Empik to nie Moulin Rouge, ale to może się zmienić dzięki występom w ramach ognistej jak flamenco promocji „Uwodzimy rabatami na ebooki”. Bardzo ognistej. Prawie jak niezapomniana Teresa Orlowski.
Krótka i gorąca jak kakao z rana kombinacja czterech elektronicznych książek natychmiast udowadnia przewagę wydań elektronicznych nad papierowymi. Oczywiście można sobie wmówić, że okładka powieści Julii Kruk, pt. „Perwersjonistka” to po prostu walentynkowe serce i pochylone nad nim dwa krasnale, ale każdy kto przyjrzy się bliżej obwolucie natychmiast dostrzeże wcale kształtne, kobiece sempiterna, opięte czerwonymi jak płachta na byka figami.
I bardzo dobrze, bo u połowy potencjalnych czytelników, tych z owłosionymi nogami, zapewne pojawi się gwałtowna chęć czytania.
A co z tą okładką? Otóż ognistej obwoluty wydania elektronicznego nie trzeba chować przed współpasażerami tramwaju, wśród których zawsze może pojawić się skrajna frakcja właścicielek dzierganych ręcznie nakryć głowy, pragnących wyrzuć zboczeńca ze środka komunikacji zbiorowej. Z czytnikiem w ręku można wreszcie czuć się bezpiecznie.
Co można znaleźć na kartach „Perwersjonistki”? Empik mówi o tym krótko i wystarczająco przejrzyście: „Niektóre kobiety lubią wyrafinowane trójkąty erotyczne, inne wolą waniliowy seks na wersalce. Bywają i takie, co cenią brutalność i intensywne doznania na granicy szaleństwa i dobrego smaku.”
Waniliowy seks?! Cóż, z pomocą Julii Kruk można się dowiedzieć, co to takiego. Być może pojawia się też i inne smaki, na przykład kalafiora z tartą marchewką. Można się o tym przekonać za niecałe 14 złotych (13.99 zł). W innych księgarniachj jest drożej, np. Virtualo proponuje tę kulinarną, wysmakowaną przygodę za 18,30 zł, a Legimi żąda nawet więcej – 19,90 zł.
Na pokładzie statku zwanego pożądaniem znajdziemy jeszcze troje pasażerów. „Przeznaczona do gry” Bloome Indiego (17 zł), „Fantazje w trójkącie” Carew Opal (17 zł) i „Przystań Posłuszeństwa” Andersona Marina. Ceny są konkurencyjne a właściwie aktualnie najlepsze na rynku.
Czy warto? Każda z tych przygód ocieka seksem i dla namiętnych czytelników komiksów „Kajko i Kokosz” to na pewno będzie za dużo. Z kolei wielbicielkom różowych serii wydawnictwa Harlequin grozi omdlenie i konieczność wybudzania za pomocą soli trzeźwiących. Pozostają jeszcze konkretni faceci, którzy przecież wolą czyny, nie słowa, natomiast klasyczny wzrokowiec i tak prędzej wybierze coś z szerokiego repertuaru video. Hm… a więc kto to czyta? Nikt?