Premiera "Watahy" - nowej polskiej produkcji od HBO o pracy strażników granicznych w Bieszczadach odbędzie się już 12 października. Niewiele jest rodzimych seriali, o których mógłbym powiedzieć, że na nie czekam, ale "Watahy" zdecydowanie nie mogę się doczekać. Dlaczego?
Bo za "Watahą" stoi HBO
A co za tym idzie - duży budżet i wsparcie dla filmowców. A to bardzo ważne w kraju, w którym mimo iż mamy wielu świetnych fachowców, to zawsze niemal brakuje pieniędzy na ich realizację. Pierwszy stworzony przez HBO serial - "Bez tajemnic" nie okazał się może dziełem wybitnym, ale definitywnie wart jest uwagi i jest zrobiony bardzo sprawnie.
Bo obiecuje świetna, zwartą fabułę
"Wataha" rozpisana jest tylko na sześć odcinków - z jednej strony może wydawać się, że to mało, ale z drugiej - trudno będzie wepchnąć doń jakieś dłużyzny i zbędne wątki. Fabuła zapowiada się bardzo dynamicznie i wciągająco - rzecz rozpoczyna się od hitchcockowego trzęsienia ziemi, czyli w tym wypadku - od zamachu bombowego, w wyniku którego giną oficerowie jednej z jednostek Straży Granicznej w Bieszczadach. Przypadek sprawia, że jednemu udaje się przeżyć - kapitan Wiktor Rebrow stracił w wybuchu przyjaciół i ukochaną i teraz za wszelką cenę chce odkryć prawdę o tym zamachu. Jednocześnie jednak, dla prowadzącej śledztwo w tej sprawie prokuratury, jest głównym podejrzanym. Brzmi dobrze, zdecydowanie.
Bo podobają mi się aktorzy wybrani do obsady
Leszek Lichota, Bartłomiej Topa, Magdalena Popławska, Aleksandra Popławska, Andrzej Zieliński, Marian Dziędziel, Dagmara Bąk i Maciej Mikołajczyk - w mojej opinii to naprawdę świetna obsada. Dobrzy, utalentowani aktorzy, którzy - co dla mnie niezwykle ważne - nie zdążyli się jeszcze znudzić, nikt z nich nie atakował z każdego możliwego afiszu i bilbordu, żaden nie był na siłę lansowany w prawie każdej krajowej produkcji.
Bo Bieszczady
Akcja "Watahy" rozgrywa się w Bieszczadach i większość zdjęć była kręcona właśnie tam. W tych krajobrazach nie można się nie zakochać.
Bo zwiastun jest rewelacyjny
Okej, niby wiem, że mogą być w nim przedstawione wszystkie udane sceny serialu i że nie jest trudno sklecić efektowny materiał, który trwa niecałe dwie minuty. Ale i tak się jaram. Świetne sceny, wysoka jakość produkcji, intrygująca historia - po prostu znakomicie podkręca zainteresowanie "Watahą". Zresztą zobaczcie sami.