REKLAMA

Disney+ ukrył przed nami porządną rozpierduchę. Lepszego filmu akcji na weekend nie znajdziesz

BANG! WRUM! BUM! PIF-PAF! - tak w sumie wypada streścić "12 rund". Akcja w tym filmie nie zwalnia ani na moment. Z każdą chwilą robi się coraz szybciej, bardziej i mocniej. Zadyszkę z tą produkcją złapiecie na Disney+.

12 rund filmy akcji disney co obejrzeć
REKLAMA

Jeśli chodzi o kino akcji na Disney+, to wiadomo: Marvele. Jest też trochę oldschoolowej sensacji w stylu "Air Force One", "Wielkiej draki w chińskiej dzielnicy" czy "Speed". To właśnie tego typu produkcje na platformie najgłośniej domagają się uwagi fanów gatunku, zagłuszając skromniejsze, aczkolwiek interesujące tytuły. "12 rund" ani żadnym hitem nie było, ani też nie doczekało się statusu kultowego. Właściwie trudno nawet stwierdzić, czy można je nazywać pełnoprawnym filmem. To raczej reklama Johna Ceny.

"12 rund" wyszło pod szyldem WWE Studios, które powstało, aby promować największe gwiazdy WWE. A w 2009 roku w największej federacji wrestlingu na świecie nie było nikogo popularniejszego niż John Cena. Jego kariera aktorska miała dopiero nabrać rozpędu, ale w tamtym momencie na swoim koncie miał tylko udział w innym akcyjniaku wytwórni "Marine". Po raz drugi przyszło mu więc udowadnia, że przed kamerą potrafi kopać tyłki równie widowiskowo, jak na ringu.

12 rund - film akcji na Disney+

REKLAMA

John Cena wciela się w policjanta, któremu w dużej mierze przypadkowo udaje się schwytać groźnego przestępcę. Dostaje dzięki temu awans i życie układa mu się całkiem nieźle. Po roku odsiadki Miles ucieka z więzienia i zamierza się na nim zemścić. Obwinia go bowiem za śmierć swojej dziewczyny. Od tej pory akcja wydaje się żywcem zerżnięta ze "Szklanej pułapki 3". Czarny charakter porywa partnerkę Danny'ego, a jego zmusza do udziału w śmiertelnie niebezpiecznej grze, składającej się z tytułowych "12 rund".

12 rund - filmy akcji - Disney+ - co obejrzeć?

Mówiąc w skrócie (ale niekoniecznie w uproszczeniu): Miles gania Danny'ego po całym mieście, każąc mu wykonywać kolejne zadania. Główny bohater w ekspresowym tempie musi przedostać się z jednej lokacji do drugiej, włamać do sejfu, aby powstrzymać eksplozję, czy zatrzymać rozpędzony tramwaj bez hamulców. Oczywiście, idzie mu różnie, bo chodzi o to, aby było widowiskowo. Coś musi wybuchnąć, gdzieś trzeba postrzelać, prowadząc samochód, zawsze warto docisnąć pedał gazu do dechy, a z wysokiego budynku najlepiej wydostać się, zjeżdżając po linie. Nie ma być realistycznie, tylko cool.

W swej pogoni za ekscesem "12 rund" na nic się nie ogląda. Dlatego drugie plany to istny przegląd najbardziej interesujących klisz w historii kina akcji - od wyluzowanego czarnoskórego pomagiera, po bezdusznego i wywyższającego sie agenta FBI. Właściwie to tylko Miles może się pochwalić jakąś charyzmą. I to dużą, ale nie jest to zasługa scenariusza, tylko wcielającego się w czarny charakter Aidana Gillena - znanego z roli Littlefingera z "Gry o tron". Bo nawet grany przez Johna Cenę główny bohater jest po prostu Johnem Ceną. On ma tu szpanować i to właśnie robi.

"12 rund" w żadnym momencie nie udaje czegoś, czym nigdy nie jest. Od początku do końca pozostaje B-klasową rozrywką. Sprowadza się do przesady, objawiającej się tak w scenach akcji, jak i przerysowaniu bohaterów. Dzięki temu film ogląda się jak z VHS-a.

Więcej o ofercie Disney+ poczytasz na Spider's Web:

"12 RUND" OBEJRZYSZ NA:
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-05T16:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-04T16:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-04T11:30:50+02:00
Aktualizacja: 2025-04-04T07:27:25+02:00
Aktualizacja: 2025-04-03T19:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-03T09:43:26+02:00
Aktualizacja: 2025-04-02T19:05:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA