Zastanawiacie się już, jaka jest najlepsza komedia tego lata? Macie ochotę na dobry ubaw w kinie? Chcecie obejrzeć coś lekkiego, a zarazem zabawnego i nie powodującego znużenia po jednej czwartej filmu? I nie wiecie, na co się wybrać, co jest godne polecenia? Oto jedyny wybór - "Gang dzikich wieprzy". Czy słuszny? O tym już sami musicie się przekonać. Mnie wystarczy rzec, że komedia ta autentycznie bawi, nie nudzi i jest - w moim mniemaniu - jedną z lepszych w ostatnich tygodniach. A może nawet miesiącach.
Sam nie do końca wiedziałem, czy warto ten film zobaczyć. Zachętą była reklamówka przed seansem trzecich "Piratów z Karaibów". Nie powiem, żeby rozbawiła mnie do łez, ale widać, że była wystarczająco dobra, aby mnie skusić na (zamąż)pójście do kina. I nie żałuję. "Gang dzikich wieprzy" Walta Beckera (twórca m.in. Van Wildera) okazał się taki, jak oczekiwałem. Śmieszny, głupi i lekki. Czy komedie właśnie nie takie powinny być? Mają rozweselić i zaciekawić widza, co udaje się temu filmowi w pełni.
"Gang dzikich wieprzy" opowiada o perypetiach czterech - w średnim wieku - mężczyzn, którzy pragną zaznać trochę spokoju i należnego wypoczynku. Znużeni szarą codziennością chcą zasmakować wolności. Mamy zestresowanego dentystę, pozera i programistę komputerowego, który boi się kobiet oraz Bobby'ego, który nie potrafi sobie poradzić z rodziną i ulega za bardzo żonie. Całą czwórkę łączy pasja. Zamiłowanie do motocykli. Razem tworzą udaną paczkę dzikich wieprzy (trzeba przyznać, że nazwa trafiona;)). Postanowili wyruszyć - oczywista, na swoich brykach - w podróż swego życia i żeby móc z powrotem poczuć się młodo. I powspominać stare, dobre lata. Nie mogło się obejść bez kłopotów (jakżeby to było...). Zatrzymajmy się tutaj, żeby zanadto nie zepsuć Wam zabawy. Uchylę rąbka tajemnicy - jest się z czego pośmiać.
Film z pewnością spodoba się osobom, które nie wymagają od tego gatunku Bóg wie czego, a nastawieni są jedynie na strawną, przyjemną, powodującą niejednokrotnie wybuch głośnego śmiechu, komedię. Bez wątpienia "Gang dzikich wieprzy" należy do tych głupawych komedyjek, jednakże nie sposób nie bawić się dobrze. Po prostu wszystko zostało idealnie wyważone, tak, że nie powinno odtrącić widzów, którzy oczekiwali komedii nieco ambitniejszej.
Dużą zasługę w tym miał zapewne reżyser, który zdołał stworzyć naprawdę dobre, a zarazem głupie kino na poziomie. Oczywiście, duży wkład mieli również aktorzy, zwłaszcza podobały mi się role Woody'ego (John Travolta) oraz Dudleya (William H. Macy). Widząc ich wyczyny na ekranie nie mogłem powstrzymać zawodzącego śmiechu, "dręczącego" mnie przez sporą część filmu (serio, serio). Nie mogłem wyjść z podziwu - staruszkowie dali popis.
Gusty gustami, ale szczerze to naprawdę nie wiem, czy komukolwiek film może się nie spodobać. Nie twierdzę wcale, że "Gang dzikich wieprzy" to produkcja ze wszech miar wyjątkowa, bo tak zwyczajnie nie jest. Od komedii nie powinno się wymagać wiele; wystarczą dobre - jadalne - żarty, momenty, w których człowiek wybucha gromkim śmiechem oraz brak dłużyzn, powodujących zaśnięcie po piętnastu minutach. A taką komedią są "wieprze". :)
Podsumowując - czy zatem warto iść na "Gang dzikich wieprzy"? Jak najbardziej - tak. Jeśli nie przeszkadza Ci, drogi Czytelniku, głupkowatość filmu i oczekujesz właśnie takiej produkcji, w której będziesz się może nie turlać ze śmiechu, ale dobrze bawić, to komedia ta jest wprost świetna na nudne, gorące (?) lato. Twórcy nie mogli lepiej trafić czasowo, wyświetlając "Gang dzikich wieprzy", bo na tę porę pasuje jak ulał. Można się przy niej odprężyć i zapomnieć o smutkach. Otrzymaliśmy głupawą, odjazdową komedię, ot co!