REKLAMA

Czarna Pantera jest czymś więcej niż kolejnym filmem o superbohaterach. To zjawisko społeczne

Premiera Czarnej Pantery szykuje się na nie lada wydarzenie kulturalno-społeczne, przynajmniej w USA. Tamtejsza afroamerykańska publiczność jest zmobilizowana i gotowa, by całymi grupami i rodzinami odwiedzić sale kinowe. 

czarna pantera fenomen
REKLAMA
REKLAMA

Chyba nawet sam Marvel i Disney nie spodziewali się, że z kinową premierą "Czarnej Pantery" związany będzie aż taki szum. Można go chyba uznać za ruch społeczny wykraczający daleko poza popkulturę.

Już od kilku miesięcy w społeczności afroamerykańskiej panuje coś na miarę pospolitego ruszenia. Zainteresowanie filmem jest wyjątkowo wysokie, a każdy dzień przybliżający nas do premiery tylko je pogłębia. Doszło do tego, że obcy sobie czarnoskórzy mieszkańcy Stanów zamiast przywitania przypominają sobie nawzajem, ile zostało dni do premiery.

Ale to nie wszystko.

Kilka dni temu aktorka Octavia Spencer ogłosiła na swoim profilu na Instagramie, że zamierza wykupić całe kino w stanie Missisipi. Zrobi to specjalnie po to, by umożliwić czarnoskórym dzieciom z biednych rodzin obejrzenie filmu na jej koszt.

A wszystko po to, aby dzieciaki mogły zobaczyć samych siebie jako superbohaterów.

Co więcej, pochodzący z Nowego Jorku Frederick Joseph zebrał za pośrednictwem crowdfundingowej platformy GoFundMe ponad 40 tys. dolarów, by wykupić pokazy filmu w Harlemie i również w ten sposób umożliwić biednym dzieciom obejrzenie filmu. Jakby tego było mało, stworzył hasztag #BlackPantherChallenge, który namawia innych ludzi, by zrobili taką samą akcję. Akcję poparło liczne grono celebrytów, m. in Snoop Dog, Chelsea Clinton czy Viola Davis.

Szykuje się więc premiera filmowa, która wykracza poza zwykłe oglądanie superprodukcji o superbohaterach. Tym bardziej, że nie mogło być lepszego momentu na premierę "Czarnej Pantery". Od kilku już lat w USA narasta fala napięć na tle rasowym, skierowana przeciwko czarnej społeczności Amerykanów. Ciągła dyskryminacja, podskórny i mniej transparentny - ale ciągle obecny - rasizm nadal buzuje w wielu mieszkańcach Stanów Zjednoczonych.

A gdy dodamy sobie do tego kontrowersyjne działania policji, która wyjątkowo brutalnie odnosi się do Afroamerykanów, co z kolei poskutkowało licznymi przypadkami okaleczania i śmierci ludzi.

Nic więc dziwnego, że właśnie teraz jest najlepszy czas na czarnoskórego superbohatera, który przemówi do Afroamerykańskiej społeczności i stanie się ich źródłem siły oraz dumy wraz z całą swoją mitologią świata przedstawionego. Czarnym mieszkańcom Ameryki (i świata) już od dawna należy się ich własny bohater, a umówmy się, "Luke Cage" to jednak trochę nie ten poziom, tym bardziej, że serial Netfliksa jest kompletnie nieudany.

Ten ruch społeczny ma też swoje przełożenie na rzeczywistość.

Firmy analizujące obecne i przyszłe zarobki filmów w kinach oszacowały, że "Czarna Pantera" może liczyć na rekordowe otwarcie. Mówi się o kwocie w okolicach nawet 120 mln dolarów w pierwszy weekend w Stanach.

Byłoby to wtedy jedno z największych otwarć w historii, zwłaszcza że mamy do czynienia ze względnie nieznanym wcześniej superbohaterem. Jeśli film okaże się dobry (a pierwsze głosy zza oceanu donoszą, że tak jest), to może on też liczyć na tzw. długie nogi, czyli wolno spadającą widownię. Oznacza to, że w samej Ameryce jest on w stanie zarobić przynajmniej 400 mln dolarów. Byłby to bez wątpienia jeden z najbardziej kasowych solowych filmów o superbohaterach.

Wiele wskazuje na to, że "Czarna Pantera" stanie się takim samym fenomenem pośród targetu tego filmu, jak w zeszłym roku "Wonder Woman", która zmobilizowała masy kobiet do solidarnego wyjścia do kina i wyśrubowania fantastycznego wyniku ponad 821 mln dolarów. Bardzo prawdopodobne, że "Czarna Pantera" osiągnie porównywalny wynik. Fenomen w Ameryce z pewnością sam w sobie zadziała jak świetny marketing.

REKLAMA

Premiera Czarnej Pantery już 14 lutego 2018.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA