Na Netfliksie wylądował nowy serial o bezwzględnym stalkerze. Widzieliśmy „Dirty John”
Piękna, dojrzała, ustatkowana, odnosząca sukcesy, doświadczona i spragniona miłości - czy można sobie wyobrazić lepszy i łatwiejszy cel dla stalkera-uwodziciela? Pewnie już znacie odpowiedź. I wybaczcie spoiler, ale zapewne już i tak wiecie, o czym opowiada serial „Dirty John”.
OCENA
Historię napisała rzeczywistość, zaś scenarzyści serialu poznali ją dzięki podcastowi Los Angeles Times. Audycja opowiadała o mężczyźnie, którzy przez lata oszukał wiele kobiet. Choć wcale nie był geniuszem zła i przebiegłości. Po prostu dobrze wiedział, jak wykorzystać słabości swoich ofiar.
Serial, który kilka dni temu pojawił się na Netflix Polska, przedstawia nam Johna Meehana (Eric Bana) w momencie, gdy ten poznaje Debrę Newell (Connie Britton). Debra jest właścicielką biura architektury wnętrz, odnosi sukcesy w życiu zawodowym, jednak w prywatnym wiedzie jej się nie najlepiej. Ma za sobą 4 rozwody, skomplikowane relacje z córkami, a w przeszłości jej najbliższą rodzinę spotkała wielka tragedia. Kobieta jest zatem świetnym celem dla Johna, którego poznaje na portalu randkowym. Ten z kolei przedstawia się jako lekarz anestezjolog, jest nieco roztrzepany, ale przy tym uroczy. Już na pierwszym spotkaniu potrafi owinąć sobie Debrę wokół palca. Tej jednak wydaje się, że cały czas ma nad wszystkim kontrolę.
Debra jeszcze nie wie.
Za to jej córki od początku coś podejrzewają. Z zaciekawieniem ogląda się ich starania o dotarcie do prawdy na temat tajemniczego Johna. Zawiązanie akcji od samego początku sugeruje, że zaraz coś pójdzie nie tak. Zaś sam John jest dla Debry niemożliwie słodki. Co swoją drogą jest mocno przerysowane (każdego ranka koktajle owocowe serwowane do łóżka, ustawianie odpowiedniej temperatury wody przed wejściem pod prysznic - srsly?). Gdy mężczyzna wkupuje się w łaski swojej nowej partnerki, z którą wkrótce zamieszkuje, zaś potem bierze spontaniczny ślub w Vegas, cała rodzina już wie, że wszystkie opowieści na temat przeszłości Johna są wyssane z palca. Mężczyzna ma na koncie kilka wyroków, m.in. za stalking, kradzieże i włamania.
Pierwsze odcinki serialu „Dirty John” ogląda się w wielkim napięciu - podobnie jak w przypadku produkcji „You”, która niedawno zadebiutowała na Netfliksie. Jednak mniej więcej od połowy serii, czyli od momentu, w którym Debra odkrywa, kim tak naprawdę jest jej mąż, produkcja traci tempo i robi się coraz bardziej nużąca. Z całkiem dobrze zapowiadającego się thrillera przeobraża się w operę mydlaną z dreszczykiem grozy. Zaś sama Debra zaczyna irytować naiwnością i tym, że kupuje kolejne idiotyczne bajeczki mężczyzny.
Siłą rzeczy w tego typu produkcji trudno o suspens - jesteśmy z góry uprzedzani o tym, czego dotyczy fabuła. Możemy w tej sytuacji liczyć na dobrze rozpisaną historię i ciekawie zagrane role. Co do tego pierwszego - bywa różnie. Razem ze wspomnianym spadkiem tempa, również i fabuła w pewnym momencie zaczyna kuleć. Jeśli zaś chodzi o kreacje aktorskie - główni bohaterowie nie zawodzą. Eric Bana świetnie portretuje cynicznego stalkera, który potrafi żonglować emocjami i nastrojami. Z kolei partnerująca mu Connie Britton jako bezbronna i naiwna ofiara jest w każdym calu wiarygodna. Niewiele dobrego powiedzieć mogę o rolach drugoplanowanych, które w stosunku do pierwszej pary pozostają daleko w tyle.
„Dirty John” opowiada w dość pobieżny sposób o przemocy, która może jawić się pod różnymi postaciami.
Jednak nie sama przemoc jest tu najważniejszym tematem. Chodzi bardziej o łatwość, z jaką można wplątać się w pułapkę. I przez długi czas niczego nie dostrzegać. Z tej perspektywy historia Johna szokuje i przeraża. Szczególnie, że jego działania były powtarzalne, a mimo to nikomu nie udało się go na czas powstrzymać.