REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Brooklyn Taxi, kolejny wakacyjny gniot od wielkiej stacji – recenzja sPlay

Czasami boję się oglądać nowe seriale, o których nikt w sumie nie słyszał – bo nikt ich nie promuje – a opis fabuły mieści się w jednym zdaniu. Zazwyczaj w takich przypadkach okazuje się, że mamy do czynienia z telewizyjnym gniotem, rzadko kiedy trafi się jakaś perełka. W wypadku "Brooklyn Taxi", ten pierwszy wariant okazał się prawdziwy.

27.06.2014
10:40
Brooklyn Taxi, kolejny wakacyjny gniot od wielkiej stacji – recenzja sPlay
REKLAMA

Po obejrzeniu "Brooklyn Taxi" przestało mnie dziwić, dlaczego tak niewiele słyszałem o tym serialu wcześniej. Powód jest naprawdę banalny – NBC chyba się go wstydzi i żałuje tego, że pożyczył produkcję od francuskiej stacji TF1. Francuska seria skończyła się w maju tego roku, w kraju bagietek i wieży Eiffla mogła cieszyć się całkiem niezłą popularnością (w końcu fabuła oparta jest o kinowy hit „Taxi” od Luca Besson), ale dlaczego Amerykanie stwierdzili, że u nich będzie tak samo?

REKLAMA
brooklyn taxi serial recenzja

Amerykańska nazwa serialu z pewnością tutaj nie pomoże, jeśli fabuła jest do niczego. Co ja piszę, fabuła jest strasznie męcząca i naprawdę ciężko wysiedzieć pełne 40 minut, nie robiąc sobie przerw na odwiedzenie facebooka czy przeglądanie internetu. Twórcy opisują swoje dzieło jako serial akcji z elementami komedii, ale ja nie znajduję ani jednego, ani drugiego – no chyba, że za komedię uznamy robienie sobie żartów ze stereotypowych gejów. W skrócie wygląda tak, że policjantka (Chyler Leigh) poznaje kierowcę taksówki (Jacky Ido), który potrafić kręcić piruety samochodem i razem rozwiązują zagadki kryminalne. Ot cała fabuła.

Bohaterowie są tak nudni, że widza absolutnie nic nie obchodzą. Dodajmy do tego nudną, kompletnie nie wciągającą akcję i beznadziejne dialogi, a wychodzi nam wakacyjny gniot – taki, który stacja może puścić, żeby tylko zapchać ramówkę. Jeszcze gorsze są wątki „komediowe”, które powodują nic więcej poza wyrazami żalu kierowanymi do scenarzystów. Bezpruderyjna matka głównej aktorki, czy gej taksówkarz podrywający policjantów? No błagam…

brooklyn taxi serial
REKLAMA

Mógłbym jeszcze dać kredyt zaufania taksówkarzowi Leo Rombie, ale tylko dlatego, że ciężko wypaść źle na tle wiecznie irytującej policjantki Caitlin Sullivan. Poważnie, ta postać nie dość, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia, to w dodatku ciągle rzuca jakieś bezsensowne zdania i obraźliwe określenie – głównie w stosunku do swojego byłego męża, agenta FBI.

Jeżeli szukacie jakiegoś zamiennika dla CSI, to "Brooklyn Taxi" z pewnością nie jest dla was. Serial ten nie nadaje się nawet dla osób, które chcą pooglądać sobie trochę Nowego Jorku, bo prawdę mówiąc nie za wiele go tam widać. Chciałbym znaleźć jakieś dobre strony "Brooklyn Taxi", ale okropnie mi ciężko.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA