Da się zrobić lepszy serial niż 24 Godziny? Z Seanem Beanem jest to możliwe – Legends, recenzja sPlay
Nigdy jakoś nie byłem fanem 24 Godzin, ale zawsze doceniałem klimat i format serialu, poza tym dobrze się oglądało Kiefera Sutherlanda (Jack Bauer), który kopie tyłki terrorystom. Od niedawna jednak, na horyzoncie (stacji TNT) pojawił się konkurent w postaci "Legends". W tym serialu, to Sean Bean ma kopać tyłki wrogom rządu USA i póki co, wychodzi mu to całkiem przyzwoicie. Wreszcie trafił się jakiś przyzwoity serial sensacyjny, który może konkurować z "24 Godzinami".
Nie jestem jednak bardzo zdziwiony tym faktem skoro za produkcję TNT odpowiada Gordon Howard, ten sam człowiek, który współtworzył "24 Godziny". A jak pojawiło się jeszcze nazwisko Beana w obsadzie, to byłem już pewien, że w najgorszym wypadku, czeka mnie 40 min z „tylko” przyzwoitym serialem. Koniec końców, "Legends" okazało się na tyle interesujące, że na pilotażowym odcinka, moja przygoda się z tym serialem się nie skończy.
A to wszystko zasługa Seana Beana, który wciela się w rolę Martina Oduma, agenta F.B.I., który pod przykrywką (Lincoln Dittman) stara się rozpracować organizację terrorystyczną grożącą amerykańskiemu rządowi. Odum – przy okazji swojej misji – odkrywa jednak, że jego tożsamość może być nie do końca prawdziwą , a przynajmniej tak prawdziwą, jak mu się zdaje. Za sprawą tajemniczego jegomościa, dotychczasowe życie agenta F.B.I. stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Na początku trzeba przyznać, że fabuła "Legends" jest bardzo oklepana i gdyby nie rola Beana, o "Legends" chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Tym bardziej, że pozostała część obsady wydaje się, jakby połknęła kij od szczotki, a następnie z wielkim bólem próbowała go wydalić. Motyw agenta poszukującego prawdziwej tożsamości przemykał się już nie raz w filmach sensacyjnych/thrillerach politycznych, więc z początku ogarnęło mnie ziewanie, ale Legends mimo używania klisz potrafi wciągnąć. A to dzięki jednej, skromnej tajemnicy, która pewnie będzie mnie przyciągać przed ekran na kolejne odcinki – czym jest „legenda” (tytułowe „legends”)?
Prawie wszyscy wokół Oduma zdają się wiedzieć o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi, a biedny agent F.B.I. zdaje się być tylko marionetką w rękach swoich przełożonych. Początkowy wróg zdaje się być marnym zagrożeniem, gdy zaczyna się mieć do czynienia z… rządem USA. Odum stara się znaleźć (najpierw z oporami) odpowiedź na podstawowe pytanie „kim jestem?” i dzięki bogu nie czyni tego używając granatów i mięśni, a swojej inteligencji.
Odum należy właśnie do tej kategorii agentów, którzy nie potrzebują totalnej rozwałki aby osiągnąć swój cel. Póki co, agent F.B.I. wydaje się być małą myszką uwięzioną w labiryncie, ale z odcinka na odcinek, gdy akcja zacznie się zagęszczać, Odum dostanie pewnie nową parę cohones i zagra wszystkim na nosie. "Legends" nie należy do najdynamiczniejszych seriali (na tym polu przegrywa z "24 Godzinami"), ale za sprawą głównego bohatera, zdaje się być naprawdę interesującą propozycją. Niesamowicie ciekawi mnie, jak twórcy rozwiną swój pomysł („legends”) i mam nadzieję, że nie sięgną po więcej utartych schematów oraz dosypią coś do kawy pozostałym aktorom.