REKLAMA

Spełniło się jedno z moich najskrytszych muzycznych marzeń - Faith No More wydali nową płytę

Jak to jest, gdy spełnia się jedno z muzycznych marzeń, które według wszelkich znaków na niebie i ziemi nie miały się szans spełnić? I na dodatek zrealizowane marzenie nie okazuje się koszmarem? Ano tak:

Spełniło się jedno z moich najskrytszych muzycznych marzeń – Faith No More wydali nową płytę
REKLAMA

18 lat. Tyle przyszło czekać na następcę świetnego „Album of the Year”. Warto było. Jedyne, na co mogę narzekać to to, że nowy album FNM jest taki krótki. 39 minut. Za krótko. Bo przecież poprzednie dzieła Amerykanów były zazwyczaj znacznie dłuższe, z rekordowym i wybitnym „King for a Day” na czele.

Ale nie ma tego złego. Pierwszy po prawie dwóch dekadach album Faith No More - które przecież w muzyce rozrywkowej oznaczają ze 3, 4 pokolenia słuchaczy - to dzieło świeże, nowoczesne i jednocześnie ze wszystkimi definiującymi smaczkami grupy, której sława zaczęła się od kawałka „Epic” niemiłosiernie katowanego przez MTV na przełomie 1989 i 1990 r.

Jedynie, czego można nieco żałować to fakt, że do zreaktywowanego Faith No More nie zdecydował się dołączyć legendarny gitarzysta Jim Martin, albo przynajmniej kumpel Mike’a Pattona z Mr Bungle, Trey Spruance, który zaczarował swoim brzmieniem dla mnie najlepszy w dyskografii FNM „King for a Day”. Zespół wrócił z Jonem Hudsonem, który grał na gitarze na „Album of the Year”. Hudson to dobry gitarzysta, ale jeden z takich, którzy nie pchają się, by błyszczeć w świetle jupiterów. W rezultacie na „Sol Invictus” gitara nie jest na pierwszym miejscu.

Ale pewnie nie mogła być, skoro głównymi sprawcami powrotu Faith No More byli basista Billy Gould i pianista Roddy Bottum. I to ich kompozycje wypełniają nowy album, który jest dokładnie taki, jakiego oczekiwaliśmy - post-modernistyczny, niejednoznaczny, zakręcony na maksa, wybitnie wybity rytmicznie, z kapitalnymi melodiami oraz skomplikowanymi strukturami wokalnymi.

Faith_No_More_-_Sol_Invictus_Album_Cover

„Sol Invictus” definiuje jednak Mike Patton - wokalista bezwględnie wybitny, choć niedoceniany. Na nowej płycie Patton daje pokaz wszystkich swoich technik wokalnych - od ryków, wrzasków, warknięć, szczekania, przez melancholię, poezję śpiewaną, aż po szepty i pomruki w tonacjach tak niskich, że można powątpiewać, że w ogóle można głosem zapuścić się w takie rejony.

Przykładem niech będzie „Sunny Side Up” - mój ulubiony kawałek na nowym albumie Faith No More. Trwa niecałe 3 minuty, a dzieje się tu co najmniej tyle ile w… 1,5 minuty kawałka Mr Bungle (to żart dla wtajemniczonych). Albo następujący zaraz po nim „Separation Anxiety” - wybrzmiały świetnym unisono przez bas i perkusję z całym wachlarzem pomruków, półsłówek, gardłowych wydźwięków a zaraz potem falsetem Pattona.

Tytułowy „Sol Invictus” rozpoczynający płytę to z kolei jedna z piękniejszych melodii Faith No More w historii i… aż szkoda, że zespół zdecydował się zrobić z tego pomysłu jedynie 2,5-minutową inwokację do singlowego „Superhero”, który z kolei czerpie ze świetnej tradycji hitów FNM tj. „Midlife Crisis”, czy „Ashes to Ashes”.

Z kolei dwa inne kawałki: „Cone of Shame” oraz „Matador” przywołują na myśl pomysły rodem z „Angel Dust” - największego hitu komercyjnego Amerykanów.

Nieco gorzej brzmią „Rise of the Fall oraz „Black Friday”, choć szczerze mówiąc na płytach innych wykonawców byłyby to zapewne najlepsze kawałki.

Album uzupełniają nagrany chyba jako dowcip „Motherfucker”, który brzmi zaskakująco dobrze jak odsłuchuje się go w ciągu całego albumu oraz „From the Dead”, które z pewnością stanie się jednym z ulubionym kawałkiem koncertowym grupy.

REKLAMA

Apropos koncertów. Już 8 czerwca Faith No More zawitają do Polski, do Krakowa.

Do zobaczenia tam. Ja już nie mogę się doczekać. I na koncert, i na kolejne albumy, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że po „Sol Invictus” Faith No More nie będą nagrywać kolejnej nowej muzy.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T20:31:08+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T18:36:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T11:59:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Gorath. Droga gniewu: pożeracze fantasy, po prostu przeczytajcie tę książkę

"Gorath. Droga gniewu" to kolejna powieść fantasy z cyklu Janusza Stankiewicza, która zadebiutowała jesienią minionego roku. Jeśli jesteście fanami tej serii, to lektura 3. tomu z pewnością jest już za wami. Jeżeli jednak z twórczością tego autora nie mieliście jeszcze okazji się zapoznać, to najwyższy czas nadrobić zaległości - niezależnie od tego, czy zaczytujecie się w fantastycznych książkach, czy raczej omijacie je szerokim łukiem.

gorath
REKLAMA

Od 2022 r. Janusz Stankiewicz co roku przedstawia czytelnikom nową powieść z tytułowym półorkiem Gorathem w roli głównej. Do książek "Gorath. Uderz pierwszy" i "Gorath. Krawędź Otchłani", które ukazały się nakładem wydawnictwa Alegoria (obecnie, po odkupieniu przez autora praw do książek, seria ukazuje się pod szyldem Sinister Project: inicjatywy autorskiej, którą tworzy wraz z Jarkiem Dobrowolskim i Kają Flagą-Andrzejewską), dołączył w minionym roku 3. tom cyklu, czyli "Gorath. Droga gniewu". Tym razem autor postanowił nieco rozszerzyć wykreowany przez siebie magiczny świat i skupił się nie tylko na przygodach Goratha, ale również dał więcej przestrzeni pozostałym bohaterom. I - jak zwykle - zrobił to doskonale.

REKLAMA

Przypomnę, że w poprzednich częściach Gorath zostaje wysłany przez Kathanę Marr na Wybrzeże Szkutników, gdzie ma za zadanie przeniknąć w szeregi gildii zabójców - Nocnych Cieni. Gdy półork morduje niedoszłą ofiarę Cieni, celowo zwraca na siebie uwagę zabójców (aby dostać się w ich szeregi). Siły Kathany Marr ostatecznie kładą kres Nocnym Cieniom, a sam półork po wykonanym zadaniu decyduje się przenieść na Wyspy Południowe. Planuje tam zacząć uczciwe życie, jednak na dobrych chęciach niestety się kończy.

Po brutalnej wojnie z ostatnimi królestwami leśnych elfów, która odcisnęła ponure piętno na wyspiarskiej społeczności, Gorath trafia w szeregi rywalizujących ze sobą gangów przestępczych. Niedługo później półork przyjmuje zlecenie od jednej z dawnych klientek Nocnych Cieni, co prowadzi go na piracki statek dowodzony przez kapitana zwanego Czarnym Żniwiarzem. Zadaniem jego załogi jest zdobycie statku Theran, zamorskiego ludu z Natanbanu, i przejęcie znajdującego się na nim pewnego artefaktu, który pragnie posiąść jeden z Kathanów z Imperium.

"Gorath: Droga do gniewu" to kontynuacja przygód Goratha, który próbuje odzyskać kontrolę nad własnym losem - wciąż nie odpowiedział sobie na pytanie, czy podczas wojny z Dominium Natanbanu uda mu się odkupić swoje winy, a także przed czyim obliczem przyjdzie mu stanąć: Marr czy Bovis-Tora. Tymczasem Czarny Żniwiarz, który został przywódcą bandyckiej florty, wyrusza wraz ze swoją załogą w krwawy rejs, a elf Evelon udaje się w podróż do elfiej stolicy, aby przygotować swój naród do nadchodzącej wojny.

Jestem pełna podziwu, że Stankiewiczowi udało się stworzyć niesamowity świat, który sukcesywnie w każdej swojej kolejnej powieści rozwija. Ponownie możemy poczuć wiatr we włosach i morską bryzę na statku Czarnego Żniwiarza, zasmakować przepychu w zamczysku Bovis-Tora, a także przenieść się na ulice elfickiej dzielnicy, Dolnego Strumienia. Autor po raz kolejny dał mistrzowski popis, jeśli chodzi o pogłębione, bogate i szczegółowe opisy miejsc, które są tak skonstruowane, że, zamiast nudzić, jeszcze bardziej pozwalają zanurzyć się w świat przedstawiony.

To samo dotyczy różnorodnych przedstawicieli poszczególnych grup społecznych - w powieści natknąć się można nie tylko na orków, ale również na elfy, piratów czy krasnoludów, a każda z tych frakcji jest starannie opisana. Swoją drogą jest to spore ułatwienie dla czytelników, którzy w natłoku imion nowych bohaterów mogą wrócić na początek książki i zweryfikować, kto należy do Elity Władzy Imperium, Orków Siczowych, Frakcji Baronessy, Elfiej Opozycji, Piratów, Gangsterów czy Sił Natanbanu. A jest to istotna kwestia, ponieważ w najnowszym "Gorathcie" autor pochyla się nad pozostałymi bohaterami, poszerzając swoje uniwersum o historie opowiedziane z innej perspektywy.

"Gorath. Droga gniewu" to po prostu kolejna solidnie napisana książka fantasy, z którą powinien zapoznać się nie tylko każdy fan gatunku - myślę, że pożeracze innego typu powieści również mogą z "Gorathem" poeksperymentować. Ja, choć jestem miłośniczką kryminałów, do kolejnych tomów z cyklu Stankiewicza wracam z ekscytacją, bo wiem, że nie zawiodę się pod względem warsztatu autora. I mimo że w kwestii fantasy jestem raczej laikiem, to powieści Stankiewicza czytam z przyjemnością - stworzył on bowiem brutalny, krwawy i fantastyczny świat, w którym warto zostać na dłużej.

REKLAMA

O książkach czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T11:43:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T09:46:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T09:18:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T08:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T20:31:08+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T18:36:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T11:59:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA