Pierwszy trailer Alien: Covenant był bardzo oszczędny w detale. Nadrabia to drugi oficjalny materiał reklamowy, który odkrywa przed fanami masę, masę scen z Obcymi.
Dla załogi wahadłowca Covenant wycieczka na niezbadaną planetę zaczyna się bardzo obiecująco. Ludzcy kolonizatorzy odnajdują miejsce zdatne do życia. Pełną surowców naturalnych krainę, która wygląda na idealną do zamieszania. Woda, powietrze, roślinność… Tylko dlaczego nigdzie nie ma zwierząt?
W Alien: Covenant kosmiczny raj bardzo szybko zamienia się w piekło.
Okazuje się, że na planecie odwiedzonej przez załogę tytułowego wahadłowca Covenant przybysze z gwiazd byli już wcześniej. W dodatku zostawili po sobie niemiły prezent - wzorem Prometeusza, ludzka załoga odnajduje jaja Obcych w statku kosmicznym należącym do cywilizacji Budowniczych.
Późniejszy bieg wydarzeń jest już łatwy do przewidzenia. Członkowie załogi zostają zainfekowani, na pokładzie wahadłowca wybucha panika, a z minuty na minutę sytuacja jedynie się pogarsza. Rozpoczyna się polowanie, w którym ludzie zostają zdegradowani z rangi kolonizatorów do poziomu zwierzyny.
Jeżeli chodzi o klimat, nadchodzący Alien: Covenant wygląda jak połączenie Prometeusza z filmem Obcy - decydujące starcie. Nie do końca tego się spodziewałem. Liczyłem na odpoczynek po otoczce z poprzedniego dzieła Ridleya Scotta. Tymczasem Alien: Covenant wygląda jak gdyby był kręcony na tym samym planie, co Prometeusz. Nie jest to zarzut, bardziej obawa o unikalny charakter filmu.