Jedna z najgorętszych serialowych premier tej jesieni już za nami. Pierwszy odcinek długo wyczekiwanego "Gotham" został wyemitowany wczoraj. Oczekiwania były wielkie, a nadzieje rozbuchane. Po pilocie śmiało mogę powiedzieć, że większość z nich udało się spełnić, choć nie obyło się bez kilku rozczarowań.
"Gotham" rozpoczyna się od sceny, którą chyba wszyscy znają - rodzina Wayne'ów wraca z kina i skręca w boczną uliczkę.
Mają pecha. Zamaskowany zbir zabiera ich kosztowności, a potem, niespodziewanie, dwukrotnie wypala z pistoletu. Pierwszy strzał odbiera życie Thomasowi, drugi Marthcie, czyniąc z ich syna, kilkuletniego Bruce'a, sierotę i na zawsze zmieniając jego życie. I choć trudno wyobrazić sobie mocniejsze uderzenie na początek, to niestety w tym wypadku pozbawione jest ono odpowiedniego ładunku emocjonalnego. Być może to kwestia tego, że wiadomo, co ma się wydarzyć i mamy świadomość nieuchronności tego zdarzenia, ale mimo wszystko dało się to zrobić bardziej efektownie. Na szczęście potem jest już lepiej.
Na miejsce zbrodni przybywają Harvey Bullock i James Gordon, para policjantów, którym zostaje przydzielone śledztwo w tej sprawie. Prezentują dwie skrajne postawy - doświadczony i cyniczny Bullock najchętniej w ogóle nie chciałby się w to ładować, młody i zaangażowany Gordon zamierza zrobić wszystko, aby dorwać zabójce. Początkowy impas szybko udaje się przełamać i gdy wydaje się, że dochodzenie jest już zakończone, wydarzenia zaczynają się komplikować.
Na jaw wychodzą różne mroczne tajemnice i sekretne układy rządzące Gotham. Nic już nie będzie takie, jak wcześniej.
Przed premierą serialu dużo mówiło się o tym, że jego głównym bohaterem nie będzie ani Batman, ani nawet James Gordon, tylko samo Gotham. Uważam, że tej obietnicy udało się twórcom dotrzymać. Miasto poznajemy przede wszystkim oczami przyszłego komisarza i wraz z nim odkrywamy niebezpieczne zaułki, powiązania i reguły, którymi się rządzi.
Nie jest ono jedynie tłem, a aktywnym uczestnikiem tej historii, odgrywającym w niej niebagatelną - czy nawet: kluczową - rolę.
Plejada przyszłych super-złoczyńców, którą udało się wepchnąć do pilota, robi wrażenie. Jest Catwoman, Pingwin, Riddler i Poison Ivy. W zasadzie wszyscy oni, może poza Pingwinem, pokazani są dość sztampowo - Riddler cały czas opowiada zagadki, Ivy pielęgnuje kwiaty - lecz ten, może nawet nazbyt oczywisty, symbolizm nie przeszkadza i właściwie buduje ich tło psychologiczne. Budowaniu skojarzeń sprzyja też stosowanie ujęć jako żywo przypominających kadry z komiksu.
Pierwszy odcinek "Gotham" nie jest szczególnie mroczny, choć atmosfera jest dość gęsta.
Liczyłem na coś bardziej ponurego i przytłaczającego, ale miasto skrywa jeszcze wiele sekretów, więc kto wie, może się rozkręci. Generalnie pomimo moich dość wysokich oczekiwań względem tego serialu, oglądało mi się go naprawdę dobrze i jestem zaintrygowany tym, jak potoczą się dalsze wydarzenia. Nie powiem, że rzucił mnie na kolana, ostatecznie to dopiero pierwszy odcinek. Z niecierpliwością czekam więc na kolejne.