REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

Kiedy do gry wchodzi facet z Florydy, wiesz, że będzie się działo. Nowy serial Netfliksa to ostra jazda

Dziwnym trafem zawsze, gdy dzieje się coś absurdalnego, zaangażowany jest w to jakiś facet z Florydy. Internet regularnie płonie od nagłówków z nim w roli głównej. Facet z Florydy to, facet z Florydy tamto, facet z Florydy siamto. Jeśli więc Netflix na cześć tego właśnie mitycznego niemal bohatera nazywa swój nowy serial, szykuj się na ostrą jazdę bez trzymanki.

14.04.2023
19:17
facet z florydy netflix premiera opinie
REKLAMA

Ma ta Floryda w sobie coś, co prowadzi ludzi na skraj szaleństwa. Faceci z tego właśnie stanu zasłynęli tym, że lubią strzelać do tornad, albo dzwonią na policję, gdy ich kotom odmawia się wejścia do klubu ze striptizem i zjadają ich aligatory, kiedy ukrywają się przed gliniarzami. Z tego właśnie względu najczęstszy bohater dziwacznych nagłówków - facet z Florydy - stał się memem. Donald Todd podchodzi do jego mitycznego niemal statusu z dystansem i ironią, dlatego w nowym serialu platformy Netflix, aż roi się od tego typu gości.

Gdyby chcieć nagłówkami opisać najzabawniejsze akcje z "Faceta z Florydy", szłoby to mniej więcej tak: "Pijany facet z Florydy kradnie radiowóz, zderza się z ambulansem i kradnie ambulans". "Facet z Florydy odpala cygaretkę w toi-toiu i wybucha". Czy w odniesieniu do głównego bohatera: "Rekin wbił się zębami w faceta z Florydy. Odgryzł mu penisa". No dobra, w starciu z drapieżnikiem, Mike penisa nie traci, ale tak właśnie w serialu podają to media.

Czytaj także:

REKLAMA

Facet z Florydy - recenzja nowego serialu platformy Netflix

Mike to były gliniarz, który ma problem z hazardem. Dzięki 12 krokom wychodzi z nałogu, ale długi wciąż na nim ciążą. Staje się więc chłopcem na posyłki swojego wierzyciela i uprawia seks z jego dziewczyną. Dzień po swoich urodzinach Delly jednak znika. Ślad urywa się na Florydzie. Główny bohater musi ruszyć jej tropem i wrócić do swojego rodzinnego stanu. A przecież, jak sam twierdzi, najlepszym co można tam zrobić, to stamtąd uciec.

Facet z Florydy - Netflix

Floryda jest tutaj miejscem nieprzyjemnym. Bez broni nie ma nawet sensu się po niej poruszać. To słońce, duszna atmosfera i wilgoć w powietrzu budzi w ludziach najgorsze instynkty. Bohaterowie sami zresztą nieraz podkreślają, że w tym stanie można spotkać jedynie typów spod ciemnej gwiazdy. Dlatego świat przedstawiony wypełniony jest prawdziwymi osobliwościami, których zachowanie nakręca spiralę absurdu. Todd wykorzystuje to, aby serwować nam zwrot akcji za zwrotem akcji. Jeden okazuje się bardziej niewiarygodny od drugiego, żebyśmy poczuli klimat najdziwniejszego stanu w Ameryce.

Todd narratywizuje nagłówki z facetem z Florydy, szukając pretekstu, żeby zaskoczyć nas jakimś absurdem. Nie boi się w nim zatracać, nawet za cenę chwilowego zagubienia widza. Bo scenariusz ma ciekawą, mozaikową konstrukcję. Oglądamy wydarzenia z perspektywy jednego bohatera, aby zaraz cofnąć się w czasie i spojrzeć na wszystko oczami innej postaci. Dzięki temu otrzymujemy podszytą wątkami kryminalnymi czarną komedię, w której trup ściele się gęsto, ale długo martwy nie pozostaje.

Facet z Florydy już na platformie Netflix

Do swojej zwariowanej opowieści, Todd dorzuca elementy kina przygodowego. Bohaterowie ruszają bowiem na poszukiwanie skarbu, a jak wiadomo, w takich sytuacjach nigdy nie chodzi o złoto. Dlatego przypadkowe wejście na spotkanie grupy wsparcia zmienia się w oczyszczającą psychoterapię dla ojca i syna, a spotkanie byłej żony partnera - szansą na vendettę. Szaleńcza i opętańcza ekspedycja pozwala bowiem Mike'owi stopniowo odkrywać rodzinne sekrety, a kierowanej chęcią zemsty Delly daje możliwość wyrwania się z toksycznego związku. Tak się przynajmniej wydaje na pierwszy rzut oka, bo każdy skrywa tu jakieś tajemnice. Postaciami kierują mniej lub bardziej niskie pobudki. Kłamią, oszukują i manipulują sobą nawzajem, przez co atmosfera zagęszcza się z każdą minutą. Idzie się nieźle spocić.

facet z florydy serial netflix recenzja
Facet z Florydy - Netflix

"Facet z Florydy" to nie jest dobry serial. Todd próbuje chwycić aligatora za paszczę, ale ten ciągle mu się wyrywa. Bo twórca nie potrafi znaleźć złotego środka między budową świata przedstawionego a historią. Jego opowieść rozjeżdża się na wszystkie strony i dużo zyskałaby, gdyby zrezygnować z kilku(nastu) bohaterów i nieco ją ścieśnić, a nie rozciągać na przestrzeni siedmiu epizodów. Mimo to produkcję ogląda się zaskakująco dobrze. Nie ma w tym ani grama hatewatchingu. Nawet jeśli kleją się ze sobą na słowo honoru, na wszystkie te odjechane akcje patrzy się z niekłamaną przyjemnością. Tkwiący we mnie nastolatek, który zajeżdżał VHS-a z "Dzikimi żądzami" nie pozwolił mi oderwać się od ekranu, nakazując odpalać odcinek za odcinkiem.

Czytaj także:

REKLAMA

Serial nie wstydzi się swojego pulpowego rodowodu, ani gatunkowego szaleństwa. On z każdym odcinkiem grzęźnie w nich coraz bardziej. Właśnie dlatego potrafi wciągnąć niczym bagno. To taka oldschoolowa rozrywka, przez co albo chce się serial od razu zbindżować, albo ogląda się go jednym okiem do kotleta. Tak czy siak, zabawa jest jak na plażowej imprezie w Pensacoli, podczas której wyrzuca się zdechłe ryby poza granice stanu. Kto w ogóle wpadł na taki pomysł? Czemu co roku przyciąga to tysiące osób? Co jest z tą Florydą nie tak, do cholery?

Serial "Facet z Florydy" obejrzycie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA