REKLAMA

„Kolejny film o Boracie” to nieudany żart o próbie sprzedaży nastoletniej córki. Obejrzycie go na Amazon Prime Video

Jak wyżej. Nie sądzę, by ktokolwiek czekał na sequel filmu „Borat”, ale co poradzić. Ujrzał on światło dzienne w usłudze Amazon Prime Video. I choć część pierwsza ubawiła mnie swego czasu do łez, tak „Kolejny film o Boracie” to wybitnie nieudana pseudo-komedia.

OCENA :
3/10
Borat 2 - film z 2020 roku
REKLAMA

Trudno ten film w ogóle nazwać komedią. To mieszanka quasi-dokumentu z przedziwnym reportażem-satyrą i ukrytą kamerą w jednym. Oczywiście taki był też pierwszy „Borat”, z tą różnicą, że był przy tym lepszym filmem i naprawdę bawił, choć były to żarty nie tyle na granicy dobrego smaku i poprawności politycznej, co wyraźnie te granice przekraczające.

REKLAMA

Od czasu premiery „Borata” minęło jednak 14 lat. Świat pod pewnymi względami się mocno zmienił i nie jest tak niewinny jak wtedy.

Pojawiło się wielu stand-uperów i komików, którzy również zaczęli się zwinnie huśtać na granicy poprawności politycznej, na świat przyszła cała masa seriali (aktorskich i komediowych) oraz treści na YouTubie czy innych kanałach social media, które przyzwyczaiły nas do tej stylistyki. W 2006 roku to, co wyprawiał Sacha Baron Cohen jako Borat było nie tylko szalenie odważne i zabawne w tym swoim ekstremum, ale też i w jakimś sensie nowatorskie. Dziś, w erze post-prankowej, nie robi to już takiego wrażenia, a i efekt świeżości gdzieś wywietrzał.

Do tego, co gorsza, humor Cohena jakby trochę stępiał. Oczywiście w filmie „Borat 2” zobaczymy kilka scen i pomysłów na żarty, które niejednego zapewne oburzą, a jeszcze więcej widzów uzna, że to żenująco pozbawione dobrego smaku podśmiechujki z poważnych tematów.

Nadal twórcy próbują dogryźć Żydom, urządzają dowcipne wycieczki w stronę Holocaustu, w jednej ze scen Borat zastanawia się, ile gazu potrzeba, by zabić nim wystarczającą liczbę Cyganów (to określenie Borata, nie moje [przyp. aut.]).

W jeszcze innej podjęty został temat kazirodztwa i aborcji (w jednym!). Jest cringe’owy (że tak pozwolę sobie użyć nieprofesjonalnej nowomowy) wywiad z Rudym Giulianim, po którym czułem, że muszę wziąć prysznic. Nie zabrakło też żartów z COVID-19, który według Borata pochodzi z Wuhan w... Izraelu.

borat 2 film 2020

Ale, choć może to tylko ja, nie czułem już tej samej siły rażenia co kiedyś. Może żyjemy w tak zepsutych czasach, że codzienne zastrzyki z wpisów na Facebooku i Twitterze oraz parę patostreamów na dokładkę sprawiły, że tego typu żarty przekraczające niegdysiejsze granice ogląda się z obojętnością? Albo po prostu, nie jest to już tak dobrze napisane jak we wcześniejszym filmie. Prawda leży chyba pośrodku.

Model jest ten sam co przed laty, w pierwszym „Boracie”. Sacha Baron Cohen posługuje się czymś co sam nazywam „żartem z odwróconym przeznaczeniem”. Czyli im bardziej komik się z czegoś naśmiewa, tym bardziej uwypukla absurdy danego tematu. W dwójce tym tematem przewodnim jest… feminizm. Sęk w tym, że „Kolejny film o Boracie” jedzie praktycznie na jednym grepsie oscylującym wokół odnalezionej po latach córki tytułowego bohatera i próbach sprzedania jej bogatemu amerykańskiemu politykowi na wzór Melanii i McDonalda Trumpa (jak to w filmie nazywa go sam Borat).

Co więcej, nasz bohater stara się być dobrym ojcem i wedle kazachskich przykazań trzyma swoją córkę w prawdziwej klatce; gdy zostawia ją samą, to przykuwa to ogromnej kuli na łańcuchu; zabrania jej samodzielnie myśleć i za dużo mówić, nie wspominając już o tak niewyobrażalnych czynnościach jak jazda samochodem.

Przez cały seans miałem wrażenie, że ten motyw (na poziomie tanich prowokacji rodem z YouTube'a) pasuje bardziej na jeden z wątków filmu, a nie na fabułę praktycznie całego „Borata 2”.

Sprawia to, że szybko ten potencjał się wyczerpuje.

borat 2 film amazon 2020

Sequel nie jest tak błyskotliwie napisany jak część pierwsza. I to widać. To pewnie wynik tego, że „Kolejny film o Boracie” powstawał dość szybko, zdecydowano się go też skierować od razu do streamingu, więc też pewnie kilka etapów post-produkcji mających miejsce przy okazji filmów kinowych zostało pominiętych.

W przypadku tego typu humoru całości pomagał efekt zaskoczenia. Oglądając pierwszego „Borata” trochę nie wiedzieliśmy, do czego ostatecznie posunie się tytułowy bohater, jakiej grupie społecznej „dowali" tym razem. Teraz, oglądając go ponownie, już to wiemy, więc automatycznie ten aspekt zanika, a wraz z nim spora część zabawy.

Trudno też przekroczyć kolejne granice poprawności politycznej i dobrego smaku, bowiem pierwszy „Borat” przebił z główki wszelkie możliwe ściany.

Ten film miałby sens, gdyby rzeczywiście prezentował coś wybitnie świeżego, podobnie jak poprzednik. W obecnej formie wyszła z tego jednak wtórna i dość leniwie rozpisana satyra, funkcjonująca raczej jako sklecony na szybko komentarz o stanie obecnego społeczeństwa USA tuż przed tamtejszymi wyborami prezydenckimi. Nigdy nic dobrego nie wychodzi, gdy nawet najbardziej rubaszne komedie powstają z zamiarami politycznymi.

REKLAMA

Ale „Kolejny film o Boracie” i tak zapisze się w historii kina, jako pierwsza duża i szeroko dystrybuowana hollywoodzka premiera, który powstawała już w trakcie pandemii COVID-19. Zawsze to coś.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News. 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T13:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T12:26:04+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Bohater filmu akcji Netfliksa jest większy niż Reacher, a kopie tyłki z lekkością

Netflix chętnie produkuje filmy, których zadaniem nie jest odkrywanie koła na nowo i odświeżanie konwencji, a raczej zaoferowanie odbiorcom bezpiecznej przejażdżki, która skupia się na spełnianiu gatunkowych oczekiwań - w myśl zasady, że (podobno) najbardziej lubimy te piosenki, które znamy. Czy francuski „Nokaut” spełnia swoje zadanie?

nokaut film opinie recenzja
REKLAMA

Raczej tak. Powiedziałbym, że „Nokaut” Antoine’a Blossiera zadowala się przeciętnością: nie próbuje zaskakiwać, ale i nie popełnia rażących błędów. Operuje gdzieś pośrodku, zachowawczo i bezpiecznie, dostarczając mimo tego przyzwoitą, choć bardzo konwencjonalną rozrywkę.

Bohaterem produkcji jest Bastien (Ciryl Gane, mistrz sztuk walki), aspirujący zawodnik MMA, który mierzy się w ringu ze swoim największym rywalem, Enzo. Walka jest bezlitosna, a jej przebieg i finał ustanawiają kierunek oraz ton opowieści. Starcie kończy się bowiem tragedią: Bastien, broniąc się, kontratakuje potężnym rzutem, który kończy się dla przeciwnika śmiercią. Przepełniony poczuciem winy protagonista rezygnuje ze sportu i znika bez śladu. Dwa lata później z cienia wyszarpuje go Emma, wdowa po Enzo. Stało się tak, że jej syn, Leo, zaginął, wplątawszy się uprzednio w narkotykowy półświatek. Wszystko wskazuje na to, że znalazł się na celowniku bezwzględnego gangu. Jak nietrudno się domyślić, Bastien - z poczucia moralnego obowiązku i chęci zadośćuczynienia - postanawia pomóc.

REKLAMA

Nokaut - opinia o filmie Netfliksa

Scenariusz sięga bodaj po wszystkie znajome klisze kina akcji, co zresztą jednoznacznie sugeruje powyższy zarys. Pierwsza połowa rozwija się zatem zgodnie z podręcznikową strukturą - burza (tragedia), chwilka spokoju, śledztwo, kilka dynamicznych zwrotów, wzrost napięcia. Wiele sekwencji akcji to schematy wytarte aż do bólu - takie jak efektowna bójka w klubie nocnym (wiadomo, obowiązkowy przystanek) czy pościg po klaustrofobicznej miejskiej zabudowie.

W 2. akcie tempo przyśpiesza (a gdy już się rozpędza, to nie zamierza się zatrzymać, dopóki Bastien nie przekształci każdego oponenta w krwawą miazgę) - wówczas twórcy próbują też okazjonalnie pogłębić postacie bohaterów. Miło z ich strony. Nie sposób jednak pisać o tych zabiegach jak o rozbudowanej, wielowątkowej fabule czy prawdziwych zaskoczeniach. Każdą fabularną woltę można przewidzieć, bo tekst tworzono od sztancy, a postacie pozostają chodzącymi archetypami. Większości wręcz brakuje jakiejś iskry, unikalnego pierwiastka, czegoś, co pozwoliłoby im się wyróżnić, co pozwoliłoby nam w jakiś sposób związać się z nimi emocjonalnie. Na szczęście potyczki dają radę - akcja jest surowa, intensywna, a choreografie walk atrakcyjne, przemyślane, bazujące na realistycznym tempie i zręcznie nakręcone. Ewentualne niedostatki w inscenizacji są umiejętnie maskowane neonowym oświetleniem. No i trzeba przyznać, że Gane porusza się z wielką precyzją i zaskakującą lekkością jak na swoje gabaryty - widać, że wie, co robi.

K.O.

„Nokaut” to prosty, pełen przemocy film o nierównej (czyżby?) walce z gangami narkotykowymi w Marsylii. Pod efektowną, neonową powierzchnią kryje się oczywista i wtórna opowieść o zemście, odkupieniu i poszukiwaniu wewnętrznego spokoju. Jeśli coś mniej oczekiwanego przykuło moją uwagę, to fakt, że obraz dość odważnie pokazuje, iż przestępczość w mieście nie wzrasta bez winy policji. To znaczy: jeśli chcesz oczyścić swoje podwórko, najpierw musisz zrobić porządki wśród służb.

Poza tym: nic przesadnie porywającego, nic odświeżającego, a jednak po seansie nie miałem poczucia straconego czasu. To solidny, nieco budżetowy przedstawiciel gatunku, który spełnia swoje zadanie. Miłośnicy powinni być względnie usatysfakcjonowani.

Czytaj więcej:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T13:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T12:26:04+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Wonder Woman powróci w nowym solowym filmie. Co z Gal Gadot?

Prace nad rozwojem nowego DCU trwają w najlepsze. 11 lipca 2025 r. do kin trafi oficjalne kinowe otwarcie uniwersum, „Superman”, a następnie, niecały rok później, dostaniemy „Supergirl: Woman of Tomorrow” z Milly Alcock w roli głównej. Teraz przyszedł czas na kolejną wiadomość: James Gunn i Peter Safran oficjalnie pracują nad restartem „Wonder Woman” w ramach DCU Studios.

wonder woman nowy film dc james gunn gal gadot
REKLAMA

Zgadza się: nowy film o Wonder Woman został oficjalnie potwierdzony - James Gunn, głowa kinowego uniwersum DC, zapowiedział obraz w rozmowie z „Entertainment Weekly” i dodał, że projekt jest już w fazie rozwoju. To właśnie ta ikoniczna bohaterka - wraz z Supermanem, Supergirl i Batmanem - ma stanowić kluczową postać dla nowego cyklu. 

REKLAMA

Wonder Woman - nowy film zapowiedziany. Co z Gal Gadot?

Przyznał też, że prace idą powoli, ale konsekwentnie posuwają się naprzód. 

Póki co nie wiadomo, kto wcieli się w rolę Diany Prince. Gunn potwierdził, że poszukiwania aktorki wciąż trwają, jednocześnie potwierdzając to, co wydawało się pewne, choć niektórzy wciąż jeszcze łudzili się, że będzie inaczej: Gal Gadot nie wróci do tej postaci.

To kolejny krok na ścieżce zmian wprowadzanych przez nowe szefostwo - czasy dominacji Gadot w uniwersum dobiegły końca. Plany na kolejną część filmu z jej udziałem w reżyserii Patty Jenkins zostały pogrzebane po tym, jak Gunn i Safran przejęli stery w DCU i rozpoczęli przebudowę uniwersum. Jeszcze w 2022 r. Jenkins przyznała:

Wonder Woman

Nie ogłoszono jeszcze ekipy kreatywnej nowej produkcji; szczegóły projektu pozostają ściśle tajne. Warto przypomnieć, że gdy Gunn i Safran przejęli stery, od razu wstrzymali prace nad rozwojem poprzedniej serii „Wonder Woman”, kończąc współpracę z ekipą. I trudno się dziwić: ostatni film o Dianie z udziałem Gadot został chłodno przyjęty przez widzów i krytyków, a w efekcie okazał się klapą finansową i artystyczną. Aktorka zebrała jednak wokół siebie pokaźne grono fanów, którzy chcieliby jeszcze zobaczyć ją w roli Amazonki.

Gunn - na szczęście - uparcie odcina się od wizji Zacka Snydera, z którą gwiazda wciąż była mocno kojarzona, a częsta krytyka pod adresem jej aktorskiego warsztatu raczej nie potęgowała jej szans na powrót. 

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T13:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T12:26:04+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Wielki rozwód w Warner Bros Discovery. TVN zostaje z tatą

Słynna spółka Warner Bros. Discovery ogłosiła, że przestanie istnieć jako jeden wielki byt i planuje podzielić się na dwa oddzielne podmioty. David Zaslav, jej obecny szef, sprecyzował, jak będzie ten proces przebiegał. W jaki sposób wpłynie on na polski rynek?

warner bros discovery podzial
REKLAMA

Warner Bros. Discovery istniało na rynku dość krótko. Trzy lata temu Warner Bros. zostało kupione przez Discovery, które wskutek tej decyzji wzbogaciło się na poziomie dostępnych treści, ale przejęło również niemały dług. Teraz wiemy na pewno, że dojdzie do podziału tej spółki na dwa podmioty, które będą miały swoje osobne kompetencje. Na czym będzie to polegać?

REKLAMA

Podział Warner Bros. Discovery - szczegóły

Firma poinformowała, że zostanie dokonany podział na dwie nowe spółki. Finalizacja całego procesu ma nastąpić do połowy przyszłego roku. Podmiotami, które powstaną skutek decyzji są WBD Streaming & Studios (które zajmie się sekcją filmowo-serialowo-streamingową) oraz WBD Global Networks (sieć stacjitelewizyjnych). Pierwszy będzie zarządzany przez Davida Zaslava, obecnego prezesa Warner Bros. Discovery, zaś drugi trafi pod nadzór CEO WBD - Gunnara Wiedenfelsa.

W skład WBD Streaming & Studios wejdą m.in.:

W skład WBD Global Networks wejdą m.in.:

Jaki to ma wpływ na Polskę? Co z TVN?

Jak powszechnie wiadomo, TVN, TVN24 i portal tvn24.pl wspólnie znajdują się pod władzą globalnego koncernu Warner Bros. Discovery. Dzięki połączeniu, na Max pojawiły się treści powiązane z tą telewizją. TVN wejdzie w skład WBD Global Networks. W kwietniu tego roku poinformowano, że TVN pozostanie w strukturach spółki, a zatem zdaje się, że niezależnie od podziału "na szczycie", pozycja tej stacji telewizyjnej jest niezagrożona.

REKLAMA

Więcej informacji na temat planów Warner Bros. przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T13:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T12:26:04+02:00
Aktualizacja: 2025-06-06T20:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-06T15:35:46+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Nowe sci fi wzięło Prime Video szturmem. Mamy nowy hit

Nowość science fiction w ofercie serwisu Prime Video błyskawicznie wskoczyła do TOP 10 najpopularniejszych produkcji w serwisie, choć wcześniej raczej mało kto o niej słyszał. „Rozdzieleni” to nie żaden popcornowy blockbuster, a skromniejszy obraz stawiający na suspens.

rozdzieleni prime video science fiction
REKLAMA

Andy, górnik fedrujący asteroidy, rozbija się na obcej planecie. Radiowo kontaktuje się z Naomi, nieznajomą kobietą, której kapsuła utknęła daleko od tego miejsca. Rozpoczyna się współpraca: on próbuje do niej dotrzeć, walcząc z wyczerpaniem zapasu tlenu, niebezpieczną florą i fauną planety, a jednocześnie polegając na wsparciu głosu AI wewnątrz kombinezonu. Jego cel: ocalić jedyne ludzkie istnienie, na którym zaczęło mu zależeć.

Tak prezentuje się zarys fabuły filmu „Rozdzieleni” („Distant”) z 2024 r., który ostatnio trafił do Prime Video i bardzo szybko wzbudził zainteresowanie subskrybentów - choć tak naprawdę niewiele o nim dotychczas wiedzieliśmy. Obraz od twórców „Tak to się teraz robi” (Josh Gordon, Will Speck), a w rolach głównych zobaczymy Anthony’ego Ramo („Twisters”) i Naomi Scott („Uśmiechnij się 2”). 

REKLAMA

Rozdzieleni - nowe sci fi podbija Prime Video

Obraz miał tak wąską dystrybucję na świecie, że nawet w serwisie Rotten Tomatoes znajdziemy tylko jedną prasową recenzję produkcji. Co ciekawe, debiut „Rozdzielonych” miał mieć miejsce już w 2022 r., ale ostatecznie - po kilku przesunięciach daty premiery - film spod szyldu DreamWorks Pictures zniknął z dystrybucyjnych grafików. Dopiero latem 2024 r. odbiorcy z Wietnamu mogli się z nim zapoznać.

Widzowie w komentarzach chwalą chemię między głównymi aktorami i zwracają uwagę, że całość to przeciętna, ale chwilami naprawdę przyzwoita rozrywka, która dobrze radzi sobie z równoważeniem napięcia i humoru. Z drugiej strony punktuje się wiele uchybień logicznych i niekonsekwencje fabularne. Wygląda na to, że studio Universal nie bez powodu nie uwierzyło w potencjał marketingowy czy komercyjny filmu.

Najwyraźniej jednak subskrybenci Prime Video postanowili dać produkcji drugie życie. 

Rozdzieleni
REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T13:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T12:26:04+02:00
Aktualizacja: 2025-06-06T20:16:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Ana de Armas to prawdziwy fenomen. Pytanie brzmi: skąd się wziął?

Gdy przeprowadziła się do Los Angeles, nie mówiła po angielsku. Nie przeszkodziło jej to w rozpoczęciu kariery aktorskiej w Hollywood; w dwa lata świetnie opanowała język, a po dziesięciu była już wielką, rozpoznawalną na całym świecie gwiazdą, o którą walczą największe wytwórnie filmowe. Skąd wziął się fenomen Any de Armas?

ana de armas filmy fenomen
REKLAMA

Ana Celia de Armas Caso urodziła się 30 kwietnia 1988 r. w Santa Cruz del Norte na Kubie. Dorastała w Hawanie w trudnych czasach - bez telewizji satelitarnej czy stałego dostępu do internetu, ale chętnie oglądając filmy na wideo u sąsiadów. Instynkt aktorski wykazywała od najmłodszych lat - zaczęło się od odtwarzaniu scen z filmów przed lustrem, a już w wieku 14 lat zdała do prestiżowej Narodowej Szkoły Sztuk Teatralnych w Hawanie. W wieku 18 lat przerwała naukę i podjęła decyzję, która zmieniła jej życie - wyjechała do Hiszpanii.

REKLAMA

Ana de Armas: jak to się zaczęło?

Już w 2006 r. zadebiutowała w hiszpańskim filmie „Una rosa de Francia”, jednak większą popularność zdobyła jako Carolina Leal w serialu „Internat” (2007-2010). Wówczas stała się reprezentantką młodego pokolenia aktorów, których hiszpańscy widzowie szczerze uwielbiali.

Mimo tego, de Armas świadomie porzuciła swą postać po kilku sezonach, by uniknąć zaszufladkowania. Występowała potem w kilku innych udanych produkcjach, ale jej marzenia i tak sięgały znacznie dalej. Śniła o kinie amerykańskim.

Internat

Hollywood: od zera w obcym języku

W 2014 r. przeniosła się do Los Angeles. Dopiero na miejscu zaczęła się poważnie uczyć języka. Po roku była już gotowa do prób, choć trudno było mówić o płynnej wymowie. Jej pierwsze role w USA - w filmach „Kto tam?” i „Objawienie” - jeszcze nie zapowiadały przełomu. A jednak już wówczas wzbudzała zainteresowanie: pisano o naturalności, świeżości, uroku nieoszlifowanego diamentu. W kolejnych latach pojawiła się w „Rekinach wojny” (2016 r.) i „Kamiennych pięściach”, ale to „Blade Runner 2049” z 2017 r. sprawił, że została zauważona przez świat. Rola Joi - holograficznej dziewczyny stworzonej dla samotnego protagonisty - była przejmująca, delikatna i budząca emocje.

Prawdziwa eksplozja nastąpiła jednak w 2019 r.. W „Na noże” Riana Johnsona de Armas zagrała Martę Cabrerę - imigrantkę i pielęgniarkę, bohaterkę niepozorną, ale kluczową dla całej intrygi. Choć otaczały ją wielkie gwiazdy, udało jej się uczynić ze swojego występu serce produkcji. Po premierze doczekała się nominacji do Złotego Globu i - co ważniejsze - zaczęła być traktowana jak aktorka pierwszego planu. 

Ana de Armas - Blade Runner

Bond, Monroe i budowanie statusu

W 2021 r. pojawiła się u boku Daniela Craiga w „Nie czas umierać”, gdzie sportretowała Palomę - agentkę, która swoimi zaledwie kilkoma secenami skradła show, łącząc wdzięk i skuteczność w stylu współczesnych bohaterek akcji. Odbiorcy jednogłośnie uznali jej kilka minut na ekranie za jeden z najjaśniejszych elementów widowiska.

W 2022 r. przyszedł czas na rolę życia (no, przynajmniej dotychczas) - Marilyn Monroe w kontrowersyjnym (a zdaniem wielu, w tym moim, nieudanym) „Blonde” Andrew Dominika. Obraz zebrał skrajne recenzje, ale de Armas i tak otrzymała nominacje do Oscara, Złotego Globu i BAFTA. Jej portret Monroe był nieimitacyjny, ale oparty na towarzyszących zapewne Monroe przeżyciach. Znaczy się: kruchy i bolesny, odsłaniający wewnętrzne piekło ikony kina.

W 2023 r. pojawiła się w „Ghosted”, a w 2024 r. zakończyła zdjęcia do „Balleriny”, spin-offu „Johna Wicka”, który niedawno trafił do kin. De Armas zagrała w nim główną rolę. I choć musiała udźwignąć na swych barkach spuściznę postaci, która obrosła prawdziwym kultem, podołała temu niemal niemożliwemu zadaniu. Krytycy i fani serii pozytywnie oceniają tytułową kreację.

Choć łączono ją z Benem Affleckiem i innymi znanymi postaciami, dziennikarzom trudno jest „dobrać się” do bardziej intymnych faktów z jej życia. Artystka dba o swoją prywatność. Mieszka w LA, ale często odwiedza Kubę i Hiszpanię. Unika skandali, rzadko udziela się w social mediach - konsekwentnie buduje wizerunek aktorki poważnej, świadomej i niezależnej.

Ballerina

Ana de Armas: skąd ten fenomen?

Nie szła na skróty. Z kubańskiego podwórka, przez hiszpańskie seriale, aż po światowe kino, uparcie budowała karierę na własnych warunkach. Każdą kolejną rolą potwierdzała, że za jej sukcesem stoją talent, pracowitość i intuicja aktorska. Jej fenomen wykracza poza kwestię urody - choć ta bywa początkiem narracji na temat jej kariery, to nie za sprawą wyglądu ugruntowała swą wyjątkową pozycję w Hollywood.

Krytycy i publiczność zgadzają się, że kluczowe okazały się ekranowa „obecność”. Chodzi o to, że potrafi stać się sercem kadru, a kamera bardzo ją lubi - za sprawą subtelności ekspresji i faktu, że potrafi być zarazem konkretna i eteryczna. Jej talent oparty jest m.in. na niuansie i esencjonalnym, naturalnym „byciu”. Bez większego wysiłku odgrywa kolejne emocje. W „Blade Runnerze” była przecież zaledwie hologramem, a mocno zapadła widzom w pamięć.

Dodajmy naturalną charyzmę, rzadkie połączenie kruchości i siły, transnarodowość, elastyczność kulturową i przemyślany dobór ról. Nie jest „typową Latynoską” z hollywoodzkiego szablonu, ale i nie ukrywa swojego pochodzenia. Reprezentuje nową falę globalnych aktorek, które nie wchodzą do branży za pośrednictwem stereotypu, a raczej redefiniują ścieżki obrane przez poprzedniczki.

Nie można pomijać faktu, że de Armas jest też postacią wiralową. Gify, fragmenty scen, estetyzowane kadry z jej udziałem krążą w sieci jako obiekty sympatii, fascynacji, analizy, dyskusji. Z łatwością przyciąga młode pokolenie, które widzi w niej nowy typ gwiazdy: współczesnej, wielowarstwowej, z własną tożsamością.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T13:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T12:26:04+02:00
Aktualizacja: 2025-06-06T20:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-06T15:35:46+02:00
Aktualizacja: 2025-06-06T09:57:16+02:00
REKLAMA
REKLAMA