Nie daj się zrobić w konia celebrycie. Polscy influencerzy żerują na naiwności fanów
Ewa Chodakowska przeżywa w ostatnich tygodniach jeden z największych kryzysów wizerunkowych wśród polskich celebrytów. Ostatnio wyszło na jaw, że osoba zatrudniona przez trenerkę fitnessu próbowała zapłacić w jej imieniu fotografowi oznaczeniem na Instagramie. Ale to tylko kolejna na długiej liście celebryckich wpadek.
Internet to dla wielu nowych sław polskiej przestrzeni publicznej główne źródło zarobku. Influencerzy, instagramerzy i youtuberzy to postaci, które wykorzystując narzędzia powszechnej sieci są w stanie zarabiać godziwe pieniądze. Nie ma w tym oczywiście nic złego, nawet jeśli bardziej konserwatywna część polskich mediów krzywo patrzy na ten wzrost nowych idoli. Szkoda tylko, że pomimo dobrej znajomości internetu, część polskich gwiazd wciąż lubi od czasu do czasu udawać, że wszystko tutaj można dostać za darmo.
Ofiarami takiego stanu rzeczy, często padają twórcy, przede wszystkim fotografowie. Wciąż nagminne jest zjawisko korzystania z nieswoich zdjęć bez wniesienia odpowiedniej opłaty czy choćby podpisania nazwiska twórcy. Ostatnio o tym zjawisku było głośno przede wszystkim w kontekście powielania fotografii posłanki Joanny Lichockiej, pokazującej nieprzyzwoity gest na sali plenarnej polskiego Sejmu. Ale sprawa Ewy Chodakowskiej pod pewnymi względami jest jeszcze bardziej szokująca.
Pracownica popularnej trenerki fitnessu zaproponowała firmie fotograficznej wykonanie zdjęć... za oznaczenie na Instagramie.
O sprawie jako pierwszy poinformował profil Fototanio na Facebooku. W poświęconym sprawie poście ujawniono maila wysłanego przez należącą do BeActive Team Ewy Chodakowskiej koordynatorkę eventów. Członkini zespołu gwiazdy zaoferowała pracę na urodzinach siostrzenicy Chodakowskiej, ale zamiast uczciwego wynagrodzenia zapłatą miały być oznaczenia firmy i nazwiska fotografa w relacjach z wydarzenia i postach na profilu celebrytki. Jak łatwo się domyślić, wywołało to powszechne oburzenie w środowisku fotografów i na portalach plotkarskich.
Oznaczenie tożsamości autora zdjęcia jest oczywiście obowiązkowe, więc nie sposób uważać tego gestu za jakąkolwiek formę zapłaty. Nie jest to też barter, w którym można by mówić o równości wymienionych towarów i usług. A dodatkowe poruszenie wywołał fakt, że mówimy o osobie znajdującej się według magazynu „Wprost” na 31. miejscu wśród najbogatszych Polek.
W ostatnich miesiącach polscy celebryci notują wpadkę za wpadką. A oszukiwanie własnych fanów stało się niemal ich drugą naturą.
Oczywiście, nie ma żadnego sensu stosowanie jakiejkolwiek odpowiedzialności zbiorowej, bo w każdym środowisku można znaleźć więcej niż jedną czarną owcę. Nie sposób jednak zignorować faktu, że trend żerowania na naiwności w celach zarobkowych stał się wśród gwiazd dosyć powszechny. W lutym Ewa Chodakowska również stała się bohaterką negatywną medialnego skandalu, gdy portal Pudelek.pl ujawnił zjawisko wykorzystywania tzw. projektu Ambasadorki do darmowej reklamy produktów gwiazdy. W zamian za serduszko pod postem lub udostępnienie wspierające Chodakowską instagramerki miały za zadanie wychwalać kosmetyki sygnowane jej nazwiskiem bez względu na ich faktycznie działanie.
W ostatnim czasie na jaw wyszło też szyte grubymi nićmi oszustwo youtubera, Marcina Dubiela, który wraz z przyjaciółmi miał rzekomo bawić się w Los Angeles. A tymczasem nie ruszył się nawet z Warszawy. Nie sposób w tym miejscu nie przypomnieć też słynnej sprawy Łukasza Jakóbiaka, który na krótki czas przekonał polski internet, że był gościem w programie Ellen DeGeneres. A przecież swoje za uszami mają też gwiazdy klasycznej telewizji. Wystarczy wspomnieć o licznych wpadkach Filipa Chajzera, ksenofobicznym pokazie prowadzących Dzień Dobry TVN oraz medialny tasiemiec, w którym główną rolę grała Kinga Rusin.
Głównym celem każdego celebryty jest sprzedaż. A skoro tak, to potrzebni są też kupujący.
Nie twierdzę, że gwiazdy nie promują nigdy właściwych postaw, zwracają uwagi na realne problemy świata (sprawa Leonardo DiCaprio i pożarów amazońskiej puszczy) czy nie wspierają pożytecznych społecznie akcji. Nie brakuje osób, które dzięki swojej sławie autentycznie pomogły wielu ludziom. Ale nawet do tego potrzebują grupy silnie zaangażowanych fanów. Niestety, nader często te pozytywne uczucia są wykorzystywane przeciwko odbiorcom. Fan staje się klientem, a w bezlitosnym świecie celebrytów klienta trzeba wykorzystać.
Nie ma na to łatwiejszego sposobu niż wizja grzania się w blasku sławy. Zasada działania zawsze jest taka sama. Wpływowa osoba wykorzystuje kogoś znajdującego się niżej na społecznej drabinie. W zamian oferuje swoje wpływy, koneksje, a nawet przyjaźń. Podobny schemat oczywiście jest wykorzystywany do osiągnięcia różnych celów. Nie sposób porównywać czynów Harveya Weinsteina i wymienionych wcześniej polskich celebrytów. To jedno jest jasne.
A jednak wzajemna sieć powiązań i przysług, to zjawisko powszechne w świecie sławy. Doskonale pokazuje to zresztą serial „BoJack Horseman”.
Tam nawet najbardziej pozytywni bohaterowie żerują na obietnicy uczynienia czyjegoś życia lepszym. Co więcej, sami są w stanie siebie oszukiwać. Kłamstwo dominuje w życiu BoJacka tak bardzo, że prawda staje się tylko kolejnym pretekstem do znalezienia wymówki na swoje zachowania. Dopiero jako upadła gwiazda główny bohater animacji zaczyna rozumieć jak głęboko we wspomnianą sieć zależności I że sam stał się ofiarą własnych intryg.
Celebryci wykorzystujący celebrytów do oszukiwania kolejnych gwiazd, to oczywiście obraz bliższy satyrze niż rzeczywistości. Co nie oznacza, że podobne zjawiska nie napędzają kolejnych wybryków rodzimych celebyrtów. Niestety, pomimo globalnej popularności serialu Netfliksa nic nie wskazuje na to, żeby ten trend w świecie celebrytów miał kiedykolwiek przejść do historii.