Ewa Chodakowska komentuje sprawę z fotografem i wyjaśnia... czym jest barter
– Szkoda tylko, że pomimo dobrej znajomości internetu, część polskich gwiazd wciąż lubi od czasu do czasu udawać, że wszystko tutaj można dostać za darmo – pisał w swoim dzisiejszym tekście Tomasz Gardziński. Punktem wyjścia jego rozważań była nagłośniona niedawno propozycja zapłaty fotografowi oznaczeniem na Instagramie, którą wystosowała współpracownica Ewy Chodakowskiej. Dziś w sieci pojawiło się także wyjaśnienie samej zainteresowanej. Jak trenerka tłumaczy swoje motywacje?
![ewa chodakowska barter wyjasnienie](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2020%2F03%2Fewa-chodakowska-odpowiada.jpg&w=1200&q=75)
Zaczęło się od wiadomości skierowanej do pewnej firmy fotograficznej. Autorka poszukiwała fotografa do pracy przy urodzinach niejakiej Vanessy, siostrzenicy Ewy Chodakowskiej. Wiadomość zawierała kilka wytycznych, które w zasadzie były opisem niesamowitości nadchodzącej imprezy, oraz proponowaną formę rozliczenia – barter. Zapłatą miała być komunikacja w social mediach influencerki.
Jak można się domyślać, adresat wiadomości nie zgodził się na pracę w zamian za wpis do portfolio. Po publikacji treści zapytania o Ewie Chodakowskiej zrobiło się głośno. Instruktorka fitness tak tłumaczy całą sytuację:
WYMIANA, WYMIANA... Na obopólnych korzyściach..
SYMBIOZA. Czy te pojęcia coś Ci mówią?
Innymi słowy BARTER!
W dobie social mediow to STANDARD!
- zaczyna swój wywód influencerka. I wyjaśnia dalej m.in. czym według niej jest usługa za promocję:
To nie jest współpraca za darmo.
Każdy produkt, każda firma, każda osoba która pojawia się u mnie na ścianie profilu KORZYSTA Z MOICH ZASIĘGÓW i tym samym promuje siebie lub swoją usługę. Jeśli podejmuje się takiej współpracy to ZA KAŻDYM RAZEM wartość moich działań promocyjnych znacznie przewyższa wartość usługi czy samego produktu. (pisownia oryginalna)
W dalszej części posta Chodakowska stwierdza, że od jakiegoś czasu odczuwa ogromną falę hejtu skierowaną w jej stronę. Odnosi się tu też do kontrowersji związanych z ambasadorkami Chodakowskiej – fanki trenerki poczuły się wykorzystane przez swoją idolkę (o temacie pisał Pudelek).
Uparte podtrzymywanie stanowiska w kwestii propozycji zapłaty za usługę postami na Instagramie i motywowanie go rzekomo powszechnie przyjętymi (ale czy uczciwymi?) zasadami działania socialmediowych biznesów, a potem płynne przejście do tematu hejtu nie przybliżają Chodakowskiej ani trochę do rozwiązania sprawy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że trenerka nadal nie rozumie problemu i nie widzi w swoich działaniach psucia rynku. W jej mniemaniu możliwość skorzystania z jej niesamowitych zasięgów w social mediach to uczciwy ekwiwalent pieniężnej zapłaty za wykonaną usługę fotograficzną. Influencerka tkwi w tym przekonaniu tak głęboko, że zupełnie ignoruje wszystkie argumenty z zewnątrz. I niestety raczej nie zapowiada się na to, że bańka, w której się znajduje w najbliższym czasie pęknie.