"Zakochany bałwan" to jedyny bałwan, który nie jest dla dzieci. Netflix zrobił sprośny świąteczny film

"Hot Frosty" (spuśćmy zasłonę milczenia na polski tytuł - "Zakochany bałwan") to kolejny hit świąteczny, który w połowie listopada zasilił świąteczną kolekcję biblioteki Netfliksa. Produkcja jest doskonałym przykładem na to, że w tego rodzaju obrazach twórcy mogą odpalić wrotki i pójść na całość. I chociaż tej sprośnej komedii brakuje konsekwencji, to ostatecznie jest to całkiem zabawny film, który nawet nie udaje, że jest czymś więcej niż tylko sprośnym tytułem o gorącym facecie z duszą (i temperaturą) bałwana.

Bohaterką filmu w reżyserii Jerry'ego Ciccorittiego jest Kathy (Lacey Chabert), mieszkanka miasteczka Hope Springs, młoda wdowa i właścicielka kawiarni. Pewnego dnia, kiedy Kathy odwiedza swoich sąsiadów w sklepie z odzieżą z drugiej ręki naprzeciwko jej lokalu, otrzymuje od nich w prezencie bordowy szalik, który właścicielka zdobyła w wyjątkowych okolicznościach.

Tymczasem w Hope Springs odbywa się konkurs na najlepszego bałwana. Kathy, przechadzając się wokół wyjątkowo fantazyjnych śniegowych rzeźb, dostrzega ulepionego ze śniegu (dosłownie wyrzeźbionego) mężczyznę, któremu zakłada na szyję szal i robi mu zdjęcie. Chwilę później bałwan ożywa i okryty tylko w wełniany kawałek materiału biega po miasteczku, próbując dojść do tego, co właściwie się wydarzyło.

Od tego momentu jedyną konsekwencją jest to, że zamieniony w mężczyznę bałwan źle znosi wysokie temperatury - aby przeżyć, nie może dopuścić do tego, by się roztopić. Reszta scen to ułańska fantazja reżysera: włamanie do sklepu nie włącza alarmu, a bałwan, samozwańczy Jack, niby nie do końca ogarnia, jak funkcjonuje świat ludzi, ale umie mówić, czytać (choć bez zrozumienia), zamawiać rzeczy w internecie i naprawiać dachy (wszystkiego uczy się z poradników w telewizji). Pytanie brzmi, czy ten fakt aż tak bardzo przeszkadza w odbiorze tego filmu?

Nie do końca. A to z tego powodu, że twórca wcale nie oszukuje widzów, że ma być to ambitny film świąteczny, który poruszy nawet te najbardziej skostniałe od mrozu serca. Tutaj mamy się przede wszystkim śmiać z utartych schematów i przerysowanych bohaterów: ambitnego komisarza policji, który prowadzi kuriozalne śledztwo w sprawie włamania czy starszych kobiet, które niemal mdleją na widok wyrzeźbionego ciała młodego nieznajomego. Nie brakuje także sprośnych i gładko wplecionych w fabułę żartów i, o dziwo, nie trzeba się po nich otrząsać z ciarek żenady.

Ta świąteczna komedia byłaby o niebo lepsza, gdyby reżyser zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę żartu, nie przesadzając z dramatycznymi historiami - temat śmierci męża Kathy był na ten przykład zdecydowanie za trudnym tematem, by został w tym filmie dobrze osadzony. Z kolei wokół działy się magiczne (i nielogiczne) sytuacje, które zbyt gładko doprowadziły do przewidywalnego finału, choć i w tamtym momencie było całkiem zabawnie.

"Zakochany bałwan" emanuje prostotą i szczerością. Trzeba przyznać, że jest czymś świeższym niż tytuły, które do tej pory pojawiły się na Netfliksie, a co za tym idzie - nie dziwi to, że subskrybenci serwisu rzucili się na tę świąteczną komedię. To sprośna produkcja, która w kilku momentach puszcza oczko do widzów. Wprawdzie nie jest to coś specjalnego, co ma szansę pozostać w pamięci na długo, lecz "Zakochany bałwan" z pewnością będzie niezłym wyborem dla poszukiwaczy świątecznych nowości.

O filmach świątecznych czytaj w Spider's Web: