REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Czy warto było czekać na nową płytę Lany Del Rey? Sprawdzamy

Już po pierwszym odsłuchu mam wrażenie, że warto było czekać. Mimo że Lana Del Rey serwuje w dużej mierze dobrze nam znane patenty.

19.03.2021
18:54
Czy warto było czekać na nową płytę Lany Del Rey? Sprawdzamy
REKLAMA
REKLAMA

Dla jednych bezsprzeczna królowa melancholii, dla innych symbol amerykańskiego kiczu – Lana del Rey od lat trzyma się podobnej estetyki muzycznej. Choć siódmy album artystki jest o wiele bardziej intymny niż chociażby poprzedni, czyli „Norman Fucking Rockwell”, jeśli czekacie na nową porcję nostalgii i smęcenia, znów możecie liczyć na Lanę.

„Chemtrails Over the Country Club” zaczyna się od opowieści o tęsknocie za przeszłym, może prostszym życiem.

Narratorka była kelnerką, miała 19 i wydawało jej się, że daje radę. Kawałek może nie jest najlepszym reprezentantem tego, co dalej słychać na płycie, ale takie tęskne tropy to nie nowości u Del Rey, więc numer jako wstępniak sprawdza się idealnie. Nie dajcie się jednak zwieść - dalej może i będzie jeszcze bardziej intymnie, ale już nie tylko tak smętnie.

Piosenki Lany zawsze mocno przesiąknięte były amerykańskim klimatem, nawiązaniami do americany, country czy folku. Na nowym albumie piosenkarka wielokrotnie odnosi się też do amerykańskiej popkultury, co działa tylko na jego korzyść. Im dalej w las, tym więcej nawiązań. I to nie tylko tych muzycznych. Tytuł Wild at Heart to odwołanie do kultowego filmu Davida Lyncha o szalonej miłości uciekinierów Sailora i Luli, co z kolei jest wprost wymarzoną inspiracją dla piosenki Lany Del Rey. Piosenki zbudowanej na wysokich dźwiękach, snującej się melodii i narracji o miłości, która wnosi tyle samo dobra, co zła i zniszczenia.

REKLAMA

Dalej (W piosence Dance Till We Die) piosenkarka wspomina choćby o trzech wielkich bohaterkach muzyki: Stevie Nicks, Joni Mitchell i Joan Baez. Zresztą kolejny kawałek, For Free, to cover piosenki Joni Mitchell, który razem z Laną Del Rey wykonały także Zella Day i Weyes Blood. Odnoszę wrażenie, że artystka na „Chemtrails over the Country Club” przenosi swoją uwagę z sennych amerykańskich miasteczek na pojedynczych bohaterów, dając im więcej głosu w swoich opowieściach. Szczególnie otaczającym i inspirującym ją kobietom. Ta delikatna zmiana przekazu może nie jest dostrzegalna na pierwszy rzut oka, dlatego warto płycie dać więcej niż jedną szansę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA