Treat Williams nie żyje. Aktor znany m.in. z kultowego musicalu „Hair” zginął w wypadku
Aktor Treat Williams zginął w wypadku motocyklowym. Miał 71 lat. Wiadomość o śmierci artysty przekazał w oświadczeniu jego agent.
Treat Williams zginął w wyniku wypadku - motocykl, którym jechał, zderzył się z samochodem. Szybka akcja ratownicza i fakt posiadania zabezpieczeń (m.in. kask) nie zdały się na nic: obrażenia okazały się zbyt poważne i w efekcie śmiertelne. Kierowca drugiego pojazdu nie doznał większych urazów i nie potrzebował opieki lekarzy.
Śledczy uważają, że kierowca samochodu skręcał, nie zauważył motocykla i uderzył w pojazd. Policja potwierdziła, że śledztwo jest na wczesnym etapie, a członkowie zespołu wrócą na miejsce kolizji, aby kontynuować oględziny miejsca zdarzenia
W ostatnich latach życia Williams bardziej niż na karierze skupiał się na życiu prywatnym i przyjemnościach - był narciarzem i pilotem, podobno uwielbiał też aktywny wypoczynek ze swoim psem. Pozostawił dzieci (córkę i syna) oraz żonę.
Treat Williams: kariera
Williams urodził się 1 grudnia w Rowayton. Aktorską karierę rozpoczął od występów na Broadwayu (dubler Johna Travolty w roli Danny’ego w „Grease”); później zagrał w „Over Here” (kolejny musical.z Travoltą), a w końcu trafił na kinowe ekrany w produkcji „Elegant”. Kariera artysty przyśpieszyła, ale prawdziwym sukcesem okazała się dopiero nominowana do Złotego Globu kreacja przywódcy hippisów w musicalu Milosa Formana: „Hair”. „Książę wielkiego miasta” i „Tramwaj zwany pożądaniem” przyniosły mu kolejne wyróżnienia, a wcielenie się w Michaela Ovitza w telefilmie „Nocna zmiana” od HBO przyniosła mu pierwszą nominację do Emmy.
Treat Williams nigdy nie trafił do ścisłej czołówki najpopularniejszych i najbardziej rozchwytywanych gwiazd Hollywood, ale wypracował sobie nazwisko i rozpoznawalność. To ceniony aktor charakterystyczny, który specjalizował się w zapadających w pamięć rolach drugoplanowych. Nie obawiał się też występów w mniejszych, skromniejszych budżetowo produkcjach off-broadwayowskich, telewizyjnych czy filmowych.
Tych „dużych” tytułów też się trochę zebrało. Wspomnijmy „1941” Stevena Spielberga, „Dawno temu w Ameryce” Sergio Leone czy „Maratończyka” Johna Schlesingera. Widzowie docenili też jego kreację (jedną z głównych) w serialu „Everwood”, gdzie występował w latach 2002-2006.