REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Są tysiące lepszych sposobów na spędzenie 45 minut, niż obejrzenie 5 odcinka Belle Epoque

Chciałbym napisać „skończcie już, tego nie da się oglądać!”. Ale skoro nie da się oglądać Belle Epoque, to co powiedzieć o TVN-owskich paradokumentach i pozostałych telenowelach? Na ich tle piąty odcinek Belle Epoque się broni. Na każdym innym… szkoda gadać.

15.03.2017
19:54
Są lepsze sposoby spędzania czasu niż 5 odcinek Belle Epoque
REKLAMA
REKLAMA

TVN zrobił sobie wielką krzywdę, próbując przekonać wszystkich, że potrafi zrealizować ambitną, serialową produkcję. Z każdym odcinkiem Belle Epoque odnoszę coraz silniejsze wrażenie, że ktoś tam naprawdę chciał wybić się ponad miałkość i żenadę współczesnej telewizji, ale zarząd postawił twarde veto i nakazał dostosować format do przyzwyczajeń widza.

Wszystko już zostało powiedziane.

Piąty odcinek prezentuje równie słaby, jeśli nie jeszcze niższy poziom, co cztery poprzednie. Aktorzy są tak samo drewniani (powiedziałbym, że składy ściętych pni drzew w jednej ze scen lepiej grają, niż postaci superhitu TVN-u). Intryga tak samo banalna. Rozwijająca się w tle tajemnica śmierci brata Konstancji – tak samo nic nie wnosząca. Muzyka – tak samo tragicznie momentami niedopasowana.

Piąty odcinek Belle Epoque ogląda się tak, jak każdy inny serial TVN-u, tyle że wrzucony w dziewiętnastowieczne realia. A szkoda, bo gdzieś tam w tle, pod wieloma warstwami kiczu, kryje się potencjał na klimatyczną opowieść, której pomogłaby solidna redakcja scenariusza, nieco lepsza gra aktorska i ciut więcej wysiłku przy color-gradingu ujęć.

Tym bardziej szkoda, bo fabuła piątego odcinka Belle Epoque mogłaby być wtedy nawet ciekawa.

Dwóch chłopców znajduje zwłoki przy torach kolejowych, które, jak się potem okazuje, należą do przedstawiciela zarządu kopalni węgla, w której nie przestrzegano norm etyki pracy.

Wątek z tajemniczym strzelcem sprzed lat zaczyna się rozwijać w chwili, gdy Jan wyznaje Konstancji - uwaga, spoiler! - że z pistoletów użytych do pojedynku nie da się nikogo zabić (do tego czaszka dostarczona Henrykowi okazuje się nie należeć do Lucjana Morawieckiego!), a miłosna nitka fabularna między dwójką w końcu zaczyna się pogrubiać, gdy Konstancja proponuje Edigeyowi zamieszkanie w swoim dawnym mieszkaniu.

Niestety, cały potencjał jest bezlitośnie mordowany TVN-owską łopatologią.

Belle Epoque momentami powinno zmienić nazwę na „Deus Ex Machina”; bo zagadki rozwiązują się po prostu same, a postaci Jana, Weroniki i Henryka to prości statyści, którzy dają się ciągać jak na sznurkach.

Do tego poczynania komisarza Jelinka i to wieczne stanie w kontrze krakowskiej policji zrobiło się po prostu wtórne i nudne. Jakby scenarzyści musieli na siłę rzucić jakąś kłodę pod nogi Edigeyowi-Koryckiemu.

Nawet jeśli Belle Epoque jeszcze nas czymś zaskoczy, nie odpokutuje fatalnych początków.

Jeżeli scenarzyści trzymają jakiegoś asa w rękawie, to… zdecydowanie powinni go byli wyciągnąć wcześniej. Bo nawet jeśli teraz główny wątek się rozkręci, to serial w całości zostanie zapamiętany jako nudny, nieciekawy i stanowczo przereklamowany.

REKLAMA

To powiedziawszy, na miejscu widzów, na których nie ciąży recenzencki obowiązek obejrzenia wszystkich odcinków tego festiwalu kiczu, nie marnowałbym już czasu na Belle Epoque.

Są tysiące lepszych sposobów na spędzenie tych 45 minut.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA