Agent Carter powraca z nowym sezonem. Lepszego serialu w świecie super-bohaterów aktualnie nie ma
Peggy Carter powróciła z zupełnie nowym sezonem serialu. Chociaż bohaterka nie dorównuje umiejętnościami Olivierowi Queenowi z The Arrow ani Barry’emu Allenowi z The Flash, to właśnie Agent Carter jest najciekawszym aktualnie emitowanym serialem osadzonym w uniwersum super-bohaterów.
Pierwszy sezon The Flash był rewelacyjny. Drugi również trzyma poziom, ale zniknęło pewne uczucie świeżości i wyjątkowości. Arrow zsunął się na samo dno, grzęznąc w nieciekawym scenariuszu i tanich chwytach. Jessica Jones rozpoczęła się niesamowicie, ale z każdym kolejnym odcinkiem było nieco gorzej. Supergirl wygląda jak serial akcji Polsatu z lat 90-tych, z kolei Agenci TARCZY stali się znacznie lepsi, ale to nie znaczy, że są już dobrzy.
Agent Carter bardzo pozytywnie wyróżnia się na tym tle.
Serial osadzony w czasach Zimnej Wojny, opowiadający o początkach agencji SHIELD, jest zdecydowanie najmniej widowiskowy. Główna bohaterka nie posiada żadnych nadprzyrodzonych zdolności ani specjalnych umiejętności. Nie skacze po budynkach, nie podnosi samochodów i nie lata nad ulicami. Mimo tego, agentka Peggy Carter posiada w sobie więcej charyzmy, niż połowa obsady The Arrow. Razem wzięta.
To właśnie w tej pozornej normalności drzemie ogromna siła serialu. Agent Carter nie ogląda się dla wybuchów i niesamowitych scen akcji. Nie trzyma się kciuków, aby na ekranie nagle pojawił się Iron Man. Nie liczy się na spektakularną walkę o potężny kosmiczny artefakt, od którego zależy los całej planety. Produkcja ABC znacznie twardziej stąpa po ziemi i właśnie to chłodne, zracjonalizowane podejście jest jej największą zaletą.
Pomimo osadzenia akcji w uniwersum Marvela, serialowi Agent Carter bliżej do kolejnego odcinka CSI niż takiego The Flash. Więcej tutaj główkowania i łączenia tropów, mniej walki i eksplozji. Bardzo miła odmiana, kiedy weźmiemy pod uwagę, że w konkurencyjnych produkcjach eksperymentuje się właśnie z podróżami na odległe planety, dziurami do alternatywnych wymiarów czy okultystyczną magią.
Mnie w Agent Carter najbardziej podoba się klimat, budowany za sprawą świetnych kostiumów i inscenizacji.
Jak na produkcję telewizyjną, twórcy serialu bardzo skrupulatnie podchodzą do poprawnego oddania otoczki z dawnych lat. Producenci z ABC nie boją się przy okazji eksperymentować, całkowicie zmieniając środowisko drugiego sezonu. Główna bohaterka zamienia zatłoczony Nowy Jork na skąpane w słońcu, gorące i rozleniwiające Los Angeles. Świetna okazja, aby wygrzać oczy w ciepłym blasku, biorąc pod uwagę pogodę za oknem.
Produkcji jak zwykle towarzyszy świetnie dobrana muzyka. Na wysokości zadania staje również Hayley Atwell, wcielająca się w tytułową agentkę Peggy Carter. Czuć, że aktorka doskonale czuje się w swojej drugiej skórze, wypadając naprawdę naturalnie, a jednocześnie pociągająco. Pod względem gry aktorskiej, Agent Carter pozostawia większość seriali o super-bohaterach nieco w tyle. Musi zresztą, ponieważ niedostatków warsztatu nie da się tutaj przykryć serią wybuchów statków kosmicznych.
Po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków drugiego sezonu wiem, że Agent Carter będzie moim ulubionym serialem o super-bohaterach tej zimy. Sytuacja zmieni się zapewne dopiero z premierą drugiego sezonu Daredevila od Netfliksa. To już w marcu! Nie mogę się doczekać.