REKLAMA

Jak oni to nakręcili #8: „Avatar” to wizjonerski film. I wciąż nic nie może się z nim równać

„Avatar” to jeden z najambitniejszych technicznie filmów w historii kina. Mimo iż pojawił się w kinach niemal dekadę temu, do dziś stanowi wzór dla najdroższych superprodukcji Hollywood. Nic dziwnego: powstawał ponad 1,5 dekady.

avatar
REKLAMA
REKLAMA

Opinie na temat „Avatara” są mocno podzielone. Zdaniem fanów – do których się zaliczam – to wspaniała i ponadczasowa baśń science-fiction, do jakiej chętnie i często się wraca. Mniej entuzjastyczni widzowie zarzucają filmowi zbyt archetypiczny scenariusz, nazywając go złośliwie „remakiem bajki o Pocahontas”. Chętnie podyskutowałbym z tymi sceptykami, ale to przy innej okazji.

Bo niezależnie od tego, czy podobał nam się ten film, czy też niezbyt, „Avatar” pod względem technicznym jest filmem ze wszech miar doskonałym. Niektóre sceny wymagały wręcz wynalezienia odpowiednich technik realizacji, inaczej nie byłyby możliwe do nakręcenia. Dzieło Jamesa Camerona z 2009 roku po dziś dzień uważane jest za techniczny majstersztyk.

Film był planowany od 1994 roku. Technologia nie pozwoliła na jego realizację.

To właśnie na przełomie ostatniej dekady ubiegłego wieku powstał pierwszy szkic scenariusza do „Avatara” i jego ogólny zarys. Cameron – jak sam przyznawał – czerpał wiele inspiracji z jego ukochanych książek z dzieciństwa, a za przykłady wskazywał nowele Edgara Rice’a Burroughsa and H. Ridera Haggarda. Reżyser planował zrealizować swój pomysł jak tylko skończy kręcić i promować „Titanica”.

avatar

Film wedle założeń miałby mieć budżet 100 mln dol. Jego obsada miałaby być reprezentowana na ekranie przez wygenerowane przez komputer modele. Przewidzianych było sześć głównych ról. Od strony technicznej film miałby być realizowany przez studio Digital Domain, które nawet podpisało przedwstępną umowę o współpracy z Cameronem. Prace miały ruszyć w 1997 roku, by film mógł pojawić się w kinach dwa lata później.

Niestety już w fazie koncepcyjnej okazało się, że technika cyfrowa nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom reżysera. Cameron wstrzymał projekt. Cały swój czas zdecydował się poświęcić współudziale w rozwoju animacji komputerowej. Część z technologii, jakie dzięki jego wysiłkom wynaleziono, zostało wykorzystanych między innymi we „Władcy pierścieni” (postać Golluma) czy „Piratach z Karaibów” (postać Davy’ego Jonesa).

W 2006 roku „świat był gotowy”.

Reżyser przewidując, że już w nieodległej przyszłości realizacja „Avatara” będzie możliwa, wrócił do rozpoczętego dekadę temu scenariusza. Pracował nie tylko nad opowieścią, ale i nad całym uniwersum. Jak założył, każdy element na ekranie ma być na nim obecny nie bez powodu. Dlaczego ten kwiatek jest niebieski? A ten owoc jest wypełniony miąższem? Absolutnie wszystko miało mieć jakiekolwiek naukowe podstawy.

Nawet język wykorzystywany przez Na’vi – obcą rasę występującą na odległym księżycu, gdzie dzieje się akcja filmu – nie jest zbiorem fajnie brzmiącego bełkotu. Cameron stworzył go wspólnie z Dr. Frommerem. Wykorzystuje on, między innymi, spółgłoski ejektywne oraz wiele „pomysłów” zaczerpniętych z maoryskiego. Reżyser był tak drobiazgowy w przygotowaniach do filmu, że nawet wysłał Sigorney Weaver – aktorkę grającą badającą Pandorę biolog – na uniwersytet, by tam nauczyła się sposób badania flory. Bo przecież w kilkunastu sekundach filmu jej postać analizuje próbki z gleby obcego świata, jej ruchy mają wyglądać wiarygodnie.

Do realizacji technicznej zatrudniono najlepszych w branży.

Realizację cyfrowych efektów specjalnych powierzono współzałożonemu przez Camerona i Petera Jacksona studiu Weta Digital. Z kolei tradycyjne efekty powierzono uważanemu za bezkonkurencyjne w swojej branży studiu Stana Winstona. Zdecydowano też, że film zostanie zarejestrowany na zaprojektowanych przez Camerona dwuobiektywowych kamerach Reality System, które pozwalają na precyzyjną realizację efektu 3D.

Najwięcej oporów przed rozpoczęciem właściwej produkcji stawiała mająca finansować całe przedsięwzięcie wytwórnia Fox. Choć poprzedni film Camerona przez nią wydany – „Titanic” – okazał się gigantycznym sukcesem komercyjnym, to włodarze Foksa mieli złe doświadczenia ze współpracy z reżyserem. Melodramat o miłości skazanej na katastrofę (to nie metafora) znacząco przekroczył swój budżet i miał kilka opóźnień w realizacji. Nawet rezygnacja Camerona z jego wypłaty w razie komercyjnej porażki „Avatara” nie okazała się dostatecznie przekonująca. To, co skłoniło Foksa do współpracy, to szantaż. Reżyser zagroził, że uda się z „Avatarem” do Disneya. Wytwórnia się ugięła i zapewniła 237-milionowy budżet.

Inspiracje ze snów i liczne zapożyczenia.

Również i druga, finalna wersja projektu realizacyjnego „Avatara” czerpała z wielu klasycznych dzieł sztuki i popkultury. Sam Cameron przyznawał, że projektując dżunglę Pandory inspirował się „Tarzanem” od Disneya. Scenariusz pożycza też wątki przedstawione w takich filmach, jak wskazane przez reżysera „Zabawa w Boga”, „Szmaragdowy las”, „Tańczący z wilkami” czy „Księżniczka Mononoke”.

Nawet koncepcja „Avatara” – zdalne sterowanie cudzym ciałem – to pomysł inspirowany Hinduizmem. Z kolei wygląd Na’vi został opracowany na bazie sennej wizji matki Camerona przedstawiającej 4-metrową kobietę o niebieskiej skórze. Dynamika między Jake’iem i Neytiri świadomie przypominała tą pomiędzy Jackiem i Rose z „Titanica”. Lewitujące góry Pandory zostały wykoncypowane po ujrzeniu pięknych zdjęć pasma górskiego Huang Shan a do stworzenia kopalni unobtanium wykorzystano zdjęcia platform wiertniczych pracujących w zatoce meksykańskiej.

Plan filmowy w wirtualnej rzeczywistości.

Zdjęcia do „Avatara” ruszyły w kwietniu 2007 roku i były realizowane w Los Angeles oraz a Nowej Zelandii. Ekipa filmowa pracująca nad tym dziełem składała się niemal tysiąca osób, nie licząc obsady i statystów. A i ci mieli ręce pełne roboty: Cameron wysyłał aktorów na szkolenia ze strzelania z łuku, jeździectwa, obsługi broni maszynowej czy na szkolenia z walki wręcz. I oczywiście do nauki języka Na’vi.

W pracy na planie Cameronowi pomagał system wirtualnej rzeczywistości, który współprojektował. Jak sam reżyser opisuje, „przypomina on silnik do tworzenia gier” i pozwala na podgląd sceny w czasie rzeczywistym już z nałożonymi na nią komputerowymi modelami. Co okazało się niezbędne przy kierowaniu produkcją, w której większość elementów wizualnych powstaje dopiero w postprodukcji. A więc w momencie, którym powrót na plan celem dokonania korekt jest już raczej niemożliwe. Steven Spielberg, któremu Cameron się pochwalił wynalazkiem, określił go jako „cyfrową charakteryzację aktorów”.

Na potrzeby filmu wynaleziono też dziś szeroko stosowaną technikę rejestracji mimiki twarzy aktora, by móc ją wiernie odtworzyć na cyfrowym modelu oraz zupełnie nowe metody analogowo-cyfrowego doświetlania scen, szczególnie tych w dżungli. Gigantyczna moc obliczeniowa, jaka była potrzebna zarówno podczas realizacji filmu, jak i w jego postprodukcji, to zajmująca 930 m2 farma serwerów, składająca się z 4 tys. Serwerów HP z 35 tys. Rdzeni i 104 TB RAM zarządzania przez Ubuntu, oprogramowanie Pixara i zaprojektowane specjalnie z myślą o filmie oprogramowaniu Microsoftu. Łączna objętość samych tekstur wykorzystanych w Avatarze to ponad petabajt danych.

avatar

Mimo tak potężnej mocy obliczeniowej do dyspozycji filmowców, każda minuta filmu odpowiada 17,28 GB danych a rendering każdej jego klatki trwał „kilka godzin”. A i tak zabrakło mocy przerobowych i kompetencji. Te uzupełniło należące do George’a Lucasa studio Industrial Light & Magic, które wsparło Weta Digital w realizacji scen batalistycznych.

Opłaciło się. Sukces komercyjny „Avatara” był bezprecedensowy.

W raptem 41 dni po swojej premierze „Avatar” stał się najbardziej dochodowym w historii kina, bijąc rekord ustanowiony przez „Titanica” i odnotowując łączny przychód ze światowych kin w wysokości 2,78 mld dol. Entuzjaści kina dali się porwać bez reszty baśni Camerona, a sam film stał się popkulturowym masowym fenomenem.

REKLAMA

Krytycy również nie szczędzili i nadal nie szczędzą entuzjazmu, choć nie brakuje i głosów krytycznych. Na chwilę obecną na serwisie Rotten Tomatoes „Avatar” może się pochwalić oceną 82 proc., a zredagowane przez redakcję podsumowanie wszystkich recenzji zauważa, że choć „Avatar” „nie jest aż tak imponujący jako opowieść, to udowadnia, że Cameron ma dar do tworzenia pomysłowych i angażujących filmów”.

James Cameron jest aktualnie w trakcie tworzenia kolejnych filmów z uniwersum „Avatara”. I to aż trzech, które choć mają opowiadać różne historie, to też wątkami wzajemnie się przeplatać. Pierwszy z nich ma pojawić się przed przyszłorocznym Bożym Narodzeniem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA