Alina z Miodowych lat jako premier Szydło w Uchu Prezesa. Odcinek jest - oczywiście - wyśmienity
Agnieszka Pilaszewska - chyba nie przesadzę - stworzyła jedną z najbardziej lubianych kreacji telewizyjnych w Polsce, jaką była Alina z wspaniałych Miodowych lat.
Szczerze mówiąc, w ostatnich latach w ogóle zapomniałem, że istnieje ktoś taki jak Beata Szydło. Pani premier mignęła mi gdzieś przy okazji szczytu na Malcie. Jeszcze wcześniej miała wypadek drogowy, ale tak poza tym to nie odgrywa za dużej roli w mojej świadomości.
No cóż, taki mamy chwilowo specyficzny ustrój - prezesowski. A ten skutecznie wyklucza system prezydencki lub kanclerski.
Siłą rzeczy ta niewielka świadomość społeczna istnienia Beaty Szydło wpłynęła na to, że... kompletnie przez osiem odcinków Ucha Prezesa nie przyszło mi do głowy pytanie "a gdzie premier?". Dopiero dzisiejszy debiut tej w sumie bardzo ważnej postaci zwrócił moją na uwagę na tę zaskakującą nieobecność.
Alina z Miodowych Lat robi karierę na niwie państwowej
Twórcy serialu komediowego uhonorowali Beatę Szydło tak, jak zasługuje na to powaga sprawowanego przez nią urzędu (przynajmniej z punktu widzenia dotychczasowej praktyki i ustroju). W roli pani premier wystąpiła Agnieszka Pilaszewska. Ta jest równie genialna, co za czasu Miodowych lat. Ale to nie koniec niespodzianek, ponieważ w odcinku pojawił się też... Antoni Macierewicz wraz z Bartłomiejem Misiewiczem. Dodam może jeszcze, że... doszło do starcia pani premier z drugą faktycznie najważniejszą osobą w państwie.
Powiem szczerze, że o ile pierwsze odcinki Ucha Prezesa jakoś przesadnie mnie nie bawiły (ot - "fajne"), tak serial ewidentnie się rozkręca.
Poprzedni odcinek z Angelą Merkel i Krystyną Pawłowicz był znakomity, a ten, który już dziś zadebiutował w Showmax (na YouTube pojawi się w poniedziałek) jest chyba nawet jeszcze lepszy. Nie da się ukryć, że bardzo pomagają w tym politycy, którzy wpadli ostatnio w tryb takich wpadkowych berserkerów i stale dostarczają inspiracji.
Ale oczywiście inspiracja to nie wszystko, za Uchem Prezesa stoją dialogi i fenomenalne momentami aktorstwo, na które składa się wyjątkowy talent komiczny oraz umiejętność wiernego oddania nie tylko wyglądu, ale i cech, mimiki, gestykulacji bohaterów.
Po dziewięciu odcinkach mogę powiedzieć, że pomimo początkowo dość umiarkowanej sympatii, dziś jestem wielkim fanem tego serialu. Ucho Prezesa bawi mnie i z niecierpliwością czekam do kolejnego czwartku.