Fishburne to fatalny wybór do roli Regisa - i nie chodzi tu o kolor skóry. Mam kilka ciekawszych propozycji
Ogłoszenie angażu Laurence'a Fishburne'a do roli wampira Regisa - jednej z ulubionych postaci fanów sagi o wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego - wywołało, siłą rzeczy, spore poruszenie. Przywykłem już do zawodzenia wywołanego bólem tylnej części ciała internautów, za których narzekaniami stoją przede wszystkim niezbyt udolnie maskowane uprzedzenia, jednak tym razem faktycznie trudno dopatrywać się w tym castingu pozytywów. Laurence Fishburne to znakomity aktor, ale nie ma w nim zupełnie nic z książkowego oryginału - i nie mam tu na myśli koloru skóry, a brak pewnych cech, który trudno będzie nadrobić samym aktorstwem.
Trwają prace nad 4. sezonem serialu "Wiedźmin" od Netfliksa. To tytuł, który miał przyzwoite początki, a następnie bezwzględnie się zaorał - 2. seria była już bowiem bliższa nieudolnemu fanfikowi, niż adaptacji. I jakkolwiek 3. odsłona zaliczyła sporo zmian na lepsze, niesmak pozostał, a poirytowani widzowie, którzy znają oryginał, nie mieli ochoty kontynuować tej ekranowej przygody. I trudno im się dziwić.
Informacja o najnowszej castingowej decyzji ponownie wywołała burzę wokół produkcji - dowiedzieliśmy się bowiem, że w wampira Emiela Regisa, czyli jedną z ulubionych postaci fanów książek, wcieli sie Laurence Fishburne. Reakcje są, delikatnie pisząc, raczej sceptyczne - jednak obok dziecinnych drwin i frustracji (bo przecież wampir, wiadomo, ciemnoskóry być nie może) pojawiło się sporo racjonalnych argumentów przeciw. Pod którymi sam zresztą się podpisuje.
Nie oszukujmy się - za niechęcią do angażu aktorów o kolorze skóry innym niż biały w lwiej części przypadków stoi właśnie uprzedzenie; wielu samozwańczych fanów starało się nieudolnie skrywać za bełkotem o rzekomej "słowiańskości" książek (będących w gruncie rzeczy jednym wielkim multikulturowym tyglem), nie bacząc na to, że sam Sapkowski kpił sobie z podobnych przekonań. Twórca wiedźmina osobiście podkreślił przy okazji, że w swoich książkach celowo bardzo rzadko wspomina o kolorze skóry bohaterów, a ich interpretacja i wyobrażenia zależą wyłącznie od odbiorcy.
Czytaj więcej o wiedźminie na Spider's Web:
Zresztą: każdy czytelnik wie, że kolor skóry nie miał wpływu na życie w świecie wykreowanym przez Sapkowskiego. Rasizm przybierał tam inną formę - ludzie nienawidzili elfów, krasnoludów, niziołków, wampirów, zmiennokształtnych, czarodziei i wiedźminów. Niestety, ograniczona wyobraźnia sprawia, że wielu odbiorców koncentruje się na problemach rzeczywistego świata, zamiast przyjąć punkt widzenia odpowiedni dla postaci z fikcyjnego uniwersum. A przecież akurat historia zaludnienia Kontynentu sprzyja ukazaniu go jako zamieszkałego nie tylko przez różne gatunki (co zresztą robi), lecz także odmienne cechy wyglądu w obrębie każdego z nich.
Przypadek Fishburne'a-Regisa różni się jednak od poprzednich - gdy swego czasu w sieci nietrudno było natknąć się na wyrazy oburzenia względem, dajmy na to, samego faktu istnienia ciemnoskórych elfów w wizji Netfliksa, sprawa była oczywista, a na dyskusje z oburzonymi szkoda było marnować czasu i nerwów. Niestety, tym razem chodzi o coś więcej: Fishburne do tej roli najzwyczajniej w świecie nie pasuje. I nie ma to nic wspólnego z kolorem jego skóry - to raczej kwestia pogrzebania marzenia o wiernym oddaniu natury postaci, którą kochamy. A kochamy ją dlatego, że jest właśnie taka, jak opisał ją AS.
Wiedźmin, sezon 4. 5 aktorów, którzy lepiej nadają się do roli Regisa
Zdaniem niektórych to właśnie "ideologia woke" (tak jakby oryginalny "Wiedźmin" nie był niespotykanie progresywny, tym bardziej jak na standardy gatunku i czasu powstawania) i złe decyzje castingowe wpływają na to, że serial jest już "martwy". Jasne, nie da się ukryć - Netfliksowa adaptacja się już poskładała, a odejście Henry'ego Cavilla tylko przypieczętowało ten fakt. Trudno jednak mówić o "martwym" serialu, gdy jego tytuł wciąż wywołuje szerokie dyskusje, a 3. sezon - mimo spadku oglądalności - cieszył się sporą popularnością, podbijał listę TOP 10 serwisu i przykuł przed ekrany ogrom odbiorców na całej planecie. Gdyby "Wiedźmin" przestał się opłacać, to Netflix po prostu by go anulował - jak wiemy, robi to bardzo często i nie ma problemu z kasowaniem tytułów znacznie lepiej ocenianych i cieszących się powszechną sympatią.
Faktem jest jednak, że po pewnym czasie od serialowego "Wiedźmina" odwróciło się mnóstwo widzów. Dlaczego? Pamiętajmy, że tytuł nie powstawał z myślą o Polaku, a globalnym odbiorcy - Netflix jest subskrybowany przez widzów na całym świecie, a adaptacja AS-a nie była przecież produkcją lokalną. Marketing i kwestie finansowe w oczywisty sposób wymagają większej różnorodności, co nie ma nic wspólnego z polityczną poprawnością. Widzowie z różnych stron świata nie zaczęli olewać tej produkcji dlatego, że ktoś zatrudnił ciemnoskórą osobę do jakiejś roli - przeciętny oglądacz albo ma to gdzieś, albo nawet nie czytał materiału źródłowego. Problemy tego serialu są inne: wygląda tanio i biednie, dialogi bywają infantylne, charaktery spłycane, a większość nowych i poprzerabianych wątków prezentuje poziom tak niski, że aż trudno zestawiać je z wizją AS-a.
A Fishburne, cóż, po prostu nie pasuje. Nie pasuje do postaci złożonej z komponentów, które składają się na tak ciekawego, unikalnego i charakterystycznego bohatera. Bo to właśnie zestawienie tych konkretnych cech sprawiło, że wszyscy go pokochali.
Emiel Regis Rohellec Terzieff-Godefroy był zabójczo niebezpieczny, ale i bardzo niepozorny. To szpakowaty, przeciętnie się prezentujący mężczyzna w średnim wieku. Ma lekko garbaty nos, nad wyraz bladą twarz i przywodzi na myśl poborcę podatków. Jest szczupły, nieco wycofany, nieprzykuwający uwagi.
Niestety, o ile kwestia bladej twarzy jest marginalna, o tyle cała ta niepozorność wzbudzającego zaufanie Regisa - sympatycznego intelektualisty i erudyty - ma spore znaczenie, jest istotną częścią konglomeratu cech zewnętrznych i wewnętrznych tego wampira; istoty, z którą sam Geralt wolałby nigdy nie stawać do walki, ale i której nie potrafił przejrzeć przez długi czas. Kontrasty i aparycja usypiająca czujność odgrywają tu bardzo istotną rolę.
Tymczasem Fishburne to rzucający się w oczy kawał chłopa, któremu bliżej do Blade'a, niż wąpierza-abstynenta z prozy Sapkowskiego. I choć nie twierdzę, że ten zdolny aktor nie może zaskoczyć i bardzo zbliżyć się do pierwotnej wizji, muszę też przyznać, że niebywale się z nią gryzie. Tym bardziej, że Sapkowski, który rzadko kiedy opisuje swoje postacie tak szczegółowo, na temat Regisa rozpisał się nieco bardziej.
Popuśćmy jednak wodze wyobraźni i załóżmy, że Netflix mógłby wybrać dowolnego aktora do tej roli. Kto doskonale by pasował?
- Gary Oldman - chyba najbardziej oczywisty wybór. Nie tylko dla mnie - również dla Netfliksa! Jeszcze ubiegłego lata, przed rozpoczęciem strajku aktorów, gdy Netflix zaczął poszukiwania odtwórcy roli wampira, ekipie zależało właśnie na Oldmanie. I nic dziwnego - to cenione nazwisko, aktor wizualnie spełniający wszystkie kryteria, do tego plastyczny i elastyczny. Niestety, ostatecznie do angażu nie doszło - nie wiemy jednak, co tak naprawdę stanęło na jego przeszkodzie (mówi się o napiętym terminarzu Brytyjczyka, który w lutym będzie kręcił piąty sezon "Kulawych koni" dla Apple TV+).
- Cillian Murphy - wiem, że w czasach powszechnego uwielbienia dla Murphy'ego bardzo modne jest fanowskie obsadzanie go w co drugiej roli, ale hej, jego kreacja i look w "Oppenheimerze" pod wieloma względami przywodzą na myśl właśnie Regisa.
- Denis O'Hare - facet pasuje do opisu i ma już doświadczenie w graniu wampira. Oczywiście jego rola w "Czystej krwi" znacząco różniłaby się od tej z "Wiedźmina", ale już tam mieliśmy do czynienia z ciekawym kontrastem: powierzchownie niby niegroźny, ale w istocie: śmiertelnie niebezpieczny i absurdalnie potężny.
- Fisher Stevens - ten laureat Oscara ma w sobie coś poczciwego, jest drobny i nie przykuwa uwagi, ale potrafi też wydobyć z siebie pazur;
- Don Cheadle - znacznie lepszy wybór, jeśli chodzi o artystów ciemnoskórych. Cheadle jest szczupłym, niewysokim i niepozornym aktorem, który znakomicie wcieliłby się w powściągliwego, mądrego cyrulika. Ma w sobie też coś z poborcy podatków...