REKLAMA

Zaszyjcie się pod kocem, przygotujcie zapas chusteczek i odpalcie Netfliksa. 2. sezon „After Life” doprowadzi was do łez

Tony, superbohater wszystkich nihilistów, wrócił. Od teraz na Netfliksie obejrzycie 2. sezon „After Life”. Nie zastanawiajcie się, czy warto. Po prostu włączcie pierwszy odcinek. I naprawdę przygotujcie zapas chusteczek. 

after life 2 opinie recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Odszczekuję wszystkie moje wątpliwości związane z tym, czy 2. sezon „After Life” jest nam potrzebny. Może i ta historia mogła skończyć się po sześciu odcinkach, ale dzięki Ricky'emu Gervaisowi i Netfliksowi trwa dalej. I bardzo dobrze – „After Life” ponownie doprowadził mnie do łez, zarówno smutku, jak i radości. Dawno – i nie przesadzę, jeśli powiem, że właśnie od debiutu tej produkcji Gervaisa – tak szczerze nie płakałam i nie śmiałam się, oglądając serial. Zwykły serial o ludziach, który pokazuje, że wielkie pokłady wrażliwości i dowcipu ma jego twórca. I dlatego, mimo swojej bezkompromisowości, a może z uwagi na nią, jest uwielbiany. Gdyby ten tekst był postem na Facebooku, skwitowałabym go #teamGervais.

O naiwni wy, którym wydawało się, że Tony całkowicie się zmienił i już wszystko będzie dobrze.

Choć nie można odmówić temu bohaterowi próby przemiany – widać jak ta postać ewoluuje – to w gruncie rzeczy Tony pozostał starym sobą. Jest złośliwy, mówi co myśli i wciąż tęskni za zmarłą na raka żoną. Widać jednak, że mniej w nim nienawiści dla bliźniego. Wciąż próbuje znaleźć w sobie empatię i cel w życiu. I choć ten wpada na niego raz po raz, niby przypadkiem Tony raczej nie chce go zauważyć. Nie może przez to poukładać swojego małego świata i rację ma jedna z jego znajomych, uświadamiająca mu, że on po prostu postrzega siebie jako gorszą osobę, niż ta, którą jest w rzeczywistości. Tony jest żabą i dlatego nie zawsze może być szczęśliwy. Nie wiecie o co chodzi? Och, po prostu obejrzyjcie w końcu ten 2. sezon! A jeśli nie widzieliście „jedynki”, to nawet mi się nie przyznawajcie.

To niesamowite, że ta historia, w gruncie rzeczy tak prosta, porusza bardziej niż wielkie superprodukcje.

after life 2 sezon opinie

Emocji w niej tyle, że można byłoby nimi obdzielić wszystkich zblazowanych widzów i jeszcze więcej. Tu w jednej chwili śmiech przeradza się we wzruszenie, a potem w głośny płacz. I choćbyście chcieli uciec przed tą karuzelą, to „After Life” nie sposób dawkować. W życie Tony'ego, jego bliskich i dalszych znajomych, rodziny wchodzi się od razu, na całego. A ten seans jest niczym sesja terapeutyczna, pozwalająca oswoić swoje lęki, zrozumieć wątpliwości. Gdybym miała powiedzieć, co daje i co pozwala zrozumieć serial Gervaisa, powiedziałabym: on po prostu uświadamia, co jest w życiu ważne. Aż chce się stać na co dzień lepszym człowiekiem.

Urok tej opowieści utkany jest z „momentów” i pojedynczych postaci. Mamy oczywiście Tony'ego, który jest w samym centrum wydarzeń i za każdym razem chwyta za serce – albo wrażliwością, której wydaje mu się, że nie ma, albo humorem – ale wokół niego mamy też całą galerię fascynujących postaci. I choć nie wszystkich polubimy (genialny Paul Kaye w roli psychiatry to świetny komentarz do ruchu #MeToo), to z pewnością ich zauważymy. Są wyjątkowi, charakterystyczni, nawet jeśli nazwalibyśmy ich lelum polelum. Kolejnym zresztą świetnym elementem „After Life” są tzw. running gagi, bardziej charakterystyczne dla sitcomów, ale przecież wiemy, że Gervais to właśnie na tego typu komediowych serialach wyrósł.

„After Life” to bez dwóch zdań jeden z najlepszych seriali, jaki znajdziecie na Netfliksie.

REKLAMA

Na pierwszy rzut oka jest pełen sprzeczności. Ale kiedy przyjrzymy mu się bliżej, poczujemy ciepło. To ono bije z każdej sceny, każdej postaci, każdego odcinka. Niezależnie od tego, czy płaczemy ze smutku, czy rycząc ze śmiechu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA