Szampan, drogie samochody i mnóstwo torebek - "Żony Hollywood" spełniają swój american dream
Nie podejrzewałam, że w polskiej telewizji coś jeszcze mnie zaskoczy, a jednak "Żonom Hollywood" się to udało. Nowy program stacji TVN, choć najwyższych lotów na pewno nie jest, w jakiś przyjemny sposób odciąga nas od polskiego poletka i potrafi być po prostu niezobowiązującą, nieco naiwną rozrywką.
"Żony Hollywood" przenoszą nas, jakżeby inaczej, do samego Hollywood, czyli tam, gdzie wspaniałe rezydencje z basenami mają największe gwiazdy, kobiety posiadają osobne pokoje na torebki i buty, a zęby wszystkich mieszkańców błyszczą bardziej niż zaginione perły księżnej Daisy. Bohaterkami nowego show są Polki, które lata temu wyjechały do Stanów, by spełnić swój american dream. Dziś, po zaliczeniu porażek i sukcesów są kobietami majętnymi, pewnymi siebie z grupą wysoko postawionych przyjaciół.
Choć nie narzekają na komfort życia i ich pozycja finansowa oraz towarzyska jest stabilna, szukają nowych wyzwań i doświadczeń w różnych sferach życia, miłości czy pracy.
W programie obserwujemy ich codzienne życie, słuchamy o ich marzeniach i problemach oraz towarzyszymy im podczas przyjęć, wypadów na plażę czy zakupy. Każda z bohaterek jest charakterystyczna, atrakcyjna i jest w innym momencie w swoim życiu. Mamy Izę, byłego króliczka Playboya, której facetem niegdyś był Hugh Hefner, Evę, fotomodelkę, która startowała w konkursach piękności czy Katarzynę, która jest producentką, aktorką i ma rozległe znajomości w aktorskim świecie.
"Żony Hollywood" są doskonałym przykładem na głoszoną przeze mnie tezę, że widzowie chcą oglądać to, co dla nich prawdopodobnie nieosiągalne, różne od ich życia, odległe i pełne splendoru.
A ten program właśnie taki jest - kobiety mieszkają we wspaniałych domach, które wynajmują za tysiące dolarów zagranicznym gościom, są właścicielkami rezydencji za wiele milionów, które kiedyś kupiły za gotówkę, mają torebki od Coco Chanel i buty Christiana Louboutina. Wyglądają jak wyjęte z okładek magazynów, a ich włosy są puszyste jak gwiazd "Mody na sukces".
Nawet jeśli ich dramaty wydają nam się czasem błahe, bo nam wypłaty nie starcza do pierwszego następnego miesiąca, oglądając je można się uśmiechnąć i rozerwać. Są tak inne do tego, co znamy. Są niezależne, bogate i piękne. Każdy z nas chciałby choć na chwilę zamienić się z nimi miejscem, odetchnąć od tego, co nasze, a potem pewnie z pokorą wrócić do własnych pieleszy. Nie rozumiemy ich problemów, ale miło się je ogląda, bo są bajkowe, nierealne a czasem śmieszne.
Bohaterki, które, jak to w materiałach promocyjnych nazywa TVN, poślubiły Hollywood są sympatyczne, łatwowierne, szalone, stanowcze, pretensjonalne, narcystyczne.
Jest ich pięć i każda prezentuje inny model życia, inną osobowość. Niektóre są z kimś związane, inne kochają być singielkami bądź wprost przeciwnie uporczywie szukają miłości.
"Żony Hollywood" to taka baśń dla dorosłych, która nieco wyłamuje się ze schematu, bo nie ma w niej morału. Ewentualnie taki, który mówi nam, że dla każdego świat stoi otworem i wszystko jest możliwe. Ale to dla dorosłego człowieka brzmi jednak zbyt naiwnie. Co nie przeszkadza jednak świetnie się bawić, oglądając cudzy amerykański sen na szpilkach.