Jaume Cabré, w Polsce znany właściwie wyłącznie z wydanej w ubiegłym roku książki "Wyznaję", powraca na nasz rynek za sprawą dziesięcioletniej już powieści "Głosy Pamano". I udowadnia, że jego sukces nie był przypadkowy, a jednym z najmodniejszych pisarzy w naszym kraju będzie jeszcze długo.
Cabré jest katalońskim pisarzem, który zadebiutował czterdzieści lat temu. Od tego czasu stworzył kilkanaście opowiadań, esejów, scenariuszy filmowych i książek, jednak dopiero dwie ostatnie przyniosły mu sławę i międzynarodowe uznanie. Mianowicie wydana w ubiegłym roku "Wyznaję" i poprzedzająca ją, wchodząca właśnie do księgarń pozycja z 2004 roku pod tytułem "Głosy Pamano". Dla polskiego czytelnika ta odwrócona kolejność może być nieco kłopotliwa, bowiem "Wyznaję" uchodzi za opus magnum tego autora, w związku z czym poprzeczka zawieszona jest wysoko. Ale nawet obciążone ciężarem rozbuchanych oczekiwań "Głosy..." potrafią się obronić i stanowią nad wyraz udaną lekturę.
Streszczenie fabuły "Głosów Pamano" byłoby zadaniem tyleż trudnym, co daremnym. To rozbudowana, wielowątkowa powieść, której akcja rozgrywa się na kilku płaszczyznach i w różnych czasach. Poprzez losy i historie różnych bohaterów, poznajemy tragiczne wydarzenia z okresu panowania generała Franco, które ukształtowały odmienne postawy życiowe mieszkańców hiszpańskiej prowincji. "Głosy Pamano" to panorama hiszpańskiej wojny domowej, zaprezentowana z perspektywy zwykłych ludzi, których wybory tylko pozornie były czarno-białe, słuszne i niesłuszne.
Cabré dobrze wie, że ocena postępowania jednostki to rzecz niezmiernie trudna. Za podłością mogą kryć się szlachetne intencje, za dobrodusznością draństwo, a za bohaterstwem - tchórzostwo. W "Głosach Pamano" autor pokazuje, co dzieje się ze społecznością targaną ideologiczną wojną - jak rozdarta, skonfliktowana się staje i jak powstałe na jej skutek rany mają już nigdy się nie zabliźnić. To opowieść o uwikłaniu w historię i wybaczeniu, w której dominują pytania o to, co spośród wszystkich niegodziwości można wybaczyć i czy człowiek zawsze ma moralne prawo, żeby to zrobić.
To właśnie fabuła i sposób, w jaki została skonstruowana, są tym, co stanowi o największej sile "Głosów Pamano". To ta jakość, gdzie czytelnik nie przechodzi obok historii, ale zostaje w nią wciągnięty. Opisywane wydarzenia przedostają się do podświadomości, co zmusza do przeżywania dylematów bohaterów wraz z nimi. Jest w tym na pewno zasługa dość ascetycznego, ale przez to bardzo precyzyjnego języka powieści. Aczkolwiek w tej warstwie zdarzają się potknięcia.
Bo momentami Cabré usiłuje być przesadnie barokowy i pseudopoetycki, przez co zdania sprawiają wrażenie grafomańskich. Ot, weźmy na przykład taki ciąg: "W pierwszej z nich, poza niematerialnymi wspomnieniami, które ulotniły się natychmiast po otwarciu szuflady, ktoś pozostawił strużyny ołówka. W pozostałych dwóch nie znalazła nic, nawet wspomnień". Okna samochodu "otwierają się elegancko, jak zalotnie opuszczone powieki", a wąskimi uliczkami limuzyna "przemyka zręcznie jak kot". Męczą też niekiedy kompletnie zbędne szczegóły w opisach. Bohaterka nie robi po prostu zdjęcia, tylko "wyciąga mały aparat fotograficzny z kliszą o wysokiej czułości i korzystając z migotliwego światła zmierzchu, zrobiła trzy zdjęcia budynku".
W sumie to drobiazg, ale potrafi irytować. Warto jednak przymknąć na to oko, bo całościowo "Głosy Pamano" to bardzo dobra, wartościowa lektura. Wciągająca i skłaniająca do refleksji. Niewątpliwie jedna z ciekawszych premier ostatnich tygodni na polskim rynku.