REKLAMA

To dopiero pierwszy odcinek, a „Gra o tron” już poszybowała kilometry od książek!

Pierwszy odcinek szóstego sezonu serialu „Gra o tron” nie był spektakularny. Nie robił wielkiego wrażenia, nie zapadł w pamięci i nie sprawił, że nie mogę teraz zasnąć. Mimo tego, cóż za zmiany!

Gra o tron sezon 6 - dopiero pilot, a serial uciekł od książek
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga - publikacja odnosi się do zawartości pierwszego odcinka szóstego sezonu serialu „Gra o tron”.

Prawdę mówiąc, ziewałem nad serialem emitowanym o 3:00 na platformie HBO GO. Tylko częściowo była to wina bardzo późnej godziny. Do snu skutecznie ułożyli mnie producenci telewizyjnej super-produkcji, serwując bardzo spokojne widowisko. Pomimo dwóch arcy-ważnych śmierci z poprzedniego sezonu, to jest Jona Snowa oraz Myrcelli, świat „Gry o tron” nie drgnął z ich powodu nawet na centymetr.

gra o tron 6 6Zdawałoby się najciekawsze wątki wprowadzające do szóstego sezonu okazały się równocześnie tymi najsłabszymi. Producenci nie pokusili się nawet o pokazanie nam ciała Myrcelli. Lamentujący nad zwłokami Snowa bracia z Nocnej Straży również zawiśli w pewnej anty-czasowej bańce, prowadząc negocjacje przez zamknięte, drewniane, lichutkie drzwi.

Aby nieco rozruszać pilota szóstego sezonu, producenci serialu urządzili nam solidny festiwal kolejnych śmierci.

Śmierci, których próżno szukać w książkach. Byłem autentycznie zdziwiony, gdy rodzina władcy Dorne targnęła się na życie monarchy. Niezbyt efektowne morderstwo będzie przecież miało gigantyczne konsekwencje dla serialowego uniwersum!

Dorne to jedyna kraina, która oparła się rządom Targaryenów, zachowując swoją autonomię. Królestwo zbudowane na piaszczystej ziemi to niepodbity i niezdobyty teren, nigdy nie znajdujący się pod butem najeźdźcy. Nawet takiego, który miał we władaniu wielkie smoki. Wojna z Dorne to jak wojna z wiatrakami, przynajmniej na ich spalonych słońcem ziemiach.

Po morderstwie Tristana oraz jego ojca, Dorne rządzą teraz głodne zemsty kobiety. Jeżeli te będą chciały odegrać się na stolicy Westeros, dojdzie do wojny na miarę rebelii Północy pod dowództwem Roba. Nie wydaje mi się, aby osłabiona, przegrywająca z radykalizmem religijnym Królewska Przystań mogła sobie na to pozwolić. Robi się zatem więc naprawdę ciekawie.

Kolejnym wątkiem, którego próżno szukać w książkach, jest spotkanie Daenerys z Khalem.

Niestety, tutaj producenci do spółki z Martinem po raz kolejny sztucznie wydłużają przygody białowłosej królowej. Danny znowu rozpoczyna tułaczkę, tak, jak miało to miejsce w pierwszym sezonie. Nie wiem, czy kiedykolwiek doczekam się, aż ostatnia przedstawicielka rodu Targaryenów w końcu zapakuje swoje wojska na łodzie i rozpocznie inwazję na Westeros.

gra o tron 6 2Ach, nie, nie może tego zrobić. Daenerys nie tylko stała się przymusowym gościem nowego Khala, który chce zamknąć ją w czymś na kształt więzienia dla wdów, ale również cała jej flota została spalona. Wszystkie statki, jeden po drugim, zaczęły płonąć, co widzi Tyrion przechadzający się po mieście. Co za wygodna sytuacja, aby po raz kolejny rozciągnąć wątek Danny na kolejny sezon.

Większość z nas zgaduje, że powrót Daenerys do Westeros będzie stanowił kluczowy moment „Gry o tron”. Będzie prostą drogą do wielkiego finału bitwy o żelazne siedzisko. Tym bardziej szkoda, że producenci serialu tak dobitnie i bezpośrednio dają mi do zrozumienia - „nie, to jeszcze nie teraz, przykro mi panie kolego, cała flota spłonęła, a my bierzemy Danny na przetrzymanie”.

Przeciwwagą dla kiepściutkiego wątku Daenerys i Aryi była scena zamykająca, z kapłanką Melissandre w roli głównej.

Nie powiem, że byłem zaskoczony finałową sceną. Każdy, kto widział mroczne zaklęcia kapłanki, mógł spodziewać się czegoś podobnego. Wszakże iluzje i mary to jedna z metod, jakimi posługuje się czerwonowłosa kobieta. Co innego jednak przypuszczać, co innego widzieć na własne oczy prawdziwe oblicze kapłanki.

Jestem pod wrażeniem, że producenci „Gry o tron” zdobyli się na taką bezpośredniość. Na tak długie, obdarte ze wszelkiego wstydu ujęcia. Tak odmienne od krągłych, jędrnych kobiecych kształtów, do których zostaliśmy przyzwyczajeni w serialu. Mocna scena, dobra scena i poproszę takich więcej. Producentom nareszcie udało się wzbudzić we mnie emocje. Szkoda, że dopiero na sekundy przed napisami końcowymi.

gra o tron 6 3Nowa „Gra o tron” rozpoczyna się zaskakująco mozolnie. Zabrakło mi efektu „wow”.

Tym razem obyło się bez trzęsienia ziemi. Mam wrażenie, że bez wydanej książki jako punktu odniesienia, producenci serialu będą poruszać się nieco ostrożniej. Bardziej powoli, mocno grając na czas, jak w przypadku wątku ciała Jona Snowa.

REKLAMA

Póki co, telewizyjna „Gra o tron” jest nieco ospała, ale doskonale rozumiem zachowawczość jej twórców. Liczę tylko, że szósty sezon upłynie pod znakiem czegoś więcej niż tylko przygotowań - do powrotu Daenerys i do wojny z Dorne.

Po pierwszym epizodzie jestem jak najbardziej na tak, ale tym razem „nie urwało”, jak to mawia młodzież.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA