REKLAMA

Netflix skraca książkę Sapkowskiego i myślę, że to dobra decyzja

Sprawdziło się to, o czym pisaliśmy jesienią ubiegłego roku - 5. sezon serialu „Wiedźmin” Netfliksa rzeczywiście ma być ostatni. Nie jest to bynajmniej informacja zaskakująca; włodarze platformy podjęli najsensowniejszą, a zatem najlepszą możliwą decyzję. 

wiedźmin 4 sezon 5 ostatni opinia kiedy serial netflix
REKLAMA

Netflix oficjalnie ogłosił rozpoczęcie produkcji 4. sezonu „Wiedźmina” oraz potwierdził, że 5. odsłona będzie zarazem ostatnią. Sprawdziły się również pogłoski, wedle których te dwie serie będą kręcone „back-to-back”, czyli jedna po drugiej, z krótszą niż zazwyczaj przerwą w pracach na planie zdjęciowym. Jak powiedziała showrunnerka, Lauren S. Hissrich:

REKLAMA

Z wielką dumą rozpoczynamy zdjęcia do przedostatniego sezonu „Wiedźmina” z gwiazdorską obsadą - w tym kilkoma ekscytującymi nowymi bohaterami - na czele z Liamem Hemsworthem w roli Geralta z Rivii.

Jesteśmy podekscytowani możliwością doprowadzenia adaptacji książek Andrzeja Sapkowskiego do epickiego i satysfakcjonującego zakończenia. To nie byłby nasz serial, gdybyśmy nie popchnęli naszej rodziny bohaterów do granic możliwości - bądźcie czujni, by się przekonać, jak zakończy się ta historia.

Wiedźmin: sezon 5. będzie ostatnim. I ma to sens

Decyzja twórców oznacza, że dwa nadchodzące sezony oprą się na trzech powieściach Sapkowskiego: „Chrzcie ognia”, „Wieży Jaskółki” oraz „Pani Jeziora”. Nie wiemy jeszcze, w jaki sposób showrunnerka zechce rozłożyć elementy fabularne - podejrzewam, że któraś z finałowych serii będzie miała więcej odcinków. Najpewniej też każda z nich zostanie podzielona na dwie części. Uwzględnienie w nich najważniejszych wątków z materiału źródłowego jest jak najbardziej możliwe, istnieje jednak spora szansa, że jakaś (duża) część materiału nie trafi na ekrany. 

Biorąc pod uwagę czas rozpoczęcia produkcji, możemy ostrożnie założyć, że pierwsze odcinki z Liamem Hemsworthem w roli Geralta z Rivii trafią na Netfliksa dopiero w 2025 roku, najpewniej ponownie latem. Finał zobaczylibyśmy zatem w 2026.

Netflix jest świadomy spadających wyników oglądalności „Wiedźmina” - nie spadły one jednak na tyle, by serial pogrzebać wraz z rezygnacją Henry’ego Cavilla. Choć wielu internautów od lat trąbi o tym, że nikt tego serialu nie ogląda, a odejście brytyjskiego gwiazdora to gwóźdź do trumny, liczby i analizy sugerują co innego. To trochę jak z powtarzaniem hasła o „gwoździu do trumny” platformy za każdym razem, gdy Netflix wprowadza zmianę pokroju zakazu współdzielenia haseł. Zgadnijcie co: serwis żyje i ma się świetnie, ba, wręcz rośnie w siłę.

„Wiedźmin”, rzecz jasna, nie rośnie, ale wciąż jest chętnie oglądany. Oczywiście w jego ojczystym kraju, którego obywatele traktują oryginał jak świętość (nawet jeśli większość nigdy go nie czytała), a kolorowa obsada zawsze będzie kwitowana stwierdzeniem „na siłę” (może też paść coś o - sprawdźmy notatki - kulturowym marksizmie), obrażeni widzowie faktycznie są bardziej skłonni porzucić oglądanie. Pamiętajmy jednak, że za granicą lwia część odbiorców nie ma porównania i podchodzi do tematu mniej emocjonalnie. Wiem, pozwoliłem sobie na lekkie złośliwości, ale prawda jest taka, że podczas seansu 2. sezonu sam plułem jadem - to, jak oryginalna opowieść została tam potraktowana, woła o pomstę do Coram Agh Tera, Lwiogłowego Pająka.

Tak czy inaczej, jeśli chodzi o rachunki, Netflix wie, co robi. Choć tragiczny „Rodowód krwi” nie odniósł komercyjnego sukcesu, „Zmora Wilka” przypadła wszystkim do gustu, a pierwsze dwa sezony głównej serii cieszyły się rekordową oglądalnością. Produkcja znalazła za granicą wielu fanów (w tym tych, którzy nie czytali oryginału, więc łatwiej było im zaakceptować nawet najpaskudniejsze odstępstwa od źródła), a 3. sezon - będący zarazem pożegnaniem z Cavillem - również utrzymał się przez kilka tygodni w TOP 10 serwisu. Ted Sarandos, CEO Netflixa, wspomniał swego czasu, że jego serwis „nigdy nie skasował udanego serialu”. Warto pamiętać, że „udany” oznacza w tym kontekście taki, który jest oglądany przez wystarczająco wysoką liczbę subskrybentów. Tak jak ten o zabójcy potworów.

Czy decyzja wyjdzie na dobre również widzom? Tego przewidzieć nie sposób. Rosnący poziom wierności oryginałowi w 3. odsłonie może budzić nadzieje, ale pani Hissrich bardziej niż do entuzjazmu przyzwyczaiła nas raczej do rozczarowań.

REKLAMA

Czytaj także: Najlepsze seriale na Netflix w historii. Top 25

Serialowe uniwersum wiedźmina zmierza do zamknięcia. Warto jednak pamiętać, że póki co w produkcji są jeszcze dwa inne tytuły z nim związane - miniserial o Szczurach oraz film anime „Wiedźmin: Syreny z głębin” autorstwa Studia Mir. Produkcja przeniesie na ekrany lub nawiąże do jednego z najbardziej lubianych - i, w mojej opinii, również najpiękniejszych - opowiadań z poprzedzających pięcioksiąg antologii: „Trochę poświęcenia”.

Czytaj więcej o wiedźminie w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA