REKLAMA

„Castlevania” wreszcie staje na własne nogi. Oceniamy 3. sezon produkcji Netfliksa

Po 1. sezonie byłem rozczarowany, 2. również mnie nie zachwycił, ale najnowszy too zupełnie inna bajka, wybaczcie, anime.

gods and heroes netflix anime
REKLAMA
REKLAMA

„Castlevania” w 3. sezonie zabiera nas do świata, który musi radzić sobie z konsekwencjami śmierci głównego antagonisty serii, hrabiego Draculi. I tak naprawdę to właśnie wydarzenie leży u podstaw tego, że najnowsza seria bije na głowę poprzednie.

Zaczyna się dość ostro, bo już na początku widzimy jednego z bohaterów pogrążonego w czymś na kształt marazmu i szaleństwa.

Dwójka innych przemierza szlaki wozem, a czas umila sobie gromieniem piekielnych pomiotów. Znowu jeden z antybohaterów, chce pomścić swojego mistrza, wampiry łączą się ze sobą, aby móc - gdy nie ma już najgroźniejszego z nich - rozszarpać na kawałki jego królestwo. I podczas gdy fabuła 1. i 2. sezonu gnała na złamanie karku, od czasu do czasu rzucając nam ochłapy wiedzy o głównych bohaterach, tak tutaj dostajemy z nimi chwilę „sam na sam”. Tego właśnie potrzebował ten serial – oddechu.

Cała opowieść bardzo zyskuje, gdy możemy trochę poznać ich charaktery. Chciałbym jednak, abyśmy dobrze się zrozumieli: to ciągle dość drewniane i bardzo archetypiczne postacie, ciosane niekiedy z gracją drwala po kilku głębszych, ale gdy wchodzą ze sobą w inne interakcje niż nudna (bo do ilu razy sztuka, gdy ubija się te same maszkarony?) walka. Bo ta, chociaż chwilami bywa i naprawdę efektowna i zasadniczo jest po prostu bardzo dobrze narysowana, to nie wynika z niej niemal nic więcej niż krótkotrwała radość z rozwałki.

Teraz, gdy dialogów jest więcej, zdają się one żywsze, „Castlevania” zaczyna pokazywać wreszcie złożoność wykreowanego świata.

netflix nowości w listopadzie

Subtelności tu za grosz, ale poruszane problemy natury moralnej i etycznej zaczynają wreszcie nabierać odpowiednich barw i - być może - staną się wkrótce znacznie bardziej ekscytujące. Co mnie jednak najbardziej zaskakuje, to fakt, iż w teorii najmocniejszy punkt serialu, czyli sam hrabia Drakula, okazał się zbędnym balastem, po którego zniknięciu odżył świat i bohaterowie.

Nie oznacza to jednak, że 3. sezon „Castlevanii” od Netfliksa jest bez wad.

To ciągle dość prosta, chociaż nieźle narysowana historia, pełna bardzo topornych rozwiązań fabularnych, jakby celowo grała kliszami i archetypami. Nie ma tu jednak ani trochę polotu, który umożliwiłby sprawne żonglowanie znanymi motywami. Jest za to cała masa mniej lub bardziej udanych żartów - bardzo współczesnych, dotyczących alkoholu lub mających podtekst seksualny.

Wydaje się, że twórcy chcieli odrobinę zmniejszyć skalę (i częściowo im się to udało), cały czas trwają jednak tutaj rozgrywki na bardzo wysokim szczeblu. Ta dwoistość robiła dobrą robotę w poprzedniej serii i tu sprawdza się nieźle. Dość dyskusyjni są również nowi bohaterowie drugoplanowi, jak choćby pewien wampirzy ród, ale już kapitan statku czy pewne tajemnicze bractwo wypadają na tyle ciekawie, żeby cieszyć się z ich obecności na ekranie.

REKLAMA

Nie spodziewałem się tego po poprzednich seriach, ale tu mogę powiedzieć, że przy 3. bawiłem się całkiem dobrze. Więc jeśli jesteście fanami i fankami serii, to najnowszy sezon powinien was zachwycić.

3. sezon serialu dostępny jest już w serwisie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA