Po kilku latach ciszy powraca grupa Garbage, która daje o sobie przypomnieć swoim najbardziej ciekawym i rozbudowanym brzmieniowo albumem od czasu ich debiutu.
Uwielbiam takie powroty. Garbage nigdzie wprawdzie nie zniknęli, ale albumy wydają raczej rzadko, a ich poprzednie dokonania, skądinąd udane, jakoś nie zwracały specjalnie wielkiej uwagi na premiery płytowe grupy.
"Strange Little Birds" przynosi odmianę. To oczywiście nadal Garbage jakie znają i lubią ich fani, ale tym razem zespół poszedł o krok dalej i odważniej zabawił się brzmieniami; trochę poeksperymentował z motywami muzycznymi, elektroniką oraz kompozycją.
Trzonem muzyki Garbage pozostaje rock alternatywny, jednak już dawno grupa nie mieszała go tak udanie i z finezją z innymi gatunkami jak na "Strange Little Birds".
Słychać to już w otwierającym Sometimes - mocno industrialnym kawałku z iście "filmowym" feelingiem. Spokojny If I Lost You to z kolei niezwykle klimatyczny trip-hop najwyższej próby. Żywy, singlowy Empty idealnie nadaje się na poskakanie na festiwalach, a posępna ballada Night Drive Loneliness na klimatyczny wieczór.
Największy rozmach aranżacyjny ma najlepszy na płycie So We Can Stay Alive – tętniący energią i dynamiką; jego brzmienie dosłownie wbija w fotel. Aż nie mogę się doczekać by posłuchać go na żywo.
Jest w muzyce i tekstach Garbage mocna nuta melancholii i kontemplacji; "Strange Little Birds" to w dużej mierze płyta o niepewności, rozczarowaniach, smutku, zagubieniu. W czasach, gdy większość gwiazdek uśmiecha się do nas, udając przed obiektywami szczęście, Garbage z rozbrajającą szczerością i odwagą komunikują, że nie wszystko jest takie kolorowe i udane, jak to widać w klipach popularnych artystów. Nie jest to w żadnym razie płyta depresyjna. Jest po prostu bardziej surowa i szczera niż to czym karmi nas większość muzyki mainstreamowej, a to jest wartością samą w sobie.