REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

George Clooney apeluje do tabloidów: "Nie publikujcie twarzy naszych dzieci"!

George Clooney wystosował otwarty list do tabloidów, które publikują zdjęcia dzieci celebrytów. Wszystko to w trosce o ich bezpieczeństwo - zdaniem gwiazdora, jego bliźnięta są w mogą być szczególnie zagrożone.

05.11.2021
21:02
george clooney dzieci amal apel tabloidy
REKLAMA

George Clooney - jak każdy odpowiedzialny rodzic - boi się o bezpieczeństwo swoich dzieci. Popularne i wpływowe osoby, jak wiemy, mają szczególne powody do obaw - ich pociechy mają przecież duże szanse paść ofiarą porywaczy czy innych osób, które w jakiś sposób chcą zaszkodzić rodzinie, niekoniecznie wzbogacając się jej kosztem. Tymczasem Clooney twierdzi, że dzieci jego i jego żony, Amal, są zagrożone jeszcze bardziej. I nie chodzi mu o to, że związek gwiazdora z prawniczką budzi szczególne zainteresowanie mediów, ale właśnie o profesję Amal.

REKLAMA

Ta libańsko-brytyjska prawniczka specjalizuje się w prawie międzynarodowym i prawach człowieka. Jej klientem był m.in. Julian Assange, twórca Wikileaks - walczyła przeciw jego ekstradycji. Reprezentowała też premier Ukrainy, Julię Tymoszenko, czy egipsko-kanadyjskiego dziennikarza Mohameda Fahmy'ego. Zajmuje się więc m.in. sprawami związanymi z bezprawnymi zatrzymaniami polityków czy dziennikarzy.

Przestraszony Clooney, reagując na fotografię rocznego dziecka Billie Lourd na łamach Daily Mail, chce jak najbardziej zminimalizować i tak już wysokie ryzyko. Wystosował więc specjalny otwarty list skierowany do najpopularniejszych tabloidów, prosząc je o zaprzestanie publikacji fotografii twarzy dzieci. Najbardziej obawia się bowiem zagrożenia ze strony terrorystów - i choć w pierwszej chwili może zabrzmieć to nieco paranoicznie, wcale takie nie jest.

REKLAMA

George Clooney: apel do tabloidów

To list otwarty do "Daily Mail" oraz innych wydawców. Właśnie zobaczyłem zdjęcie rocznego synka Billie Lourd. Wprawdzie wkrótce zostało ono usunięte, ale zwracam się z apelem, byście po prostu zaprzestali publikacji zdjęć twarzy naszych dzieci. Jestem osobą publiczną i akceptuję - często natrętne - zdjęcia jako cenę za wykonywanie mojej pracy. Nasze dzieci nie podjęły takiego zobowiązania. Charakter pracy mojej żony zmusza ją do konfrontacji i osądzania grup terrorystycznych, a my podejmujemy wszelkie możliwe środki ostrożności, by zapewnić bezpieczeństwo naszej rodzinie.

Nie jesteśmy w stanie chronić naszych dzieci, jeśli ich twarze pojawiają się na okładkach publikacji. Nigdy nie sprzedaliśmy zdjęć naszych dzieci, nie ma nas w mediach społecznościowych i nigdy nie wrzucamy ich zdjęć, bo to naraziłoby ich życia na niebezpieczeństwo. To nie paranoja, a problemy prawdziwego świata oraz ich konsekwencje. Mam nadzieję, że zgodzicie się, że sprzedaż reklam nie jest ważniejsza od zapewnienia bezpieczeństwa niewinnym dzieciom. Dziękuję.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA