W nowym „Agencie” potrzeba więcej historii z Pudelka, ale jest szansa na mocny nokaut. Niestety bez udziału Gołoty
Wiosna za pasem, a TVN stawia na sprawdzone formaty. W telewizji możemy już oglądać show „Agent - Gwiazdy”, w którym – o dziwo! – rzeczywiście parę gwiazd się znalazło. Aby jednak impreza wystarczająco się rozkręciła, potrzebna jest pomoc Pudelka.
Znokautowani oczywiście mają zostać widzowie i odczytuję to jako – co może być zaskakujące – pozytywny aspekt. Jaki jest bowiem sens oglądania programu „Agent - Gwiazdy”, jeśli nie prawy (albo lewy, obojętnie) sierpowy od wszystkich uczestników po kolei, którzy odsłaniają swoje „prawdziwe” twarze i gwarantują nam tym samym guilty pleasure? Do tego nokautu potrzeba oczywiście afer, knucia i paru ofiar, które dla rozrywki gawiedzi wygłupią się czy będą grały innym na nerwach. Nic tak nie napędza tego typu programów jak nieczyste zagrywki i konflikty. Hej, przecież cała filozofia „Agenta” jest na tym zbudowana!
Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, że po ostatniej nieudanej próbie TVN-owi udało się zebrać ekipę, w której rzeczywiście mamy do czynienia z gwiazdami. Przynajmniej kilkoma.
Mamy Krystynę Czubównę, która wybrała zabawę na Kanarach, zamiast relacjonowanie zachowań tamtejszej fauny. I dobrze, chociaż nie powiem, żebym nie zadała sobie pytania, co też słynna lektorka robi w tym programie. Odpowiedź, że jest agentem ciśnie się na usta od pierwszych minut reality-show, ale to pewnie ściema. W show wystąpiła też Edyta Górniak, która jest taka jak zawsze. Do duetu brakuje jej tylko Małgorzaty Foremniak w wersji z „Mam talent!”, kiedy na scenie śpiewają albo tańczą dzieciaki. Coś jest mocno konfundującego w tym, kiedy słyszy się o traumatycznych wydarzeniach z życia tej kobiety, a potem zaraz stwierdzenie, że skok w przepaść z zabezpieczeniem był najtrudniejszą rzeczą, jaką zrobiła.
Histeryczne zachowanie uczestniczek – jak mniemam – będzie zresztą stałym elementem programu. Czekam tylko na odcinek, w którym każą im zjeść robaki. Ciekawe, co wtedy powie Górniak, bo obawiam się, że dramatyczne monologi w tym sezonie zostały już wyczerpane.
Z tych bardziej znanych mamy też Andrzeja Gołotę, którego – jak się okazuje – żona-prawniczka też jest gwiazdą, ponieważ i ona wylądowała w „Agencie”. Nie wiem, co tam zaszło przed produkcją, ale komuś chyba pomyliły się programy, bo ten duet bardziej nadawałby się do „Azji Express” albo „Ameryki Express”, obojętne. Niespecjalnie oboje rzucają się w oczy i ma się wrażenie, że to chyba nie do końca miejsce dla nich, ale przecież „niepokonany w 28 walkach” radził już sobie w trudniejszych sytuacjach.
Jest też Misiek Koterski, najjaśniejsza gwiazda programu, człowiek-śmieszek z dużą dozą autoironii i przy tym tak nierzeczywisty w całym swoim anturażu, że wygląda jakby urwał się z jakiejś „Akademii Pana Kleksa”. Wnosi coś pozytywnego do tej serii, to pewne. Poza tym mamy Aleksandra Dobę, człowieka, który przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki, oraz Marię Sadowską, piosenkarkę i reżyserkę.
Oprócz tego w „Agencie” znaleźli się celebryci, ludzie jakoś powiązani z TVN-em albo znani z internetu. Jest np. Angelika Mucha, która jest Snapchaterką, a przynajmniej kiedyś była, nie wiem, czy już nie przerzuciła się na TikToka. Mamy Violę Kołakowską, żonę Hollywoodu, czyli Katarzynę Wołejnio, Agatę Nizińską, Damiana Kordasa, Rafała Jonkisza i Wiktora Mrozika. Jeśli te nazwiska wam nic nie mówią, to wyjaśniam: to nowi uczestnicy „Agenta” i przyszłe gwiazdy TVN-u.
W skrócie: mamy tych znanych i nieco mniej znanych, ale proporcje są niezłe. Zwłaszcza jeśli spojrzy się na taki „Taniec z gwiazdami” konkurencji, w którym występuje np. żona Piotra Żyły. No sami rozumiecie, o co chodzi.
To już 4. edycja programu i jeśli ten ma budzić równie duże emocje, co seria pierwsza albo ta z Rychem Peją, to potrzebny będzie Pudelek. Mam nadzieję, że redakcja stanie na wysokości zadania. Tak jak i zresztą sami uczestnicy, którzy ze znienawidzonego przez gwiazdy psiaka muszą wziąć przykład. Żeby ten pierwszy miał o czym pisać, tak to się przecież kręci w tym show-biznesie.
Nowe wydanie „Agenta - Gwiazdy” ma potencjał, ale na razie jest trochę nudno. Pewną zapowiedzią nieczystej zabawy są przytaczane słowa Andrzeja Gołoty, który miał ponoć powiedzieć o udziale w programie:
Zgodziłem się przede wszystkim na przygodę. Nie wiedziałem, że w takie bagno się wpakuję.
No to o oglądalność możemy być spokojni, chociaż nokautu od Gołoty nie będzie. Jak pytała jego żona: A co, jeśli on by kogoś uderzył albo pchnął? Słowo „jeśli” zwiastuje spokojny przebieg rundy. Pozostaje więc liczyć na resztę uczestników.