REKLAMA

Cśśśśś! I na paluszkach do kina. Ciche miejsce to horror bliski ideału

Gdybym miał stworzyć przepis na horror idealny, wziąłbym zgraną rodzinę próbującą się odnaleźć w świecie na krawędzi apokalipsy, tajemnicze, potężne potwory i oryginalny pomysł na opowiedzenie historii. Albo wskazałbym na Ciche miejsce. Wchodzący do polskich kin horror to najlepsze, co przytrafiło się gatunkowi od premiery Get Out.

Ciche miejsce zwiastun
REKLAMA
REKLAMA

Ciche miejsce to… cichy film. Niewiele tu dialogów, bo pierwsze skrzypce gra cisza. Nieopatrzne postawienie stopy na skrzypiącym schodku czy włączenie brzęczącej zabawki równa się niechybnej śmierci. Zamieszkujące Ziemię potwory choć są ślepe, to wyczuliły się na najmniejszy odgłos, którego źródło są gotowe poszlachtować swoimi ostrymi jak zęby piły mechanicznej łapami. Dlatego rodzina, której losy obserwujemy, chodzi na bosaka po ścieżkach wysypanych piaskiem, je posiłki rękoma i komunikuje się na migi. Przestrzegania gry w ciuciubabkę można nauczyć każdego człowieka.

Jak jednak wymóc ciszę na nowo narodzonym dziecku?

ciche miejsce class="wp-image-153582"

A to dopiero pierwszy z problemów, z którymi poradzić sobie muszą rodzice. W roli wystawionego na próbę małżeństwa widzimy świetny duet: Emily Blunt i Johna Krasinskiego, czyli parę również w prawdziwym życiu. Chemię pomiędzy tą dwójką widać w kilku scenach, choć na wiele czułości nie możemy liczyć. Także w stosunku do dzieci. Tu na pierwszy plan wybija się Millicent Simmonds – niesłysząca dziewczynka, której postać zmaga się z takim samym rodzajem niepełnosprawności na ekranie. Niesamowicie trudne musi być przecież wystrzeganie się tworzenia dźwięków, kiedy nie sposób ich usłyszeć.

Świetnie napisani i zagrani bohaterowie to - obok oryginalnego pomysłu - największy skarb Cichego miejsca.

Tylko w kilku momentach zdołałem wyłapać ich nieracjonalne zachowanie, którego inne horrory są pełne. Jeśli więc kiedykolwiek przyszłoby mi żyć w świecie ogarniętym apokalipsą, chciałbym trafić na tak rezolutna rodzinę. Do zagrożenia nie podchodzą lekkomyślnie, ale starają się je przewidzieć i próbować przeciwdziałać. Boją się. Ba, wiele scen aż kipi ich strachem, ale nie wystawiają się bezsensownie na stracenie.

Nie pamiętam horroru, gdzie tak mocno trzymałbym kciuki za przeżycie bohaterów.

Trafiają się oczywiście dość tanie zagrywki w postaci kilku jump scare’ów, ale nie psuje to ogólnego wrażenia niepokoju. Duża w tym zasługa świetnej reżyserii Krasinskiego, który za kamerą pełnego metrażu staje dopiero po raz trzeci w karierze. W Cichym miejscu każda scena ma swój sens i przybliża nas do finału, dodając od siebie małą cegiełkę. Nie ma tu niedokończonych wątków czy rozgrzebanych i porzuconych historii. Opowieść Krasińskiego jest zwięzła, a przez go głęboko satysfakcjonująca. Gdyby nie drobne potknięcia Ciche miejsce byłoby horrorem idealnym.

REKLAMA

Dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa. Pozostali przypomną sobie, że genialne horrory jeszcze nie wyginęły.

PS Nie polecam kupować popcornu przed seansem. Domyślcie się dlaczego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA