Dziewczyny szaleją a ja razem z nimi. Bo nowa płyta Dawida Podsiadło jest naprawdę dobra. Curly Heads i chłopak, którego większość zna z telewizyjnego talent-show i reklamy sieci Play, rozwinęli skrzydła.To już nie jest ten sam gość, który mógł przyprawiać o mocniejsze bicie serca i powodować rumieńce tylko u nastolatek. To gość, który zna się na muzyce, potrafi nią unosić i ma głos, którego chce się słuchać.
Dawid Podsiadło, Fair Weather Friends i Margaret to gwiazdy dużego formatu, które nie tylko dzięki anglojęzycznym piosenkom mają szanse i robią karierę zagranicą. Oni po prostu mają to coś, mają ten flow, który przyciąga. Chłoną zachodnie nurty i trendy, pozostając cały czas sobą i słuchając głosu własnego, muzycznego sumienia.
Słuchając nową, debiutancką płytę Curly Heads, "Ruby Dress Skinny Dog", nie sposób nie zauważyć inspiracji brytyjskim indie rockiem i popowo-rockowym brzmieniem. Niektóre kawałki rzeczywiście są mocniejsze, ale dalej całokształt będzie bardziej soft niż hard. I z taką muzyką głównie kojarzymy przecież Dawida Podsiadło. Część kawałków to lekkie pójście w stronę klimatów grunge'owych i synthpopowych, czego dowodem jest choćby świetny i chyba mój ulubiony utwór, Synthlove (czy tylko ja tam słyszę echo Dawida Bowiego?).
Trzymam mocno kciuki za Dawida Podsiadło i jego zespół. Świetna robota, chłopaki. Naprawdę dobrze się ich słucha. Bez wątpienia "Ruby Dress Skinny Dog" znajdzie się od dzisiaj na mojej playliście. A zwłaszcza kawałki: Reconcile, Synthlove, Ruby Dress Skinny Dog, Diadre czy Midnight Crash.