Pierwszy miesiąc wakacyjnej wolności już na nami. No, właściwie to Wami, ale kto by tam przejmował się dolą redaktorów sPlay.pl. Znacznie ważniejszy od nich samych jest pomysł na wakacje, który dla Was dostarczamy, a pomysłów nam nie brakuje.
Co łączy te wszystkie produkcje? Po pierwsze, są za darmo. Po drugie, punktujemy ich największe zalety i największe minusy, ułatwiając Wam wybór. Po trzecie – całkiem sporo z nich stoi na naprawdę wysokim poziomie, dając zabawy na wiele dni, o ile nie tygodni, w cenie wydychanego przez Was powietrza.
NEVERWINTER
Na to MMORPG czekałem bardzo, bardzo długo. No, „czekałem” to może zbyt duże słowo, ale jako fan papierowego RPG, Dungeons & Dragons oraz uniwersum Forgotten Realms, przyglądałem się wszystkim informacjom związanym z tym projektem. Neverwinter Online znajduje się obecnie w fazie beta i każdy może zapoznać się z tym tytułem, powracając do legendarnego miasta, w którym miłośnicy cRPG wykonali setki zadań, zdobywając dziesiątki kolejnych poziomów.
DLACZEGO WARTO?
Głównie ze względu na kapitalny system walki. Ten jest bardzo zręcznościowy i w niczym nie przypomina zabawy znanej z World of Warcraft. Chociaż nieodłączny pasek z umiejętnościami dalej jest obecny, będąc jednym z najważniejszych filarów MMORPG, dynamiczne starcia wyraźnie odstają od reszty konkurencji. Unikanie strzał, turlanie się po ziemi, odskoki, doskoki, blokowanie czy pojawianie się za plecami przeciwnika – Neverwinter Online daje ogromną satysfakcję z walki, a walki jest w tym tytule na potęgę.
Poza konfrontacją z setkami przeciwników wałęsających się po mapie, tylko czekając na ubicie ich przez graczy, Neverwinter to po prostu bardzo solidny kawałek kodu. Znajduje się tutaj wszystko, czego wymaga przecięty fan produkcji MMORPG. Mamy więc ciężkie do pokonania lochy, możliwość posiadania wierzchowca, system odpowiedzialny za rzemiosło („crafting”) oraz dziesiątki poziomów do nabicia. Wszystko scala w sobie naprawdę ładna grafika.
Niespotykanym nigdzie indziej rozwiązaniem jest tak zwana „Odlewnia”, za pomocą której gracze, niczym mistrzowie gry z prawdziwego zdarzenia, są w stanie tworzyć misję i scenariusze do pokonania dla pozostałych bywalców wirtualnego świata Neverwinter. Jak wiadomo nie od dzisiaj, wyobraźnia graczy nie zna granic, toteż twórcy jednym, prostym sposobem zapewnili sobie wieloletnią świeżość tytułu, zrzucając na karb graczy projektowanie kolejnych zadań. Po prostu geniusz.
DLACZEGO MOŻNA SOBIE ODPUŚCIĆ?
Dla fana poprzednich gier w uniwersum, to jest Neverwinter Nights, kontakt z produkcją Cryptic jest bardzo bolesnym doświadczeniem. Klimat wcześniejszych odsłon zupełnie wyparował. Po ulicach gigantycznego miasta paraduje plejada rzadkich ras, sama Perła Północy z kolei nijak ma się do swojego oryginalnego stanu, który możecie pamiętać z podręczników do papierowego systemu Role-Play. Na potrzeby gatunku MMO Neverwinter doznało wielkiej krzywdy, która w oczach fana Dungeons & Dragons zawsze boli tak samo, kiedy powracam w strony północnego Faerunu.
AION
Aion miał zrewolucjonizować gałąź gier MMORPG. Ilość rewelacji związanych z tym tytułem była wręcz przytłaczająca. Od abonamentu opartego na tym, ile godzin grasz, przez możliwość swobodnego lotu anielskich i diabelskich graczy, na geo-politycznym konflikcie kończąc. Wyszło… nie, nie wyszło źle. Aion to całkiem solidna produkcja. Tyle tylko, że nie na tyle dobra, aby wykroić sobie kawałek tortu w segmencie ludzi, którzy są skorzy do płacenia abonamentu. Aion okazał się ogromną, pustą w środku mydlaną bańką, która w parę miesięcy po premierze pękła z głośnym hukiem. Twórcy zostali zmuszeni do przejścia na darmowy model dystrybucji, co, stwierdzając po kilkunastu godzinach spędzonych na serwerach free-to-play, chyba wszystkim wyszło na dobre.
DLACZEGO WARTO?
Ze względu na doznania audio-wizualne. Aion to jedna z najładniejszych gier MMORPG, działająca na niesamowicie elastycznym Unreal Engine 3. Dzięki dobrodziejstwom tego silnika gracz może stworzyć przepięknych bohaterów, stworzonych na charakterystyczną, długonogą, nieco japońską modłę.
Bohaterowie Aionu to klony boskiego Apollo, jeden piękniejszy od drugiego. Seksowne, anielskie niewiasty przeplatają się tutaj z wyzywającymi, diabelskimi mężczyznami, wspólnie walczącymi z bezwzględnymi Balaurami.
Pierwsze dziesięć poziomów to prawdziwa frajda. Gra pomaga nam stanąć na nogach, zasypuje nas ciekawymi możliwościami, jednocześnie pokazując, że bardzo dobrze wybraliśmy, ściągając klienta właśnie tej gry. Niemal wszystko tutaj zachwyca – grafika, system walki, nieco mniej dynamiczny od Neverwinter, ale równie wciągający oraz skrzydlate możliwości sterowanych przez nas, nienaturalnie pięknych herosów. Po prostu cud, miód i orzeszki.
DLACZEGO MOŻNA SOBIE ODPUŚCIĆ?
Niestety, po zdobyciu pierwszych dziesięciu poziomów, Aion obnaża swoje prawdziwe szaty. Te nie są już szczegółowe i seksowne, wzbudzając uczucie pożądania. Po kilkunastu godzinach z tą produkcją zdałem sobie sprawę, na czym naprawdę polega zabawa z tym tytułem. Na nieustannym, monotonnym „grindowaniu”, czyli pokonywaniu kolejnych wrogów, zdobywając następne poziomy doświadczenia.
Możecie w tym miejscu napisać, że przecież każde MMORPG polega właśnie na tym. Tak i nie. Nawet, jeśli nabijanie, bo inaczej nie da się tego nazwać, kolejnych poziomów doświadczenia jest kluczowym i najważniejszym elementem rozgrywki, w gestii twórców należy ten proceder jak najbardziej umilić graczowi, przykrywając żmudną, jednostajną praktykę pod płaszczem innowacyjności i zienności. To udało się na przykład Neverwinter i właśnie na tym polu twórcy Aion odnieśli największą porażkę. Ponadto, typowe „grinowanie” wcale nie musi być najważniejszym elementem zabawy, co udowodnił drugi Guild Wars, spychając wyznawców „jak najwyższego poziomu” na drugi plan.
No dobrze, skoro walka z wałęsającymi się po lokacjach przeciwnikami przestaje sprawiać frajdę, zawsze można skupić się na rywalizacji z innymi graczami. Niestety, tutaj twórcy z NCSoft znowu zaliczyli plamę. Ogromne, podniebne starcia, tak szumnie reklamowane w materiałach prasowych, są jednym z największych gwoździ do trumny tego tytułu. Wieloosobowe batalie z innymi graczami są po prostu niegrywalne. Nie tyle za sprawą samej mechaniki, co technologii stojącej za serwerami. Przeprowadzone na sporą skalę bitwy to jedna, wielka, internetowa czkawka, uniemożliwiająca komfortową zabawę.
Bolą również liczne ograniczenia dotyczące latania, firmowanego jako jedna z najciekawszych nowości w gatunku MMORPG. O swobodnym zdobywaniu niebios możecie zapomnieć. Gracza ograniczają niewidzialne ściany, które od zawsze wzbudzały we mnie nieproporcjonalną do sytuacji dawkę agresji. Latać po prawda możemy, ale jedynie po niewidzialnym sznurku, dokładnie tak, jak zaplanowali to sobie twórcy.
Druga część wakacyjnych propozycji na darmowe MMO niebawem.