziej zagmatwany. Dokładnie na to liczę. Chyba jeszcze nigdy wcześniej wydarzenia na telewizyjnym ekranie nie pokrywały się tak dobrze z tymi rozrysowanymi na kartach komiksu! Czyli najlepsze dopiero przed nami.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA