REKLAMA

Nie znoszę policyjnych seriali, ale dałem szansę włoskiemu hitowi Netfliksa. Czy dorównał oryginałowi sprzed lat?

"Gliniarze to dranie: Serial" ("ACAB: La serie") to włoska produkcja z 2025 roku, stanowiąca odcinkowe rozwinięcie popularnego i docenionego filmu "Gliniarze to dranie" z 2012 roku, reżyserowanego przez Stefano Sollimę. Sollima to twórca, z którym dotychczas - w większości przypadków - było mi bardzo po drodze. Miałem nadzieję, że za jego sprawą po raz pierwszy obejrzę skupioną na pracy policji produkcję z przyjemnością. Niestety, serialem zajął się Filippo Gravino.

gliniarze to dranie serial netflix opinie recenzja
REKLAMA

Oryginalny film „Gliniarze to dranie” z 2012 r. był naprawdę niezły. To jedno z najwcześniejszych pełnometrażowych dzieł Stefano Sollimy, mistrza brutalnych, wiarygodnych kryminałów, który w kolejnych latach dał nam naprawdę udane produkcje. Były to m.in „Suburra”, „Sicario 2” czy 10 epizodów absolutnie wybitnej „Gomorry”, prawdopodobnie najlepszego włoskiego serialu w historii (w przeciwieństwie do „Suburry” - znacznie przewyższającego wersję filmową). Szkoda, że ikoniczny już we Włoszech twórca nie maczał palców w nowej produkcji Netfliksa - „Gliniarze to dranie: Serial” okazało się najsłabszym serialowym rozwinięciem kryminalnych filmowych hitów.

Akcja nowej produkcji koncentruje się na rzymskiej jednostce prewencyjnej policji, której członkowie zmagają się z konsekwencjami tragicznej interwencji podczas demonstracji w Val di Susa. Po poważnym zranieniu dowódcy, zespół prowadzony przez Ivano „Mazinga" Valentiego (Marco Giallini), Martę Sarri (Valentina Bellè) i Salvatore Lovato (Pierluigi Gigante) staje przed trudnym wyzwaniem oddzielenia życia zawodowego od prywatnego. Obowiązki służbowe przenikają się z osobistą krucjatą; rosnąca presja, modelujące etykę niczym plastelinę emocje i coraz bardziej szwankujące poczucie sprawiedliwości nie pomagają w zachowaniu profesjonalizmu.

REKLAMA

Gliniarze to dranie: serial - opinia o produkcji Netfliksa

Miało być brutalnie, intensywnie i prowokująco, a w zamian za to jest po prostu nieciekawie. Nie lubię posilać się argumentami takimi jak „nuda” w kontekście filmów czy seriali, bo jest to wrażenie subiektywne, względne i niepodlegające sensownej dyskusji - a jednak nie sposób nie odnieść się tak to „Gliniarzy”, tym bardziej mając porównanie w postaci filmowego oryginału czy innych podobnych włoskich produkcji. Bo choć podejmowana tematyka jest w istocie intrygująca, to ogranie jej przydługimi, przegadanymi i wtórnymi sekwencjami nie tylko ją rozwadnia, lecz najzwyczajniej w świecie zniechęca do kontynuowania seansu kolejnych blisko godzinnych odcinków.

Gliniarze to dranie - Netflix - ACAB - zwiastun

Serial faktycznie skupia się na dramatach poszczególnych członków specjalnej jednostki policyjnej, które są przeplatane jedynie nielicznymi akcjami w terenie. I choć całość wnika dość głęboko w skomplikowane relacje pomiędzy funkcjonariuszami policji a społeczeństwem, nie unika trudnych spostrzeżeń (nadużycia władzy, moralne dylematy oraz wpływ stresującej pracy na życie osobiste funkcjonariuszy), to najzwyczajniej w świecie nie potrafi wydobyć z nich sedna, nakreślić w sposób przejmujący i angażujący, chwycić za gardło. „ACAB” straszliwie się dłuży, w pewnym momencie zaczyna męczyć stopniem przegadania - i jest to kolejna opiniowa klisza, której zazwyczaj unikam jak ognia, tym bardziej, że osobiście bardzo lubię tak zwane „przegadane” dramaty. O ile stoi za nimi zdolny scenarzysta, rozumiejący naturę człowieka i jego profesji, potrafiący umiejętnie tchnąć życie, ludzkie rozedrganie i wiarygodność w dialogi. „Gliniarze” mają z tym, niestety, olbrzymi problem. Z założenia gęsty klimat rozwiewa się, ulatuje, a ja jestem przekonany, że produkcja zyskałaby na fabularnym skondensowaniu, na redukcji o kilka epizodów.

Nie jest to jednak serial całkiem nieudany. Filippo Gravino jako reżyser zasługuje na uznanie przynajmniej pod względem brudnej autentyczności - realistycznego przedstawienie codziennych wyzwań policyjnej służby. Sceny akcji są dynamiczne, a jednocześnie nieprzerysowane, co dodaje. Realizowane w Rzymie i dolinie Val di Susa zdjęcia mieszają estetykę uliczną z historycznym pięknem, podkręcając unikalną lokalną atmosferę. Fajnie to wszystko wygląda.

Czytaj więcej:

Dowozi również obsada. Marco Giallini w roli „Mazinga” buduje niemal dokumentalnie przekonującą kreację doświadczonego policjanta, który stara się utrzymać jedność zespołu w obliczu narastających problemów. Z kolei Valentina Bellè jako Marta wnosi do serialu więcej głębi emocjonalnej, portretując zmagania młodej funkcjonariuszki w męskim, zdominowanym przez hierarchię środowisku.

Poza tym jest raczej mdło i przewidywalnie, a ilość straconego czasu (przy jednoczesnym lekceważeniu niektórych wątków) jest tak ogromna, że naprawdę trudno to usprawiedliwić. Solimo, wróć!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA