Nowy serial TVN-u, "Druga szansa", nie jest taki zły, ale udowadnia, że wszystkie współczesne polskie produkcje są takie same
W stacji TVN zadebiutował nowy serial, "Druga szansa". Choć gdzie nie spojrzeć każdy narzeka na jakość produkcji, ja nie będę taka krytyczna w jej ocenie. Niestety, mimo że "Druga szansa" nie jest najgorszym produktem ze stajni TVN, produkcja udowadnia, że my, Polacy, robimy po prostu tendencyjne seriale, które niczym się od siebie nie różnią.
Oczywiście, nie jest tak, że wszystkie współczesne polskie produkcje są, mówiąc kolokwialnie, do bani. Zdarzają się przecież całkiem niezłe filmy, które podbijają też zachodni rynek kinematografii. Jednak z serialami trochę u nas gorzej, zwłaszcza jeśli chodzi o pozycje obyczajowe. Ich bohaterką jest zawsze młoda (20-40 lat) kobieta, która albo stoi u progu kariery albo jest wziętym prawnikiem, lekarzem, gwiazdą telewizyjną (niepotrzebne skreślić). Owa kobieta jest albo "brzydkim", nieśmiałym kaczątkiem, które zmieni się w pięknego łabędzia, albo od pierwszego odcinka każdy facet wodzi za nią wzrokiem pełnym pożądania i namiętności. Oczywiście, obok często tytułowej postaci jest też jakiś facet. A najlepiej dwóch. Jeden jest dupkiem, a drugi ma wielkie serce i przy tym wszystkim jest całkiem niezłym ciachem. Ich znajomość, a także karierę bohaterki wypełniają przedziwne zwroty akcji. Oprócz faceta są też postaci epizodyczne, które mają swoje małe problemiki i śmieszne scenki do odegrania. Wszystko kończy się happy endem, a oni "żyli długo i szczęśliwie". Każdy, bez wyjątku.
Choć obejrzałam dopiero pierwszy odcinek "Drugiej szansy" (drugi już dziś wieczorem dostępny będzie na Player.pl), wiem, że powyżej streściłam wam cały sezon serialu.
Twórcy nowej produkcji stacji TVN dali nam dokładnie to, co tak dobrze znamy. Główną bohaterką, graną przez Małgorzatę Kożuchowską, jest agentka, promująca aktorów, która współpracuje z telewizją TVN, oczywiście. Monika Borecka, bo tak nazywa się ta postać, walczy o duży przetarg. Chce wyprodukować największy w historii polskiej telewizji serial muzyczny. Wszystko idzie wspaniale, dopóki nie okazuje się, że Monikę ktoś bezczelnie wrabia w... handel narkotykami. W jej samochodzie zostają zabezpieczone substancje psychoaktywne, a ona zostaje wystawiona na pożarcie "papruchom" i mediom. Na domiar złego wszyscy znajomi odwracają się od kobiety. Borecka nie może liczyć na swojego partnera, który okazuje się być, cóż, nazywajmy rzeczy po imieniu, wielką świnią.
Tak w skrócie zawiązuje się akcja serialu "Druga szansa". I ta fabuła sama w sobie nie jest taka zła.
W końcu, jak donoszą Wirtualne Media, pierwszy odcinek produkcji obejrzał mniej więcej co piąty Polak. Trudno nie mówić tu o sukcesie. Jasne, istnieje ryzyko, że z każdym epizodem publika będzie coraz mniejsza, ale nie ma co ukrywać - seriale stacji TVN są popularne i cieszą się powodzeniem. Mimo wielu wad wypadają o niebo lepiej niż takie niekończące się potworki jak "Klan" czy "M jak miłość".
Problem jednak z TVN-em jest taki, że eksploatuje on ten sam schemat fabularny i te same gwiazdy, dobitnie udowadniając, że nie potrafi zrobić niczego świeżego i nowego dla swojej publiki. "Magda M.", "Prawo Agaty", "Teraz albo nigdy!", "Julia", "Majka", "BrzydULA" (która jednakowoż była naprawdę fajną produkcją), "Singielka", "Przepis na miłość" to wszystko seriale opracowane na jednym koncepcie, który streściłam w pierwszych zdaniach tego tekstu. Dodatkowo grają w nich co i rusz ci sami aktorzy, od patrzenia na których może robić się momentami mdło. Ileż razy Paweł Królikowski zagra amanta? Albo w produkcji pojawi się w drugoplanowej roli Monika Mariotti?
Jak na to, co dostajemy na co dzień w telewizji "Druga szansa" wypada znośnie. Rozumiem jednak niezadowolenie widzów. Gdyby taki serial jak nowość stacji TVN była po prostu przerywnikiem wśród dobrych polskich produkcji robionych z rozmachem, nikt nie czułby się tak bardzo rozczarowany. Tymczasem ponownie dostajemy to samo, tę samą potrawę na talerzu z nieco innym przybraniem, które... cóż, nieco już zwiędło. Trudno nie czuć się zmęczonym ofertą telewizji. Ta jednak nie rezygnuje.