REKLAMA

Sequel "Piep*zyć Mickiewicza" da się oglądać. Ale do dobrego filmu wciąż daleko

Pierwsza część była trochę rodzimą wersją "Szkolnej imprezki", trochę zapóźnioną reinterpretacją "Młodych gniewnych" i w pełni polskim gniotem. "Piep*zyć Mickiewicza 2" robi ogromny krok w przód. W przeciwieństwie do poprzednika sequel da się bowiem oglądać. Wcale nie znaczy to jednak, że z przyjemnością.

piepzyć mickiewicza 2 recenzja netflix
REKLAMA

Scenarzysta Kacper Szymański i reżyserka Sara Bustamante-Drozdek to wciąż wapniaki, które o problemach współczesnej młodzieży wiedzą tyle, ile zobaczyli w paradokumentalnej "Szkole". Swoją opowieść kierują do zetek, więc próbują przemawiać nowoczesnym językiem produkcji Netfliksa, ale ciągle tęsknią za szlagierami milenialsów. Dlatego liceum w "Piep*zyć Mickiewicza 2" pozostaje mitologizowanym high school, a bohaterowie są nie tyle chłopakami z blokowisk, co z amerykańskich filmów. Tym razem już nie z "Młodych gniewnych" lecz "American Pie".

W Dantem i jego ekipie próżno szukać iskry współczesnych fajnodzieciaków. Bohaterowie nie tylko ubierają się, jakby im grunge w duszy grał, ale też nie dostali memo od "21 Jump Street", żeby nie nosić plecaka na jednym ramieniu, bo można się nabawić problemów z kręgosłupem. Za to na swój sposób próbują walczyć o inkluzywność. Kiedy w ich klasie pojawia się nowy kolega, który jest w spektrum autyzmu, postanawiają pomóc mu wkroczyć w życie seksualne. Właściwie to na siłę go w nie wpychają. Tu zabierają go na 18-stkę, żeby oglądał z nimi pornola (wspaniała rola Piotra Witkowskiego), a gdzie indziej uczą tekstów na podryw.

REKLAMA

Piep*zyć Mickiewicza 2 - recenzja filmu

Nie powiem, "Piep*zyć Mickiewicza 2" kilkukrotnie trafiło w moje poczucie humoru. Nie jestem jednak do końca przekonany, czy tych parę tekstów i sytuacji rzeczywiście było zabawnych, czy po prostu w kontekście reszty suchych żartów wydawały się błyskotliwe. Bo tak jak w przypadku jedynki mamy do czynienia z filmem, który na siłę próbuje być niegrzeczny, ale uważa, żeby nikogo przy tym nie urazić. Dlatego bohaterowie to takie kochane urwisy. Lubią nabroić i rzucać seksistowskimi odzywkami, ale nie pozwalają nikogo dręczyć, a seksualnymi przechwałkami maskują tylko pragnienie bliskości.

Piep*zyć Mickiewicza 2 - recenzja

Dopóki narracja skupia się wokół inicjacji Korka, opowieść składa się w spójną całość. Wydaje się wręcz, że twórcy i aktorzy świetnie się bawią, serwując nam kolejne żarty o seksie. FIlm ogląda się przez to bez bólu towarzyszącego seansowi jedynki. Reżyserka zaczyna chyba w końcu rozumieć, na czym polega gatunek i chce nas wraz z Szymańskim rozbawić. W pewnym momencie obydwoje przypominają sobie jednak, że mają nam coś do powiedzenia. Ale ten egzamin z łączenia rozrywki z dydaktyzmem mają do poprawki.

Na pewno szanuję "Piep*zyć Mickiewicza 2" za sposób, w jaki krytykuje szkołę. Nawet jeśli lukruje ten obraz, placówkę edukacyjną pokazuje jako wylęgarnię patologii. Liceum staje się miejscem kształtowania szkodliwych postaw społecznych. To przestarzała, skostniała instytucja uosabiana przez dyrektora Bobika, który najchętniej zakazałby seksu, a autystycznego Korka z miejsca wyrzucił, bo mu miejsce w rankingu obniży. Pokazuje to, jak bardzo system rozmija się z rzeczywistością i jest zupełnie nieuwrażliwiony na potrzeby nastolatków, szczególnie tych wymagających indywidualnego podejścia.

Reformę systemu edukacji ponownie przeprowadza Jan Sienkiewicz, którego twórcy tym razem spychają na dalszy plan i zaniedbują. Mota się co jakiś czas po ekranie tylko po to, aby dopiero na koniec odegrać istotną rolę. Bo w ostatnim akcie wracają wątki, o których razem z Szymańskim zdążyliśmy na długi czas zapomnieć, kiedy śmialiśmy się i dokazywaliśmy z chłopakami. Jedna krótka lekcja indywidualna musi nam więc wystarczyć za usprawiedliwienie całkiem sporej sympatii nowego ucznia do wyluzowanego nauczyciela. Cieszę się więc, że pierwsza zapowiedź filmu sprowadzała się do pokazania zdjęcia ze scenariuszem, bo inaczej nie uwierzyłbym, że Bustamante-Drozdek z jakiegoś korzystała.

Szlachetnych intencji "Piep*zyć Mickiewicza 2" odmówić nie można. Do swoich racji film przekonuje jednak jak profesor Pimko do tego, że Słowacki wielkim poetą był. Film nie cierpi subtelności i nabiera nieznośnego dydaktycznego charakteru, gdy korzystanie z "zajebistych metafor" staje się wyznacznikiem kompetencji społecznych, a aktorka porno ze łzami w oczach mówi o prawdziwych potrzebach kobiet. Działając w myśl zasady tell don't show, produkcja upraszcza i przejaskrawia podejmowane tematy, przez co óczy zamiast uczyć.

Nastawienie na przejrzystość sprawia, że "Piep*zyć Mickiewicza 2" staje się filmem prostackim. To leniwa opowieść, która nie potrafi wyjść poza zdarte klisze i najbardziej prymitywne skojarzenia. Oczywiście, nic tak nie podkreśla wyoutowania bohatera jak Creep, ale piosenkę Radiohead wykorzystywano w tym kontekście już tyle razy, że tu sprowadza się do pozy - brzmi dobrze, ale nie dodaje już żadnej głębi. Ale to właśnie tego typu produkcja, co próbuje być masna, a wypada co najwyżej klawo.

Premiera "Piep*zyć Mickiewicza 2": 24 stycznia w kinach.

REKLAMA

Więcej o polskich filmach poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA