W niedzielę 10 czerwca o 8:30 odszedł Christopher Lee. Aktor znany między innymi z ról Hrabiego Draculi, Hrabiego Dooku oraz czarodzieja Sarumana miał 93 lata.
Aktor zmarł 10 czerwca w szpitalu Chelsea and Westminster Hospital zlokalizowanym w Londynie. Brytyjczyk znajdował się w nim od trzech tygodni, ze względu na problemy z sercem. Małżonka Christophera Lee, z którą aktor trwał w związku przez ponad 50 lat, zdecydowała się poinformować opinię publiczną dopiero po tym, jak mężczyznę pożegnała najbliższa rodzina.
Sir Christopher Lee odszedł w wieku 93 lat, mając w swoim dorobku wiele niepowtarzalnych ról.
Sir Christopher zaczął grać już w 1950 roku, ale chyba wszyscy zgodzimy się, że to ostatnie role aktora przyniosły mu największą sławę oraz rozpoznawalność. Brytyjczyk rozpoczął swoją przygodę z kinem od filmów grozy klasy B. Był gwiazdą produkcji Hammer Horror i dopiero rola Hrabiego Draculi z 1958 roku w filmie „Hrabia Dracula” rozpoczęła jego wspaniałą karierę.
Po występach w wielu horrorach, Christopher Lee dał się poznać jako klasyczny szwarccharakter w filmie „Człowiek ze złotym pistoletem”. Dziewiąty oficjalny film o przygodach Jamesa Bonda do teraz jest jednym z ulubionych, natomiast rola Francisco Scaramangy umożliwiła aktorowi wypłynięcie na szerokie wody.
Współczesne, internetowe pokolenie doskonale rozpoznaje sir Christophera Lee za sprawą roli Sarumana we „Władcy Pierścieni”. Dwa lata od zakończenia trylogii aktor podbił serca kolejnej grupy geeków, wcielając się w Hrabiego Dooku z „Gwiezdnych Wojen”. To właśnie Dooku jest w mojej opinii jedną z najciekawszych, najbardziej niedocenianych i niewykorzystanych kreacji, jakie kiedykolwiek posiadała nowa trylogia „Star Wars”.
Zdaniem Christophera Lee, jego najważniejszą i najbardziej odpowiedzialną rolą była kreacja przywódcy Pakistanu w „Jinnah” z 1998 roku. Aktor nigdy nie doczekał się współpracy z Clintem Eastwoodem, co było jedną z jego największych ambicji.